[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w Reggiano musiałam uczestniczyć w tak wielu, że
w tej chwili sama mogłabym im przewodzić.
- Wkrótce będziemy musieli wziąć udział w mszy
dziÄ™kczynnej w katedrze Burano, choć jeÅ›li o mnie cho­
dzi, nie mogę z czystym sercem okazać niebiosom swej
wdzięczności, póki nie uda nam się pojmać hrabiego
Giovanniego. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie
mógÅ‚ zbiec daleko, moje wojska bowiem szybko oto­
czyły całe księstwo.
Znajdowali siÄ™ teraz sami w obstawionej statuetkami
komnacie, która jeszcze do niedawna była oficjalną salą
posłuchań hrabiego Giovanniego. Marco pochwycił
ElenÄ™ w ramiona.
- Musisz się zadowolić tylko kilkoma pocałunkami,
najdroższa - szepnÄ…Å‚ - gdyż lada moment zostanie do­
prowadzony tu na przesłuchanie Trevisano, kanclerz
i główny doradca hrabiego. Został ujęty, gdy ukradkiem
próbował opuścić miasto. Naszego kanclerza, Beltraf-
fia, jak rozumiem, pozostawiÅ‚aÅ› w Reggiano, by doglÄ…­
dał spraw państwa. To bardzo rozsądna decyzja.
- Rzeczywiście, zostawiłam w Reggiano Beltraffia,
zabrałam jednak ze sobą jego kuzyna, Taddea Forliego.
Od wielu lat peÅ‚niÅ‚ funkcjÄ™ prywatnego sekretarza Bel­
traffia i z tej racji poznał wielu dyplomatów Burano,
jest więc zorientowany w sprawach tego państwa dużo
lepiej niż ty czy ja. Dlatego uznałam, że bardzo się nam
przyda jego obecność.
- Bardzo mądrze. A teraz daj sobie skraść jeszcze
kilka pocałunków. Zza drzwi dobiegają już hałasy, co
oznacza, że przed nastaniem nocy nie zdołamy się sobą
nacieszyć. Dopiero teraz zrozumiałem, jak wiele czasu
i energii pochłania rządzenie księstwem, szczególnie
gdy wcześniej było tak zle administrowane. Nawet nie
wiesz, jak bardzo się cieszę, że już tu jesteś, by pomóc
mi w tym trudnym przedsięwzięciu.
Elenę uskrzydliły jego słowa. Powoli opadała z niej
obawa, że z roli niezależnej, dumnej władczyni zostanie
zepchnięta do pozycji nic nieznaczącego dodatku do
męża.
Po chwili dwóch rosłych strażników wprowadziło do
komnaty Raimonda Trevisana. Kanclerz Ubertiego nie
został skuty, gdyż Marco zarządził, żeby obchodzić się
z nim Å‚askawie. Obecnie Trevisano w niczym nie przy­
pominał przystojnego, pewnego siebie mężczyzny, któ-
ry stał u boku hrabiego Giovanniego w trakcie słynnej
wizyty w Reggiano. Miał kilkudniowy zarost, brudne
i poszarpane szaty, a na twarzy wyraz niekłamanego
oszoÅ‚omienia. Wciąż byÅ‚ w szoku po bÅ‚yskawicznej po­
rażce w wojnie, na którą tak pochopnie zdecydował się
wraz ze swoim panem.
SkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ nisko książęcej parze, siedzÄ…cej na wspa­
niaÅ‚ych fotelach znajdujÄ…cych siÄ™ w sali, na której upiÄ™­
kszanie nigdy nie szczędził środków poprzedni władca
Burano, zamiast przeznaczać je na ważniejsze cele, jak
na przykład unowocześnianie i wzmacnianie armii.
Luca, który wszedł do komnaty wraz z Trevisanem,
stanÄ…Å‚ za plecami swego dowódcy. ByÅ‚ uzbrojony i go­
towy na wszystko.
Pierwszy zabrał głos Marco:
- Czy mógłbyś mi podać jakieś powody, dla których
nie powinienem oddać cię w ręce kata i tym samym
ukarać za rolÄ™, jakÄ… odegraÅ‚eÅ› w wymuszeniu na Reg­
giano tej bezsensownej wojny?
- Tylko takie, że jako dobry sÅ‚uga musiaÅ‚em wypeÅ‚­
niać rozkazy swego pana, choć osobiÅ›cie uważaÅ‚em je­
go działania za niesłuszne.
- Czy powiedziałeś mu o tym? - spytała Elena.
- Tak jest. Jednak nie chciaÅ‚ przyjąć moich argu­
mentów.
- Jakże wygodne wytłumaczenie - rzucił kpiąco
Marco. - Tym bardziej że nikt nie jest w stanie potwier­
dzić twoich słów. Jeżeli jednak z dobrej woli poinfor-
mujesz nas o wszystkich ostatnich poczynaniach hra­
biego Giovanniego, a także wskażesz jego kryjówkę,
może łaskawie oszczędzimy ci katowskiego topora.
- Z najwiÄ™kszÄ… ochotÄ… zastosujÄ™ siÄ™ do twych ży­
czeÅ„, panie - odparÅ‚ spiesznie Trevisano. - Hrabia rzÄ…­
dził za pomocą strachu i terroru, natomiast w Reggiano
sprawy państwa załatwia się w zupełnie inny sposób.
Nie mogÄ™ oczekiwać, że miÅ‚oÅ›ciwi paÅ„stwo bez zastrze­
żeń obdarzą mnie zaufaniem, ale na znak mej dobrej
woli powiem od razu, że wedle mego mniemania hrabia
może się ukrywać w majątku ziemskim niejakiego Bo-
nettiego, którego własnoręcznie zabił kilka dni temu,
o czym jednak wciąż nie ma pojęcia jego żona. Krążą
pogłoski, że ów Bonetti osobiście zamordował dwóch
bratanków hrabiego, umożliwiając w ten sposób Gio-
vanniemu objęcie tronu Burano.
Słysząc to nazwisko, Marco stężał.
- Czy ten Bonetti nie miał przypadkiem na imię Er-
cole?
- Zaiste, miÅ‚oÅ›ciwy panie. Tak wÅ‚aÅ›nie brzmiaÅ‚o je­
go imiÄ™.
- Doprawdy, nie mógł skonać w bardziej dogodnym
dla hrabiego momencie - mruknął Marco i uśmiechnął
siÄ™ przelotnie, wprawiajÄ…c tym w zdumienie Trevisana.
Natomiast Elena aż zatchnęła się z wrażenia.
- Czy mam rozumieć, że hrabia rozkazał temu Bo-
nettiemu, by zabił jego własnych bratanków?
- Tak jest, pani - powiedział Trevisano. - Ponadto
na jego rozkaz ów Bonetti najprawdopodobniej zgładził
również prawowitego władcę Burano, brata hrabiego
Giovanniego. Już to samo wystarczy, by odpowiednio
ocenić byłego tyrana tego państwa.
- A także ludzi, którzy mu wiernie służyli, mimo że
przeczuwali, czego się dopuścił - wtrącił zimno Marco.
- Nic nie rozumiesz, panie! - wykrzyknął zdjęty
trwogÄ… Trevisano. - To jest bezwzglÄ™dny, okrutny czÅ‚o­
wiek. Nikt, kto przebywał w jego otoczeniu, nie mógł
siÄ™ czuć bezpieczny, tym bardziej że bywaÅ‚ też wyjÄ…t­
kowo kapryśny.
- I niekompetentny - wszedł mu w słowo Marco. -
Wbrew rozsÄ…dkowi bowiem nie przygotowaÅ‚ siÄ™ na od­
parcie ataku.
- PróbowaÅ‚em go ostrzec. - Trevisano z lÄ™kiem wy­
powiedział te słowa. - Ale nie chciał mnie słuchać. Do
tej pory zawsze odnosił sukcesy.
Marco popadł w dłuższe zamyślenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl