[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie chciała mu przeszkadzać. Odwracała się, zamierzając
odejść, gdy kątem oka zobaczyła, jak Doug gestem prosi ją, by
została. Uradowana, weszła do środka. Rozglądała się z
zaciekawieniem, podczas gdy on kontynuował rozmowę.
- Dlaczego nie Hasselfromm? Tak, wiem, że ma liczne
zobowiązania, ale... Chcę właśnie jego... Cholera jasna, sporo u nas
zarobił! Mógłby nam iść na rękę... Zaproponuj więcej. Daj mu akcje.
Do tej kampanii reklamowej on mi najlepiej pasuje.
Starała się nie słuchać. Zresztą jej uwagę pochłaniał gabinet. Tu
Doug pracuje. Pod jedną ścianą stało duże, drewniane biurko, pod
drugą deska kreślarska, na środku zaś wygodne skórzane fotele, w
kolorze pasującym do wykładziny. Dalej niski podłużny stolik pełen
różnych papierów, gazet i czasopism oraz komoda, na której leżało
kilka elegancko oprawionych plakatów reklamowych.
Wolną przestrzeń na ścianach zajmowały wykonane na
zamówienie regały, puste tak jak te w salonie. W rogu znajomy
162
RS
widok: stosy nierozpakowanych kartonów sięgających jej niemal do
piersi.
Stały jeden na drugim. Podeszła bliżej i zajrzała do górnego. Z
wierzchu leżały książki o modzie i o marketingu. Zaczęła je
wyjmować, przerzucać, układać na półce. Przechyliwszy głowę,
popatrzyła na swe dzieło krytycznym wzrokiem, przestawiła tomy
według wysokości, po czym sięgnęła do kartonu po kolejną partię.
- W porządku, Dan. Może przyjmie taką ofertę... Ale pamiętaj,
zależy mi na tym konkretnym chłopaku... Zdjęcia robi Fistran, tak?
Zwietnie... A co z jedwabiem? Do jasnej cholery, nadali przesyłkę
kajakiem czy co? Wiem, wiem, ale powinniśmy byli wszystko
otrzymać już dwa tygodnie temu.
Zapełniwszy jedną półkę, Sasha cofnęła się i zerknęła na Douga,
czekając na jego aprobatę. Ale siedział ze zmarszczonym czołem,
wpatrzony w papiery na biurku. Jedną rękę miał zwiniętą w pięść,
drugą pocierał szyję.
Cichutko obeszła biurko, stanęła za Dougiem i zaczęła
wykonywać mu masaż karku. Zdziwiony, obejrzał się przez ramię.
Skinieniem głowy dała mu znak, żeby wrócił do swoich zajęć.
Masaż sprawiał jej ogromną przyjemność. Masowała go raz
mocniej, raz delikatniej, kilka razy przeciągnęła ręką po klatce
piersiowej Douga. Słysząc ciche westchnienie, opamiętała się. Nie
chciała go rozpraszać, jedynie zmniejszyć jego napięcie, usunąć
sztywność mięśni. Po chwili poczuła, jak się rozluzniają.
163
RS
Nagle rozległ dzwonek do drzwi. Doug spojrzał nerwowo w
stronę holu, ale Sasha poklepała go po ramieniu: niech siedzi, ona
otworzy.
Po chwili przystanęła speszona, przypomniawszy sobie, że
ubrana jest wyłącznie w szlafrok.
- Nie przejmuj się - szepnął Doug, zakrywając ręką mikrofon. -
To pewnie listonosz. W razie czego wyjrzyj przez judasza. Jakby był
ktoś obcy, to zawołaj.
Jego ciepły uśmiech dodał jej otuchy. Raznym krokiem ruszyła
do drzwi. Faktycznie, był to listonosz, na szczęście taki, którego nie
znała i który jej nie znał. Pokwitowała odbiór dwóch z pięciu
przesyłek. Przyciskając wszystkie do piersi, wróciła do gabinetu i
położyła je na biurku.
- Tak, Dan, doskonale... Daj znać, co powie. Jeśli będzie trzeba,
sam zadzwonię i spróbuję wywrzeć nacisk... - Wyszczerzył w
uśmiechu zęby. - Nacisk werbalny. Przecież nie połamię mu kości.
Dobra, Daniel... Pogadamy pózniej.
Odłożył słuchawkę, ale zamiast sięgnąć pojedna z przesyłek,
chwycił Sashę za rękę, przyciągnął ją do siebie i uwięził między
biurkiem a swoimi kolanami.
- Miło cię tu mieć - szepnął, opierając dłonie na jej biodrach.
- Miło tu być.
Rzucił okiem na półkę, którą zapełniła książkami.
- Nie musiałaś tego robić.
- Ktoś jednak powinien. Przydałaby ci się gosposia.
- Wiem. Masz rację - przyznał potulnie. Zawahała się.
164
RS
- Nie gniewasz siÄ™ na mnie?
Wiedział, że nie chodzi jej o to, że wyjęła książki z pudła, nie
pytajÄ…c o pozwolenie.
- Ależ skąd. Nie zawsze można postawić na swoim, prawda? -
Zmrużył oczy. - Rzecz jasna, najchętniej zaciągnąłbym cię siłą do
ołtarza, ale zdaję sobie sprawę, że to bez sensu. Bo musisz mieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl