[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niosła też resztę swoich rzeczy do wspólnej sypialni.
Lubiła porządki, a także gotowanie. Dzięki temu, że
byÅ‚a zajÄ™ta, czas szybciej mijaÅ‚ i nie zaprzÄ…taÅ‚a sobie gÅ‚o­
wy bÅ‚ahymi myÅ›lami. Chance skoÅ„czyÅ‚ pracÄ™ koÅ‚o szó­
stej. W kuchni czekaÅ‚a na niego woÅ‚owina, a także Å›wie­
żo upieczony chleb.
- Ależ, Lano, to zupełnie niepotrzebne - oznajmił,
myjąc ręce przy zlewie. - Nie ożeniłem się z tobą, żeby
mieć kucharkę i sprzątaczkę.
- Po prostu z przyjemnoÅ›ciÄ… siÄ™ tym zajmujÄ™ - wyjaÅ›­
niła. - Zwłaszcza że nie muszę gotować tylko dla siebie.
Wskazała mu miejsce przy stole, a następnie zajęła
siÄ™ krojeniem ciepÅ‚ego chleba. JednoczeÅ›nie czuÅ‚a na so­
bie oczy Chance'a. MiaÅ‚a wrażenie, że widzi jÄ… nagÄ… mi­
mo ubrania i nagle zrobiło jej się gorąco.
40 CARLA CASSIDY
PodaÅ‚a chleb do woÅ‚owiny i usiadÅ‚a przy stole, spu­
szczajÄ…c wzrok. WiedziaÅ‚a, że nadszedÅ‚ czas, by poroz­
mawiać o tym, co między nimi zaszło.
- Chance, jeśli chodzi o wczorajszą noc...
OdÅ‚ożyÅ‚ kromkÄ™, którÄ… już trzymaÅ‚ w dÅ‚oni. Jego zie­
lone oczy nagle pociemniały.
- PowinnaÅ› mi byÅ‚a powiedzieć - rzekÅ‚ z nutÄ… pre­
tensji. - Powinienem był znać prawdę. Nigdy bym się
nie zgodził na takie szaleństwo...
- Właśnie dlatego ci nie powiedziałem - przerwała
mu. - Gdyby nie ty, to byłby ktoś inny, przypadkowy.
- Wysunęła dumnie podbródek. - ByÅ‚am już na to zde­
cydowana.
- Ale dlaczego dopiero teraz to się stało? - spytał
z taką miną, jakby ta kwestia bardzo go nurtowała.
- Chodzi ci o dziecko? - Nie bardzo zrozumiała.
Chance pokręcił głową.
- Nie, dlaczego nie miaÅ‚aÅ› nikogo wczeÅ›niej? - Od­
chrzÄ…knÄ…Å‚ zakÅ‚opotany. - JesteÅ› przecież bardzo atrakcyj­
na. Założę się, że miałaś mnóstwo adoratorów.
Lana zaczerwieniła się nieco i wzięła sobie kawałek
mięsa. Następnie sięgnęła po chleb.
- Jedz, bo ci wystygnie - zachęciła go. - Widzisz,
nie bardzo miałam czas na randki. Chciałam skończyć
szkołę, a rodzice nie mieli pieniędzy na jej opłacenie.
Dlatego zawsze dużo siÄ™ uczyÅ‚am, żeby dostać stypen­
dium.
- Nauka zamiast seksu - zaśmiał się. - A potem?
Lana wzruszyła ramionami.
- SkoÅ„czyÅ‚am szkoÅ‚Ä™ pielÄ™gniarskÄ… z samymi piÄ…tka­
mi. Miałam dużo propozycji pracy. Z kim miałam się
umawiać? Z pacjentami?
POWRÓT DO PROSPERINO 41
Nie chciała zdradzić, że w grę wchodziło coś jeszcze.
Zawsze była nieśmiała, zwłaszcza jeśli idzie o obcych.
Lubiła ludzi i chętnie im pomagała, ale z wielkim trudem
nawiązywała bliższe znajomości. Nie miała też pojęcia,
jak należy flirtować i zjednywać sobie sympatiÄ™ chÅ‚op­
ców. I chociaż w szkole miała parę przyjaciółek, to ani
jednego przyjaciela...
Aatwiej jej byÅ‚o zająć siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie pracÄ…. To wypeÅ‚­
niło jej życie. Do pewnego momentu czuła się nawet
szczęśliwa, ale narodziny Marissy wywróciły wszystko
do góry nogami.
- Ale co się stało, to się nie odstanie - dodała po
chwili. - Mamy za sobÄ… pierwszÄ… noc, a ja niczego nie
żałuję.
Chance skinął głową. Przez jakiś czas jedli w ciszy,
ale tym razem nie czuli już wczorajszego napiÄ™cia. Po­
woli zaczynali się do siebie przyzwyczajać.
- Wiesz co, samotne rodzicielstwo nie jest najlep­
szym wyjściem. Mój stary zupełnie nie sprawdził się w tej
roli - mruknÄ…Å‚ Chance.
- Ale ja sobie poradzÄ™ - rzekÅ‚a z niezachwianÄ… pew­
nością. - Twój ojciec nie zmieniłby się, nawet gdyby żyła
twoja mama.
Przez chwilę zastanawiał się nad tym, a potem skinął
głową. Kiedy wspominał wczesne dzieciństwo, odnosił
wrażenie, że Boss lubił tłamsić wszystkich, w tym własną
żonÄ™. ZwÅ‚aszcza pózniej, gdy ludzie siÄ™ od niego odsu­
nęli, wyżywał się na niej.
- Masz rację, chociaż mama pewnie nie pozwoliłaby
mnie bić i traktować jak Å›miecia. MiaÅ‚em do niej pre­
tensję za to, że umarła, ale teraz wiem, że była w bardzo
trudnej sytuacji.
CARLA CASSIDY
42
- Tak było łatwiej. - Lana uśmiechnęła się do niego
smutno. - ZresztÄ… miaÅ‚eÅ› żal do caÅ‚ego Å›wiata. To natu­
ralne, skoro wyniosłeś go z rodzinnego domu.
Chance pokręcił głową.
- Jesteś nie tylko świetną sprzątaczką i kucharką, ale
też psychologiem - zaśmiał się. - Ciekawe, jakie jeszcze
talenty skrywasz?
Spuściła wzrok, czując, że się zagalopowała.
- Przepraszam, nie mam prawa wtrącać się w twoje
sprawy.
Jednak on spojrzał jej prosto w oczy i zrozumiała, że
nie ma do niej pretensji.
- Jasne, że masz - rzekÅ‚ z powagÄ…. - Tyle nasÅ‚ucha­
Å‚aÅ› siÄ™ gÅ‚upot, które ci opowiadaÅ‚em, kiedy byliÅ›my dzieć­
mi, że masz do tego całkowite prawo.
Lana rozluzniła się. Do tej chwili nie zdawała sobie
sprawy, że znów jest spięta.
- Potrzebowałeś kogoś, kto by cię słuchał. Poza tym
to wcale nie były głupoty.
- Jesteś dla mnie bardzo wyrozumiała - zaśmiał się
ponownie. - Ale... przyjemnie się gadało.
Milczała, chociaż mogłaby mu powiedzieć prawdę.
WierzyÅ‚a w swojÄ… miÅ‚ość do niego tak bardzo, że chÅ‚o­
nęła każde jego słowo. Cieszyło ją każde jego wyznanie.
I wÅ‚aÅ›nie dlatego byÅ‚a tak znakomitÄ… towarzyszkÄ… roz­
mów.
Ale Chance traktował ją wówczas jak dziecko. I pewnie
z tego powodu uznał, że może jej o wszystkim mówić.
Znowu się do niej uśmiechnął.
- Tak, mogłem ci wszystko powiedzieć i zawsze ci
ufałem - dodał w zamyśleniu. - Zwykle też stosowałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl