[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drogę do jej ust z pośpiechem, który mógłby ją przestraszyć,
gdyby tak doskonale nie współgrał z jej własnym. Zadrżała, a
on uniósł głowę.
- Jesteś pewna?
Wplotła palce w jego włosy i przyciągnęła go do siebie.
- Tak!
Przygryzła jego dolną wargę, kiedy wszedł w nią po raz
pierwszy. Westchnęła i objęła go nogami, unosząc biodra, by
mógł dotrzeć jeszcze głębiej.
Doprowadzała go do szaleństwa. Każdy jej cichy okrzyk,
każde westchnienie zbliżało go do spełnienia, chociaż tak
bardzo chciał, żeby to trwało jak najdłużej.
- Cholera - wysapał. - Chciałem, żeby było ci dobrze.
- Jeśli ma być jeszcze lepiej, to chyba umrę - odparła.
Nie mógł już dłużej czekać. Wstrząsnął nim dreszcz,
przestał ze sobą walczyć i kontrolować się. Szybciej. Mocniej.
Głębiej. Serce waliło mu jak młotem. Shay wychodziła mu
naprzeciw, stała się częścią jego samego, poruszała w tym
samym rytmie, tak samo biły ich serca.
Nagle poczuł, że Shay mocniej tuli się do niego, a jej
ciałem wstrząsają dreszcze. Krzyknęła.
Zareagował na to natychmiast. Uniósł się z okrzykiem i
wszedł w nią jeszcze raz, mocniej, a wtedy i jego ogarnęła
nieopisana rozkosz.
Potem opadł ciężko na bok i przyciągnął Shay do siebie.
Był tak wyczerpany, że nawet nie próbował otworzyć ust. Ona
widocznie też, bo przez długi czas leżeli, nic nie mówiąc. W
końcu Shay wyciągnęła rękę i pogłaskała go po brzuchu.
- Było... przyjemnie.
- Przyjemnie? - wysapał. - To było... coś niebywałego. -
Podobno mieliśmy spróbować robić to wolniej?
Leżała
w
zagłębieniu
ramienia
Alexa
i
wolno
przeczesywała palcami jego włosy. Pogrążona w myślach,
patrzyła na wzory, które malowała na suficie poświata
księżyca.
W ciągu minionych paru godzin przekonała się, że
prawdziwy seks nie zna granic, nie ma w nim zasad, są tylko
niezliczone, często nie odkryte jeszcze możliwości. Ale
najważniejszym odkryciem było to, że najwięcej radości może
dać akt miłosny z osobą, którą się kocha.
Co prawda nie było żadnych deklaracji, żadnych
miłosnych wyznań, mówienia o przyszłości, żadnych obietnic,
porozumień, gwarancji. Ale to nie miało znaczenia. Nie
zmieniało niczego. Zakochała się w Aleksie i czy to zostało
wypowiedziane głośno, czy nie, cofnąć tego nie było można.
Nie mogła jednak się oszukiwać - wiedziała, że czekają ją
trudne chwile. To, że Alex i jego synowie znaczyli już w jej
życiu tak wiele, nie oznaczało, że ona musi znaczyć tyle samo
dla niego. Przypomniała sobie, o czym rozmawiali wcześniej.
Źle go oceniła, uważając, że jest podobny do jej rodziców, i
przyjmując, że nigdy nie ma go w domu, bo przedkłada pracę
nad przebywanie z dziećmi.
Teraz wiedziała już, że tak nie było. Troszczył się o
synów, inaczej nie powziąłby tak szybko postanowienia, że
zostanie w domu, żeby się nimi zająć. Wciąż miała też w
pamięci to, co powiedział o śmierci swojej żony. „Do tej
chwili moje życie układało się wspaniale i nagle straciłem
wszystko, co dawało mi szczęście". Teraz zrozumiała motywy
jego postępowania. Ponieważ ból po stracie żony był tak
dotkliwy, tak dojmujący, nie chciał już nigdy narażać się na
coś podobnego i dlatego nie pozwalał nikomu - nawet
własnym synom - zanadto zbliżyć się do siebie. Tak, to był
logiczny wniosek.
Ale jeśli tak jest, to czy ona ma szanse pokonać
wzniesione przez niego bariery tylko dlatego, że się w nim
zakochała?
Westchnęła. Gdyby miała choć odrobinę instynktu
samozachowawczego,
zakończyłaby

znajomość
natychmiast, zanim sprawy zaszły za daleko. Powinna stąd
odejść, bo to najrozsądniejsza rzecz, jaką może zrobić.
Wiedziała jednak, że tak nie postąpi. Czy kiedykolwiek w
życiu
uciekała
przed
wyzwaniem?
Albo
przedkładała
bezpieczeństwo nad odkrywanie prawdy? Jak mogłaby odejść,
nie próbując chociaż dowiedzieć się, co jeszcze nastąpi
między nią i Alexem? Nie, nie może.
- Shay? - Alex poruszył się i dotknął jej. - Nie śpisz?
Obróciła się i zaczęła wpatrywać w jego twarz, szukając
odpowiedzi na swoje pytania. W słabej poświacie księżyca nie
widziała jego oczu, ale to i tak nie miało znaczenia, gdyż
zalała ją fala czułości. Była przekonana, iż on jej potrzebuje.
Wiedziała już, że pomimo wszelkiego ryzyka, pomimo ceny,
jaką być może będzie musiała zapłacić, ta chwila jest tego
warta.
- Nawet gdybym spała, to teraz już nie miałabym na to
ochoty - odparła, zbliżając usta do jego warg.
Objął ją mocno. Na razie tylko to się liczy.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
- Popatrz na tamtą chmurę - zawołał Nick. - Wygląda jak
Drakie!
- Aha, widzę. Masz rację, ona wygląda jak nietoperz -
powiedziała Shay, spoglądając we wskazanym kierunku.
Leżeli na plecach, stłoczeni w czwórkę - trzej chłopcy i
ona - na nadmuchiwanym materacu, pływającym po basenie, i
wyszukiwali znajome kształty wśród żeglujących po niebie
białych, kłębiastych chmur.
Znów była piękna, upalna pogoda i spędzili cały dzień na [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl