[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spisuje historię jego rodziny na zlecenie Pearl. Świadoma własnej wartości, dumna ze
swojej rodziny, nie umniejszała swych osiągnięć. Niemniej jednak mimo egalitaryzmu,
głęboko zakorzenionego w świadomości Nowozelandczyków od okresu kolonialnego,
zdawała sobie sprawę, że od ich świata dzieli ją przepaść. Niektórzy zawdzięczali swoją
wysoką pozycję niezwykłym talentom. Innym wielkie pieniądze zapewniły znakomite
wykształcenie i otworzyły drogę do kariery i sławy. Oczekiwali od życia wszystkiego, co
najlepsze. Jedli w wytwornych lokalach, ubierali się u znanych projektantów, mieszkali
w najdroższych dzielnicach, pływali własnymi jachtami i statkami.
Znów spały razem z Pearl w gościnnym pokoju Bryna. Gdy rano wyszedł do biura,
pobuszowały po sklepach, zjadły lunch w centrum handlowym. Potem odwiedziły galerię
sztuki. Pearl zakupiła tam niewielki, lecz cenny obraz.
Po powrocie Pearl otworzyła butelkę czerwonego wina. Zagryzały je kilkoma ga-
tunkami serów i faszerowanymi oliwkami.
Późnym popołudniem Pearl ucięła sobie drzemkę. Rachel wybrała książkę z boga-
tego księgozbioru Bryna. Ponieważ obiecał odwieźć je do domu i zostać na weekend, bez
oporów poczęstowała się kolejną lampką wina. Kiedy wrócił, siedziała na sofie z pod-
kurczonymi nogami. Chciała wstać, ale ją powstrzymał:
- Siedź, jak ci wygodnie. Widzę, że smakuje ci moje ata rangi celebre - dodał z
wyraźnym rozbawieniem na widok niemal pustego kieliszka.
- Twoja mama mnie poczęstowała - wyjaśniła z zażenowaniem.
- Chyba nie muszę tłumaczyć, że możesz brać, na co ci przyjdzie ochota - oświad-
czył już poważnym tonem, ujmując ją pod brodę. - Książkę też zatrzymaj, jeśli ci się po-
doba.
- Dziękuję.
Nalał sobie pół kieliszka, usiadł obok i ułożył rękę na oparciu sofy. Zajrzał jej w
oczy tak głęboko, że z zakłopotaniem spuściła wzrok. Podczas gdy zdawała mu relację z
wydarzeń minionego dnia, zaczął bawić się jej włosami. Delikatna, zapewne bezwiedna
pieszczota wywołała przyjemne wibracje pod skórą.
- Czy przypadkiem nie obchodzisz niedługo urodzin? - zapytał nieoczekiwanie.
- Tak, piętnastego - odparła, z trudem panując nad głosem.
- Musimy je uczcić, chyba że wyjeżdżasz do domu.
- Nie. Mama zaplanowała przyjęcie dla rodziny na następny tydzień.
Bryn skinął głową, gładząc opuszkami palców jej szyję. Rachel dokładała wszel-
kich starań, żeby zapanować nad przyspieszonym oddechem. Rozum podpowiadał, że
powinna go powstrzymać, ale nie starczyło jej siły woli. Fala ciepła rozchodziła się od
karku po całym ciele.
- Bryn... - wyszeptała tylko schrypniętym głosem.
- Tak, Rachel? - odparł z figlarnym uśmieszkiem.
Pochylił się, przyciągnął jej głowę do swojej i złożył na jej lekko rozchylonych
ustach ciepły, czuły pocałunek. Kiedy go przerwał po kilku sekundach, czuła rozczaro-
wanie i niedosyt. Wmawiała sobie, że to od wina dostała zawrotów głowy.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała bez ogródek.
Bryn roześmiał się, upił łyk wina.
- Pod wpływem impulsu - odparł. - Bo jesteś taka urocza. Gniewasz się?
Rachel bez słowa pokręciła głową. Skłamałaby, gdyby zaprzeczyła, że sprawił jej
przyjemność zarówno pocałunkiem, jak i komplementem. Jednak uznała za stosowne go
upomnieć:
- Nie możesz całować każdej dziewczyny...
- Zwykle tego nie robię. Tylko tobie nie umiem się oprzeć - dodał z tak zdziwioną
miną, jakby zaskoczyło go własne wyznanie. - Chyba weszło mi to w nawyk.
- W takim razie najwyższa pora rozpocząć kurację odwykową. - Ponieważ repry-
menda nie zabrzmiała w jej własnych uszach zbyt przekonująco, dorzuciła jeszcze: - Nie
jestem maskotką, którą można przytulić w zastępstwie ukochanej. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl