[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wodziła wokół rozszerzonymi oczami. Liwia ufała oku Rezy i rękom służących, dlatego też nie
starała się prowadzić gości przez nienaruszone komnaty. Doris była zbyt częstym gościem, by
nie zwietrzyć w tym celowego zamiaru.
Komnata Różana była wysprzątana, jak należy. Od ubiegłej nocy na pnącej róży,
wspinającej się po podpórce w stronę świetlika pośrodku sklepienia, otworzyło się kilka
nowych pąków. Delikatna woń kwiecia stoczyła daremny bój z ciężkim zapachem pachnideł
Doris.
Słudzy wnieśli tace z owocami i ciastami oraz wielki dzban schłodzonego w śniegu
nemediańskiego wina. Liwia trzymała go właśnie w wyciągniętych dłoniach, gdy
znieruchomiała.
W skraju garnca, w którym schłodzono wino, brakowało kawałka wielkości dziecięcej dłoni.
Jeden z podkuchennych przegapił to. Cóż, nawet Reza nie mógł być wszędzie&
Trudno, stało się. Liwia postanowiła tego nie komentować, lecz jej spłoszona mina
sprawiła, że Doris podążyła spojrzeniem za jej wzrokiem.
Twoi słudzy zdają się nieco zaniedbywać powiedziała starsza kobieta. Czyżby
kłopoty ze znalezieniem solidnych ludzi stały się udziałem nawet rodu Damaos? Spojrzała
na Liwie, sprawiając wrażenie gotowej zatańczyć z radości na stole, gdyby usłyszała
twierdzÄ…cÄ… odpowiedz.
Nie odpowiedziała dziewczyna głosem równie chłodnym jak śnieg. To wypadek
podczas przygotowań do waszej wizyty. Mógł zdarzyć się zawsze.
Jeden z wielu, śmiem twierdzić wtrącił się Harfos. Widziałem miejsca, gdzie
włożono mnóstwo wysiłku w sprzątanie. Bardzo się starano, ale cóż& urwał, bowiem z ust
Liwii padło słowo, których damy jej urodzenia i pozycji społecznej nie powinny znać, po czym
zaśmiał się nerwowo. Przepraszam, Liwio. Jeżeli jest coś, o czym nie chciałabyś mówić&
To nic wstydliwego odparła z uśmiechem. Harfosowi udało się powiedzieć
najinteligentniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek miała okazję słyszeć z jego ust. Go więcej,
posunÄ…Å‚ siÄ™ nawet do przeproszenia jej bez matczynego upomnienia i sÄ…dzÄ…c z miny Doris,
bez jej aprobaty!
W takim razie porozmawiajmy o tym rzekła żywo Doris. My, potomkowie rodu
archontów, musimy trzymać się razem w obliczu fanaberii służby, inaczej nasze pałace zwalą
się nam na głowy!
Gdyby marnym służącym udało się kiedykolwiek pogrzebać Doris pod ruinami pałacu
Lokhri, Liwia zarządziłaby dzień świętowania. Zatrzymała tę myśl dla siebie. W końcu osoba,
której dotyczyła, nie tylko żyła, lecz na dodatek była jej gościem.
Przez ostatnią chwilę potoczyła się bezładna litania skarg na upuszczone wazy, przypalone
jadło i rozlaną zawartość nocników.
Zastanawiam się czasem, czy w tym wszystkim nie ma udziału magii? Być może ktoś
rzuca czary, by pozbawić służbę rozumu zakończyła Doris.
Na szczęście powiedziała to, odwracając się po kolejną kiść winogron, dzięki czemu nie
zauważyła nerwowego grymasu na twarzy Liwii. Z trudem panując nad głosem, młodsza
kobieta rzekła:
Magia? Równie dobrze można winić Atlantów!
W Argos praktykowano czary również pózniej odparła Doris. Dwa dni temu,
podczas kolacji z Akimosem, dowiedziałam się, że Czwarty Archont zapowiedział, iż nie
zamierza dłużej trwonić pieniędzy na najmowanie łapaczy czarownic.
Czyich pieniędzy? Akimosa czy tych, którymi rozporządza archont?
Publicznych, oczywiście, chociaż przypominam sobie, że Akimos był tego samego zdania.
Zanim Doris skończyła relację, co każdy z gości miał na sobie, jadł i powiedział, Liwia
otwarcie zaczęła okazywać znudzenie, Harfos zaś sprawiał wrażenie gotowego uczynić to
samo, gdyby tylko śmiał. Liwia uśmiechnęła się do niego, a młodzieniec odważył się
odpowiedzieć jej tym samym.
Zastanawiam się, czy Akimos i archont mieli rację powiedział Harfos. Kilka dni temu
w pobliżu Wielkiego Mostu został zabity rzeczny smok. Wcześniej zginęło kilka dzieci i żon
rybaków, ale nikt nie wiedział, jaka jest tego przyczyna. Słyszałem, że od stulecia nie
widziano w Khorotasie takiej bestii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]