[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innego - poprawił się uczciwie. - Byliśmy oboje zmęczeni
i wzajemnie wpakowaliÅ›my siÄ™ w niepotrzebnie skomplikowa­
ną sytuację. Właściwie próbuję ci powiedzieć, że doceniam to,
co dziÅ› zrobiÅ‚aÅ›. NieÅ‚atwo udawać żonÄ™ caÅ‚kowicie obcego męż­
czyzny, ale ty doskonale zagrałaś swoją rolę. Jestem pewien, że
tylko Patrick i Lucy znają prawdę. Dotrzymałaś swojej części
umowy i ja muszę zrobić to samo. Przyjechałaś tutaj poznać
Justina Darke'a i powinnaÅ› dopiąć swego. Stosunki miÄ™dzy wa­
mi nic mnie nie obchodzą, o ile w ciągu najbliższych dwóch
tygodni nie podważą wiarygodnoÅ›ci naszego rzekomego maÅ‚­
żeństwa. Przepraszam, że stawiam to tak otwarcie, ale ogromnie
zależy mi na zawarciu tego nowego kontraktu. Skoro oboje
jesteśmy dorośli, sądzę, że uda się nam obojgu osiągnąć nasze
cele. I dlatego obiecuję, że odtąd nie będę wtrącać się do ciebie
i Justina.
- Dziękuję - odparła głucho. Z pewnością nie to chciała od
niego usłyszeć.
Ta rozmowa miała oczyścić atmosferę, ale gdy oboje kładli
się spać, Claudia czuła się jeszcze gorzej. Tej nocy nie trzeba
było stawiać między nimi poduszki. Atmosfera przygnębienia
stanowiła bardziej skuteczną barierę. Claudia długo czuwała
bezsennie, odwrócona bokiem, przytłoczona świadomością, że
David leży tylko kilka centymetrów od niej. Ale przecież zapo­
wiedział, że to, co stało się wczoraj, już się nigdy nie powtórzy.
Dopóki nie zaszkodzi jego reputacji u szejka, może spędzać
urlop, jak planowała - jak chce i z kim chce. Tego przecież
pragnęła, prawda?
Gdy Claudia się obudziła, Davida już nie było. Wmawiała
R S
116
sobie, że się z tego cieszy,ałe pokój wydawał jej się wyjątkowo
pusty. W czasie śniadania zadzwonił telefon. Wściekła była, że
poczuła rozczarowanie, kiedy stwierdziła, że to tylko Lucy.
Kuzynka zawiadamiaÅ‚a jÄ…, że zaraz przyjedzie po ClaudiÄ™ sa­
mochód i przywiezie ją do klubu. Patrick i David wyszli o świ-
cie i będą zajęci przez cały ranek, ale postarają się zdążyć na
wspólny lunch.
Claudia pojechała więc do klubu, gdzie Lucy siedziała już
przy basenie.
 A oto i pani Stirling - roześmiała się. - Nie zliczę, ile osób
opowiadało mi, jaką cudowną parę stanowisz razem z Davidem.
Z trudem udało mi się utrzymać powagę.
- Zabawne, jak Å‚atwo ludzie wierzÄ… w to, co im siÄ™ opowiada
- zdobyła się na uśmiech Claudia.
- Gdybym nie wiedziaÅ‚a, o co chodzi, mnie też byÅ‚oby trud­
no uwierzyć, że nie jesteÅ›cie w sobie szaleÅ„czo zakochani. - Lu­
cy przyglądała jej się z namysłem. - Byłaś bardzo przekonująca.
A myślałam, że nie lubisz Davida.
- No cóż...  Claudia drgnęła. Wiedziała, że musi teraz
. postępować bardzo ostrożnie. Jeśli powie, że go nie znosi, Lucy
zacznie coÅ› podejrzewać. Z drugiej strony nie chciaÅ‚a, by ku­
zynka sądziła,. że on się jej podoba. - Och, po prostu byłam
w kiepskim nastroju  siliła się na obojętność. - To nie znaczy,
żebym go nie lubiła. Wolałabym tylko nie spędzać z nim tyle
czasu, chciałabym raczej poznać lepiej Justina.
- Też myślałam, że spodoba ci się Justin. - Lucy zdawała
się przyjmować za dobrą monetę wyjaśnienia Claudii.  Jest
wspaniały. I uważa, że ty także jesteś cudowna. Doszłam do
wniosku, że sporo gadałaś z nim wczoraj wieczorem. Kiedy
wyszliście, wciąż Opowiadał, jak się tobą zachwyca. Szkoda, że
on musi cię uważać za żonę swojego szefa. Inaczej wszystko
ułożyłoby się doskonałe.
R S
117
- Wiem, to już mój pech. Wreszcie spotykam tego najlepsze­
go faceta i nic nie mogę poradzić. Gdyby nie David Stirling,
przezwyciężyÅ‚abym wszystkie przeszkody. Być może cieszyÅ‚a­
bym się, że już mam trzydziestkę.
- Trzeba coś wymyślić. - Lucy nie chciała pogodzić się
z myślą, że Claudia straci taką wspaniałą okazję. - Nie możesz
uwodzić Justina, skoro on uważa cię za żonę Davida. To nie
byłoby w porządku wobec jednego i drugiego, i wobec Patricka
zresztą też. Lecz jeśli David przekona się, że nie zrobisz żadnego
głupstwa, to może zgodzi się powiedzieć Justinowi prawdę.
Claudia pomyślała, że wołałaby umrzeć, niż prosić o to Da-
vida, ale mruknęła coś wymijająco. Na szczęście przy basenie
pojawiła się Fiona z matką. W ostrym słońcu pustyni Fiona
wyglądała jeszcze bardziej świeżo i ładniej niż poprzedniego
wieczoru i była ujmująco zachwycona spotkaniem z Claudią.
Widać byÅ‚o, że z przyjemnoÅ›ciÄ… zamieniÅ‚aby swój wdziÄ™k mÅ‚o­
dości na jej obycie i swobodę towarzyską. Skierowała znów
rozmowÄ™ na pracÄ™ w telewizji. Najwyrazniej bardzo jej to im­
ponowało. Claudia pomyślała, że gdyby Fiona musiała zaczynać
karierÄ™ tak jak ona, od pozycji asystentki sekretarki, ta praca nie
wydawałaby jej się aż tak godna pożądania.
- O! - zawołała nagle Lucy. - Już są! David, Patrick.
John... o, i Justin. - Mrugnęła do Claudii, której serce drgnęło
jednak na dzwięk imienia Davida. - Nieczęsto widujemy tu
Justina o tej porze.
Fiona zarumieniła się lekko. Zerwała się z fotela. Claudia
zmusiła się, by zostać na swoim miejscu i spokojnie czekała na
nadejście mężczyzn.
David zawahał się, podchodząc. Patrick cmoknął przelotnie
Lucy i było oczywiste, że on powinien zrobić to samo, witając
siÄ™ z ClaudiÄ…. Ale przecież obiecaÅ‚... ZdecydowaÅ‚ siÄ™ na kom­
promis i pogłaskał ją po włosach.
R S
118
 Jak poszło wam na zebraniu? - spytała, by ukryć, jak
bardzo ją to zmieszało.
- Niezle. W każdym razie zasłużyliśmy na lunch.
- Oczywiście wszyscy już wiemy, dlaczego Davidowi tak
zależy na podpisaniu teraz kontraktu - odezwaÅ‚ siÄ™ John Phil­
lips, niosąc tacę z drinkami. - Podobno potrzebuje pieniędzy,
by zaopatrywać żonę w pierścionki z diamentami i szafirami,
- Rzucił na Claudię żartobliwe spojrzenie.
- Nie mówiÄ…c już o szeÅ›ciorgu dzieciach - dodaÅ‚ dobrodu­
sznie Patrick.
- I dwóch miesiącach miodowych - dorzucił Justin,
Najwyrazniej drażnili siÄ™ z Davidem przez caÅ‚y ranek. Clau­
dia przypomniała sobie z poczuciem winy własną historyjkę
o sześciorgu dzieciach. Pamiętała również, że coś mówiła
o pierÅ›cionku, Ale te dwa miodowe miesiÄ…ce? SpojrzaÅ‚a pytajÄ…­
co na Davida, oczekujÄ…c od niego wyjaÅ›nieÅ„, on jednak uÅ›mie­
chnÄ…Å‚ siÄ™ tylko zagadkowo.
- Zdaje się, że wszyscy byli dość zaskoczeni, słysząc od
ciebie, że jedziemy na Seszele, a ode mnie, że wybieramy się
do Wenecji - rzekł pobłażliwie. - Musiałem się przyznać, że nie
doszliśmy do porozumienia w tej sprawie.
- No cóż, pobyt w Wenecji to właściwie nie jest miesiąc
miodowy - powiedziaÅ‚a, zgadujÄ…c, że wszyscy oczekujÄ… jej ko­
mentarza. - Mieliśmy tam pojechać tylko na dłuższy weekend.
- Widzę, że masz żonę o kosztownych upodobaniach -
uśmiechnął się wyrozumiale John Phillips.
- Zaczynam zdawać sobie z tego sprawę - przyznał David. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl