[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umiejętność argumentowania, że nie powstydziłby się jej nawet demon z Dwunastego Planu.
Wodzowie popierali wyprawę do Ir, lecz obawiali się smokojaszczurów.
- Mamut jest bronią okrutną - przemówił jeden z nich - lecz zwierzęta te panicznie boją się
zranienia i śmierci. Jeśli zetkną się z czymś, co ma nietypowy wygląd i zapach, jak te smoki, to
wpadną w panikę i uciekną, tratując własnych panów. Znalezlibyśmy się wtedy w bardzo
niedobrym położeniu.
- My, demony - odezwałem się - mówimy, że troska o siebie jest prawem naturalnym. Ale
czy nie macie żadnych magów, którzy mogliby unieszkodliwić te potwory?
- Mamy paru starych czarowników, lecz nadają się oni jedynie do leczenia bólu żołądka i
przepowiadania pogody. Jesteśmy odważnymi koczownikami i bardziej wierzymy uzbrojonemu w
miecz ramieniu niż oszukaństwom magii.
- Jeśli Paaluańczycy najadą Shevenitów - zastanawiał się inny - to rozwiązanie będzie
proste. Należy poczekać na chłód. Wtedy smoki, które są zimnokrwistymi jaszczurami, przestaną
się poruszać, gdyż zimno je sparaliżuje.
- To nasuwa mi pewien pomysł, jeśli wolno mi zabrać głos - wtrąciłem się. - Znam szamana
Zaperazich, jeśli  znam jest właściwym słowem, gdy mówię o człowieku, który chciał mnie
ofiarować swej bogini. W jego magicznym rynsztunku jest również zaklęcie chłodu; prawdę
mówiąc, w ten sposób mnie schwytali. Yurog zamroził mnie tak, że nie mogłem się ruszyć. Gdyby
nam się udało przekonać pana Yuroga, by użył swego zaklęcia przeciwko Paaluańczykom...
Propozycja spotkała się z okrzykami akceptacji ze strony wodzów.
- Dobrze! - zdecydował chan. - To znaczy, jeśli pan Zdim potrafi zachęcić tego barbarzyńcę
do naszego przedsięwzięcia. Podejdziemy do Ucha Igielnego i zobaczymy, co zdziała jego siła
przekonywania.
A teraz - ciągnął - kolejna sprawa. Nie mamy jeszcze na piśmie umowy z syndykami.
Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy się wykrwawili na śmierć dla ich dobra przed zawarciem
odpowiedniego porozumienia. Znamy tych oszustów zbyt dobrze. Moglibyśmy poświęcić dla nich
połowę naszego narodu, lecz gdy nie będziemy mieli kawałka pergaminu, to oni powiedzą:  Nie
jesteśmy wam nic winni, nie umawialiśmy się, że chcemy waszej pomocy .
Wystąpienie chana spotkało się z powszechnym poparciem. Niemal wszyscy Shvenici byli
niepiśmienni, mieli więc zabobonny stosunek do słowa pisanego. Poza tym dostatecznie dobrze
poznałem syndyków, by nie mieć wątpliwości, że obawa Shvenitów przed oszukaństwem jest
oparta na faktach.
Ostatecznie zdecydowano, że ekspedycja w sile pięciu tysięcy wojowników i stu mamutów
zostanie wysłana pod Ucho Igielne. Jeśli uda mi się nakłonić Yuroga do wstąpienia do naszej armii,
to pomaszeruje ona do Ir przez Solymbrię, która nie będzie w stanie przeszkodzić nam w przejściu.
Po targach zgodziliśmy się zasadniczo na warunki, które oferowali syndykowie: jedna
marka dziennie dla człowieka, sześć pensów za dniówkę mamuta i w całości nie więcej niż ćwierć
miliona marek. Upierali się, by określić minimalną zapłatę na sto tysięcy marek, na co się
zgodziłem.
Przed zaatakowaniem Paaluańczyków należało jednak dołożyć wszelkich starań, by
uzyskać od Iriańczyków potwierdzenie obietnicy na piśmie. Rozwiązanie tego problemu, ze
względu na oblężenie Ir, miało czekać na stosowny moment. Wreszcie Theorik powiedział:
- Hvaednirze, któregoś dnia zastąpisz mnie, nadszedł więc czas, byś się uczył sztuki
samodzielnego dowodzenia. Dlatego ty poprowadzisz tÄ™ wyprawÄ™. Dam ci znajÄ…cÄ… siÄ™ na rzeczy
radę wojenną, złożoną z doświadczonych dowódców, i radzę ci zważać na ich słowa.
- Dziękuję ci, wuju - odpowiedział książę Hvaednir.
X - Generał Ulola
Pomaszerowaliśmy więc do Ucha Igielnego. Nasi zwiadowcy złapali jednego z ludzi
plemienia Zaperazi, powiedzieli mu, że chcemy rozmawiać z szamanem Yurogiem i puścili wolno.
Po pewnym czasie Yurog wyszedł spoza skał. Z łatwością przekonaliśmy go, by się do nas
dołączył, oferując mu jako zapłatę dziesięć wołów; pięć teraz, a pięć po powrocie z kampanii. Gdy
podążaliśmy w dół po południowym stoku przejścia, starzec, kołysząc się na grzbiecie mamuta,
wyznał:
- Dobrze być szaman, ale ja chcieć widzieć cywilizacja, spotkać wielkich czarownik, uczyć
wysoka magia. Po wielu latach skaliste góry i tępi jaskiniowcy to wielka nuda.
Na granicy z Solymbrią pojawił się problem, jak mamy traktować Solymbriańczyków.
Powiedziałem Shnorriemu:
- Uważam, że nie są oni w stanie zatrzymać waszej armii w marszu do Ir, gdyż kraj jest
kompletnie zdezorganizowany przez rządy półgłupka. Lecz wkrótce odbędą się u nich kolejne
wybory i tym razem los może wskazać kogoś bardziej kompetentnego. Jeśli Hvaednir pozwoli
ludziom, by rabowali, gwałcili i mordowali, to wracając z kampanii możecie być zmuszeni do
wywalczenia sobie przejścia przez Solymbrię.
W czasie posiedzenia najbliższej rady wojennej Shnorri podniósł tę sprawę. (W spotkaniach
rady uczestniczyłem jako przedstawiciel Ir.) Jeden z wodzów powiedział:
- Któż jest tym o zajęczym sercu? Kto chce, byśmy łagodnie i ckliwie traktowali nędznych
posiadaczy? Precz z nim! Jeśli nasi dzielni chłopcy przelecą parę solymbriańskich dziewuch, to
Solymbriańczycy mogą uważać to tylko za zaszczyt, że nasza bohaterska krew trafi w ich
zdegenerowane żyły.
- Nawet szczur potrafi ugryzć, jeśli się go zapędzi do rogu - zauważył inny z rady. - Dlatego
zgadzam się z księciem Shnorrim. Jeśli przydusimy te solymbiańskie szczury za bardzo, to z
pewnością będą chcieli się odgryzć. Zabicie dziesięciu za jednego naszego nic nam nie da. Ten
jeden zabity będzie dla nas więcej wart na stepie, gdy wybuchnie wojna z Gendingami.
- E tam, pieprzyć Solymbiańczyków! - rzucił pierwszy. - Przejdziemy przez nich jak gorący
nóż przez masło. Czyście już zapomnieli, jak za rządów chana Yngnala złupiliśmy miasto Boaktis,
a posiadacze zmykali przed nami jak króliki?
Shnorri zauważył:
- Pamiętam również, że gdy nasza armia wracała przez góry Ellornas, połączone siły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl