[ Pobierz całość w formacie PDF ]
\eby ściągnąć je do reszty, ustawił mnie twarzą do Nawy-Na, nachyloną i z rękami kurczowo
wczepionymi w biodra dziewczyny dla zachowania równowagi. Przyznaję, \e
przypuszczając, \e bezzwłocznie wbije we mnie swój straszliwy narząd, nie mogłam
powstrzymać dr\enia. Lecz głowa jego dzirytu, jak łeb rozwścieczonej kobry, zadowoliła się
muśnięciem moich ud u wejścia do pochwy. Ra-Hau cofnął ją natychmiast i powolutku
sondował mnie palcem. Czułam doskonale, \e cała jestem skurczona. Musiał wło\yć trochę
wysiłku w przedarcie się, nawet jednym tylko palcem, przez pierwszy pierścień, by móc się
zagłębić dalej. Zwa\ywszy wszystko, po lewatywach, które tak doskonale mnie odprę\yły i
chwilowo zaspokoiły, pozostało teraz w moim brzuchu i podbrzuszu niewyrazne uczucie
podra\nienia czy te\ szczypania. Mo\na by powiedzieć, \e po nich i po tym, co przydarzyło
się rankiem, zostało mi jedynie to piekące poczucie pustki lub raczej głębokie zniechęcenie,
nieczułość, jakby dzień pracy mego ciała ju\ się zakończył lub te\ - jeśli wolicie - jakby moje
serce uznało ten dzień za zakończony.
Ra-Hau wyjął palec i podniósł mnie silną ręką. Z miną zarazem zagniewaną i
stropioną, ściągnąwszy brwi, obejrzał palec, potem swój członek, który, równie rozczarowany
jak Ra-Hau, opuszczał cię\ki łebek w ukradkowych podrygach, co wzbudziło nieoczekiwanie
wybuch gromkiego śmiechu u atletycznie zbudowanego tubylca. Zdawało się, \e zastanawia
się nad czymś przez kilka sekund, jeśli ci ludzie w ogóle są zdolni zastanawiać się nad czymś
tak jak my, a ja skorzystałam z okazji, \eby cichaczem podciągnąć sobie, jak umiałam,
majtki. Potem rozmawiał chwilę z Nawą-Na. Ta zaś klasnęła w dłonie i natychmiast zniknęła
w zagajniku.
- Och! Nie! - powiedziałam do siebie w nagłym przestrachu.
W moment pózniej faktycznie wróciła z jedną ze swoich piekielnych witek, świe\o
wyciętych z jakiejś nie znanej mi cienkiej i giętkiej trzciny. Moje pośladki napięły się
mimowolnie, tym bardziej, \e Nawa-Na rzuciła mi jeden z tych obrzydliwych uśmieszków,
mrugajÄ…c przy tym leniwie wielkimi oliwkowymi oczami z rodzajem zadowolenia lub
rozradowania. W porywie rozpaczy zwróciłam się do Ra-Haua z milczącym błaganiem, ale
nie wydawał się rozumieć. Wzruszył ramionami i gestem nakazał mi posłuszeństwo wobec
Nawy-Na. Dziewczyna, kiedy z najwy\szym trudem powstrzymywałam się, \eby nie rzucić
się na nią i nie stłuc jej na kwaśne jabłko, wzięła mnie za rękę i siadła kilka metrów od chaty,
na porośniętym trawą wzniesieniu, tu\ przed linią pierwszych drzew zagajnika. Podobnie jak
to znajdujące się na odkrytym terenie w środku wioski, wzniesienie mogło słu\yć za
ławeczkę. Potem przeło\yła mnie przez kolana i zachowując rytuał spuściła mi majtki.
Zciskając pośladki ze wszystkich sił, czekałam, a\ pręt spadnie na mnie, chocia\ zdawałam
sobie sprawę, \e im bardziej się napinam, tym sro\szy będzie ból. Mimo wstydu jeszcze raz
zwróciłam się do Ra-Haua, by błagać go o łaskę po raz ostatni. Szedł za nami krok w krok i
przyglądał się z wyraznym zachwytem moim nagim pośladkom. W tej samej sekundzie, w
której ju\ wiedziałam, ju\ czułam, \e spadnie na mnie ramię Nawy-Na, gwałtownym gestem
wyciągnął rękę, by powstrzymać dziewczynę. Widziałam, \e nad czymś się zastanawia,
podczas gdy jego rasowy, muskularny członek unosi się w całej okazałości. Podobnie jak
chwilę przedtem, Ra-Hau nachylił się nade mną i podniósł mnie jedną ręką. Owinięta wokół
moich ud damska bielizna zdawała się dra\nić go, tote\ podarł ją i odrzucił daleko. Potem
rzekł coś głuchym i niecierpliwym tonem do Nawy-Na. Przysięgłabym, \e ta spurpurowiała w
widoczny sposób na całym brązowym ciele. Jej ciemne oczy ciskały błyskawice, mięśnie jej
dolnej szczęki napięły się widocznie i gwałtownie potrząsnęła głową. Lecz Ra-Hau,
wyprostowany na całą wysokość swej gigantycznej talii, z masywnymi ramionami i klatką
piersiową jak fronton świątyni, nalegał z nie mniej gwałtowną władczością. Dla mnie uczucie
nieodpartego pośpiechu i szalonej niecierpliwości ogromnego tubylca stało się jasne, przede
wszystkim kiedy patrzyłam na jego członek, przylegający całkiem pionowo do brzucha i
dr\ący jak napięty powróz na wietrze. Tym razem Nawa-Na musiała ustąpić. Rzuciła mi
prawdziwie mordercze spojrzenie, posadziła mnie na tym samym miejscu, na którym sama
poprzednio się usadowiła - na trawiastym schodku, i kiedy przyglądałam jej się zaskoczona,
poło\yła się na brzuchu na moich udach i kolanach ze szczęką wcią\ zaciśniętą z wściekłości.
Myślę, \e ju\ wspomniałam, i\ tubylcy mają jakiś diaboliczny instynkt, który podpowiada im,
co odczuwają inni. Ra-Hau, który chciał, \ebym była bardziej powolna, i niewątpliwie, co tu
kryć, pragnął mnie zmusić, bym puściła soki w środku, zanim we mnie wejdzie, odgadł, \e
osiągnie swój cel lepiej, szybciej i pewniej, pozwalając mi ten jeden raz wychłostać i
upokorzyć Nawę-Na, ni\ gdyby ona miała znęcać się nade mną. I jest całkowitą prawdą, \e
serce natychmiast a\ podskoczyło mi z radości, i miałam wra\enie, \e pierwszy dreszcz ju\
rozkosznie marszczy tkankę mojej pochwy we wnętrzu brzucha. Miałam trochę trudności ze
zdjęciem przepaski biodrowej Nawie-Na, kiedy le\ała rozciągnięta na moich kolanach. Lecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]