[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chodzmy - naglił Królik. - Ja znam tę drogę. I poszli dalej. Po dziesięciu minutach zatrzymali się
znowu.
- To bardzo zabawne - powiedział Królik. - Ale ja właśnie w tej chwili... No tak, oczywiście. Chodzmy.
- No, już jesteśmy - rzekł Królik w dziesięć minut pózniej.
- Nie, to jeszcze nie tu...
- Teraz - rzekł Królik w dziesięć minut pózniej - zdaje się, że już się zbliżamy... Ale zaraz, czy nie
jesteśmy czasem bardziej na prawo, niż myślałem?
- To dziwne - rzekł Królik w dziesięć minut pózniej - jak we mgle wszystko jest do siebie podobne. Czy
zauważyłeś to, Puchatku? Puchatek powiedział, że zauważył.
- Całe szczęście, że tak dobrze znamy Las, bo inaczej moglibyśmy zabłądzić - powiedział Królik w pół
godziny pózniej. I roześmiał się tak beztrosko, jak ktoś, kto zna Las tak dobrze, że nie może w nim
zabłądzić. Prosiaczek, idący w tyle za Puchatkiem, wspiął się na paluszki i szepnął:
- Puchatku!
- Co, Prosiaczku!
- Nic - rzekł Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - chciałem się tylko upewnić, czy jesteś.
* * *
Kiedy już Tygrys przestał czekać na swoich towarzyszy wyprawy i gdy zmęczył się tym, że nie było do
kogo mówić: "Mówię wam, chodzmy", pomyślał sobie, że lepiej będzie wrócić do domu.
I tak też zrobił. Gdy Mama-Kangurzyca ujrzała go, powiedziała: - O, Tygrysek jest grzeczny. Właśnie
przyszedł w samą porę, żeby wziąć lekarstwo. - I wydobyła je z szafki. A Maleństwo powiedziało z
dumą: - A ja już wziąłem moje. - A Tygrys przełknął swoje i powiedział: - Ja też. - Po czym obydwaj z
Maleństwem zaczęli się wzajemnie popychać, ale w sposób przyjacielski. I Tygrys wywrócił niechcący
jedno czy dwa krzesła, a Maleństwo wywróciło jedno naumyślnie, a Kangurzyca powiedziała: - No, a
teraz sobie pobiegajcie.
- A gdzie mamy pobiegać? - spytało Maleństwo.
- Idzcie i nazbierajcie szyszek jodłowych - powiedziała Kangurzyca i dała im koszyczek.
Więc poszli do Sześciu Sosen i tak długo obrzucali się szyszkami, aż zapomnieli, po co przyszli.
Zostawili koszyczek pod drzewem i wrócili na kolację. I właśnie gdy kończyli kolację, przez uchylone
drzwi do pokoju zajrzał Krzyś.
- Gdzie jest Puchatek? - zapytał.
- Tygrysku kochany, gdzie jest Puchatek? - spytała Kangurzyca. Tygrys wyjaśnił, co się stało, a
ponieważ w tym samym czasie Maleństwo opowiadało o swoim Biszkoptowym Kaszlu i Kangurzyca
prosiła ich, by nie mówili jednocześnie, upłynęło sporo czasu, nim Krzyś domyślił się, że Puchatek,
Prosiaczek i Królik zabłądzili we mgle w głębi Lasu.
- Dziwne są te Tygrysy - szepnął Tygrys Maleństwu - ale one nigdy nie błądzą.
- A dlaczego nie błądzą, Tygrysku?
- No, bo jakoś nie błądzą - wyjaśnił Tygrys. - Bo już tak jest.
- W takim razie - rzekł Krzyś - będziemy musieli pójść i odnalezć ich. Chodz, Tygrysie.
- Muszę pójść i odnalezć ich - wyjaśnił Tygrys Maleństwu.
- A czy ja też mogę ich odnalezć? - spytało Maleństwo z przejęciem.
- Chyba nie dziś, kochanie - powiedziała Kangurzyca - innego dnia.
- No dobrze, a jeśli oni jutro zabłądzą, czy będę mógł ich odnalezć?
- Zobaczymy - powiedziała Mama-Kangurzyca.
A Maleństwo, które wiedziało, co to znaczy, poszło do kąta i zaczęło się ćwiczyć we wskakiwaniu na
samego siebie, trochę dla wprawy, a trochę dlatego, że nie chciało, aby Krzyś i Tygrys pomyśleli, że
jest zmartwione, bo musiało zostać w domu.
* * *
- Trzeba to sobie powiedzieć, żeśmy trochę zbłądzili - powiedział Królik.
Cała trójka przycupnęła w małym Piaszczystym Dołku na skraju Lasu. Ten dołek trochę już zmęczył
Puchatka, który zaczynał podejrzewać, że jest to taki dołek, który chodzi za nimi krok w krok. Bo gdzie
tylko szli, zawsze w niego wpadali, i za każdym razem, gdy ten Dołek ukazywał się przed nimi, Królik
oznajmiał z tryumfem: "Teraz już wiem, gdzie jesteśmy". A Prosiaczek nic nie mówił, tylko próbował
pomyśleć o czymś do powiedzenia, ale jedyną rzeczą, jaką mógł wymyślić, było: "Pomocy! Pomocy!", a
było trochę niezręcznie tak mówić, kiedy był razem z Puchatkiem i Królikiem.
- W takim razie - rzekł Królik po długim milczeniu, podczas którego nikt mu nie dziękował za piękny
spacer, jaki odbywali - może byśmy poszli, co? Tylko w którą stronę?
- A co by było - rzekł Puchatek powoli - gdybyśmy spróbowali odnalezć nasz Dołek, jak tylko stracimy
go z oczu?
- A co nam z tego przyjdzie? - spytał Królik.
- Bo my ciągle szukamy Domu i nie możemy go znalezć, więc pomyślałem sobie, że jeżeli zaczniemy
szukać Dołka, to wtedy na pewno go nie znajdziemy. I to jest Dobra Myśl, bo może wtedy znajdziemy
coś, czego wcale nie szukamy, i może to będzie właśnie to, czego naprawdę szukamy.
- Nie ma w tym odrobiny sensu - orzekł Królik.
- Nie, nie ma - odpowiedział Puchatek pokornie - ale już-już miał być, kiedy zacząłem o tym myśleć,
tylko zgubił mi się po drodze.
- Gdybym wyszedł z Dołka i potem chciał do niego wrócić, to z pewnością bym go znalazł - powiedział
Królik.
- Tak, ale ja myślałem, ze może byś go nie znalazł - rzekł Puchatek.
- Tylko tak sobie myślałem.
- Spróbuj - zaproponował nagle Prosiaczek - a my tu na ciebie zaczekamy.
Królik roześmiał się na znak, jak bardzo głupi jest ten Prosiaczek, i zniknął we mgle. Ale nie uszedł i stu
kroków, gdy zawrócił i skierował się z powrotem...
Po dwudziestu minutach czekania Puchatek wstał i powiedział:
- Zdaje mi się, Prosiaczku, że chyba pójdziemy do domu.
- Ależ, Puchatku - zawołał Prosiaczek mocno wzburzony - przecież ty nie znasz drogi!
- Nie znam - rzekł Puchatek - ale mam w spiżarni dwanaście garnczków, które wołają mnie już od [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl