[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Szybko skręciwszy mu rękę, wytrącił mu broń, a
potem trzymajÄ…c go przed sobÄ… jak tarczÄ™, zaczÄ…Å‚ siÄ™
cofać powoli, mając przy sobie Abdula, ku
drzwiczkom, prowadzÄ…cym na dziedziniec. Na progu
zatrzymał się chwilę i wzniósłszy opierającego się
Araba ponad swą głowę, rzucił go jak pocisk wprost
w twarze tłoczących się ludzi.
Wtedy Tarzan i Abdul wyszli na ciemny dziedziniec.
Przestraszone Uled-Naile kuliły się w górze na
schodach prowadzÄ…cych do ich pokoi. Na dziedziniec
padało tylko światło z kiepskich świec, które każda z
nich przylepiała do odrzwi, aby zwrócić uwagę
przechodniów.
Jak tylko Tarzan z Abdulem opuścili salę, zagrzmiał
wystrzał rewolwerowy, skierowany w nich, z
ciemności, okrywających schody, a gdy obrócili się
ku nowemu wrogowi, dwie postacie z owiniętymi
twarzami wypadły z boku, strzelając po drodze.
Tarzan poskoczył, by zetrzeć się z tymi dwoma
nowymi napastnikami. W mgnieniu oka jeden z nich
leżał powalony w błocie podwórza bezbronny i
wydając jęki z powodu skręconej ręki. Nóż Abdula
przeciął życie drugiego w chwili, gdy rewolwer jego,
przyłożony do czoła wiernego Araba, nie wypalił.
Rozwścieczona banda wytoczyła się teraz na
dziedziniec kawiarni, ścigając swą ofiarę. Uled-Naile
pogasiły świece na znak dany przez jedną z nich i
teraz na dziedziniec przedostawało się słabe światło
jedynie z odemkniętych, lecz zatłoczonych drzwi
kawiarni. Tarzan pochwycił szablę z rąk człowieka,
który zginął pod nożem Abdula i oczekiwał napadu
ludzi poszukujących ich w ciemności.
Nagle poczuł dotknięcie delikatnej ręki na ramieniu i
usłyszał kobiecy szept - Prędko, panie, tędy. Chodz
za mnÄ….
- Chodz, Abdulu - rzekł Tarzan cichym głosem do
chłopca - nie spotka nas tam nic gorszego niż tu.
Kobieta zawróciła i poprowadziła ich po wąskich
schodach na górę, gdzie była jej kwatera. Tarzan
szedł tuż za nią. Widział złote i srebrne bransoletki
na rękach, łańcuszki złotych monet, zwisające z j ej
włosów i jaskrawe suknie. Domyślił się, że była to
jedna z Uled-Naili i czuł instynktownie, że była to ta
sama, która przedtem tegoż wieczoru już go raz
ostrzegała przed napaścią.
Gdy weszli na górę, dochodziły ich gniewne głosy
tłumu przeszukującego dziedziniec na dole.
- Wkrótce zaczną i tu szukać - wyszeptała
dziewczyna. - Musisz się ukryć, gdyż, chociaż
walczysz jak gdyby w tobie były siły wielu ludzi,
zamordują cię w końcu. Spiesznie, skocz z tamtego
okna na ulicę. Zanim się spostrzegą, że nie ma cię na
dziedzińcu, będziesz bezpieczny w swoim hotelu.
Lecz właśnie wtedy, kiedy nie przebrzmiały jeszcze
jej słowa, kilkoro ludzi zaczęło wchodzić po
schodach, u których szczytu stał Tarzan. Jeden z
szukających wydał nagle okrzyk. Odkryto ich.
Szybko tłum skierował się na schody. Pierwszy z
napastujących poskoczył szybko naprzód, lecz w
górze spotkał się z cięciem szabli, którego nie
oczekiwał - ofiara nie miała przedtem broni.
Z okrzykiem człowiek spadł w dół na tych, którzy
następowali. Jak kręgle potoczyli się po schodach.
Stara, wadliwa budowla nie wytrzymała niezwykłego
ciężaru. Schody zawaliły się z trzaskiem pod
Arabami, a na górze, na małej platformie, pozostali
Tarzan, Abdul i dziewczyna.
- Chodzcie! - zawołała Uled-Nail. - Dosięgną nas na
innych schodach, przez pokój sąsiadujący z moim.
Nie mamy chwili czasu do stracenia.
Kiedy weszli do pokoju, Abdul usłyszał krzyk z
dziedzińca i przetłumaczył, o co chodziło.
Krzyczano, aby pospieszyć na ulicę i odciąć odwrót z
tej strony.
- Teraz jesteśmy zgubieni - rzekła dziewczyna z
prostotÄ….
- Jak to, kto, my? - zapytał Tarzan.
- Tak, panie - odpowiedziała - i mnie także zabiją.
Czyż nie pomagałam wam?
To zmieniało sprawę. Dotychczas Tarzan z
przyjemnością brał udział w podniecającym i
niebezpiecznym starciu. Nie powstało mu w głowie,
że Abdul lub dziewczę mogli być w
niebezpieczeństwie i dlatego cofał się tylko o tyle, aby
uniknąć śmierci samemu. Nie miał zamiaru szukać
ratunku w ucieczce, póki nie zobaczy, że grozi mu
niechybna śmierć, gdyby chciał pozostać.
Gdyby chodziło o niego samego tylko, mógłby
skoczyć w środek tego zbitego tłumu i walcząc
zajadle na sposób Numy, lwa, mógł wszystkich tak
przerazić, że ucieczka byłaby zupełnie łatwa. Teraz
musiał pomyśleć i o tych dwu przyjaznych mu
istotach.
Podszedł do okna, które wychodziło na ulicę. Za
chwilę nadejdą tam wrogowie. Słyszał, że tłum już
wchodzi po innych schodach do sÄ…siedniego pokoju -
będą u najbliższych drzwi za krótką chwilę. Stanął
nogą na parapecie okna i wychylił się na zewnątrz,
nie patrzył jednak w dół.
Powyżej, na odległość ręki, widać było niski dach
budynku. Zawołał na dziewczynę. Podeszła i stanęła
obok niego. Otoczył ją silną ręką i uniósł na swe
plecy.
- Zaczekaj tu, aż podam ci rękę z góry - rzekł do
Abdula. - Tymczasem przesuń wszystko, cokolwiek
się da ku drzwiom, byj e zatarasować - może to ich
powstrzymać przez dłuższy czas. Przystąpił do
wÄ…skiego okna, unoszÄ…c dziewczynÄ™ na plecach. -
Trzymaj się mocno - ostrzegł. W chwilę pózniej
wspiął się na dach w górze ze swobodą i zwinnością
małpy. Postawiwszy dziewczynę, wychylił się poza
brzeg dachu, wołając po cichu na Abdula.
Młodzieniec podbiegł do okna.
- Podaj mi rękę - wyszeptał. Ludzie w sąsiednim
pokoju dobijali siÄ™ do drzwi. Nagle z trzaskiem
wyleciały drzwi rozłupane w kawałki, lecz w tymże
momencie Abdul został uniesiony jak piórko na
dach. Stało się to w sam czas, gdyż w tejże chwili
ludzie wpadli do pokoju, który tamci opuścili, a
kilkunastu innych, okrążywszy węgieł domu,
podbiegło na to miejsce na ulicy, gdzie wychodziło
okno pokoju.
ROZDZIAA VIII
BITWA NA PUSTYNI
Kiedy we troje siedzieli na dachu, usłyszeli gniewne
przekleństwa Arabów w pokoju poniżej. Abdul
tłumaczył, co usłyszał, Tarzanowi.
- Wymyślają teraz tym, co są na dole na ulicy - rzekł
Abdul - za to, że pozwolili nam umknąć tak łatwo. Ci
na dole mówią, że nikt nie uszedł tą drogą- że
jesteśmy wciąż w domu i że to oni, ci na górze, chcą
ich okłamać, żeśmy umknęli, ponieważ brak im
odwagi, aby na nas natrzeć. Za chwilę rozpocznie się
między nimi bójka, jeżeli będą się tak kłócili.
W końcu ci, co pozostawali w budynku, dali pokój
poszukiwaniom i powrócili do kawiarni. Kilku
pozostało na ulicy, paląc i rozmawiając.
Tarzan przemówił do dziewczyny, dziękując jej, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl