[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stępnej zaległa niesamowita cisza, przerywana tylko dzwiękiem kropli spadających z
wielkich tropikalnych liści. Potem rozbrzmiała szalona wrzawa owadów. Cała wyspa pa-
rowała.
Imogen gwałtownie wstała od stołu i zaczęła chować resztki jedzenia. Tom nic nie
mówił, ale było oczywiste, że zmienił zdanie co do pocałunku.
Tak łatwo dać się ponieść ciemności i pełnemu emocji teatrowi burzy. W końcu
Tom był tylko mężczyzną. Kto by go obwiniał za to, że zapomniał o Julii i dał się skusić
kobiecie, która przylgnęła do niego jak rzep?
Czy za to, że się rozmyślił, gdy zapalili światło?
Najlepiej udawać, że nic się nie wydarzyło, stwierdziła Imogen. Tom nadal jest jej
szefem. Za dwa tygodnie wracajÄ… do pracy.
Nawet gdyby ją pocałował, toby nic nie znaczyło. Nie chciała być kiepskim substy-
tutem Julii.
Omal się nie wygłupiła. To się więcej nie powtórzy. Koniec z trzymaniem się za
ręce, przytulaniem, fantazjowaniem o pocałunku. Umówili się, że będą zachowywać się
jak przyjaciele.
R
L
T
Nazajutrz po przebudzeniu Imogen ujrzała błękitne niebo. Powietrze było przejrzy-
ste, a kiedy jak zwykle wybrali się na rafę, powitała ich tak spokojna woda, że trudno by-
ło uwierzyć w gwałtowność burzy. Gdyby nie intensywność zapachów, ciężkich i boga-
tych po deszczu, Imogen pomyślałaby, że to był sen.
Miała nadzieję, że pożądanie, jakie w niej obudził Tom, okaże się tylko snem.
Tymczasem w jasnym świetle dnia, podkreślającym każdą zmarszczkę wokół jego oczu,
jeszcze się pogłębiło.
Pamiętała jednak o złożonym sobie przyrzeczeniu.
Całą drogę radośnie trajkotała, pragnąc zrobić wrażenie dziewczyny zbyt naiwnej,
by w jej głowie zrodziły się lubieżne myśli na temat szefa.
Z ulgą włożyła maskę i ukryła twarz pod wodą, zatracając się w fascynującym
świecie. Cisza działała kojąco. Istniała tylko chłodna woda i dryfujące wielobarwne ryby.
Kiedy Tom dał jej znak, że pora wracać, czuła się o wiele lepiej. A gdy łódz mknęła po
falach, znów była sobą.
Widzisz, potrafisz, pogratulowała sobie chwilę pózniej. Usiadła na leżaku w słońcu
i otworzyła książkę. Minionego wieczoru przeżyła chwilę jakiegoś zaćmienia umysłowe-
go. Składała to na karb burzy. Będzie traktować Toma jak przyjaciela i cieszyć się waka-
cjami, nie martwiąc się, jak ułożą się ich relacje w pracy.
Jedno nie ulegało wątpliwości. Nie wyobrażała sobie, by w Londynie byli przyja-
ciółmi. Za bardzo się różnili. Tom nie byłby szczęśliwy, leniuchując na kanapie, podczas
gdy ona plotkowałaby z Amandą, wnikliwie analizując kolorowe magazyny i sprawdza-
jąc swoją wiedzę na temat telenowel. Tom nie zadzwoniłby po jedzenie na wynos, gdyby
lodówka świeciła pustkami. W niedzielę nie wylegiwałby się w łóżku do południa.
Nigdy nie pogodziłby się z bałaganem w ich mieszkaniu. On potrzebował kogoś
takiego jak Julia - wspaniała, cudowna, inteligentna Julia, która w niedziele zwiedza ga-
lerie sztuki i mieszka w nieskazitelnie czystym apartamencie.
Kiedy Tom nadszedł ze szklanką świeżego soku, z radosnym uśmiechem odłożyła
książkę.
- Jesteś świetnym barmanem - oznajmiła. - Będę ci winna wiele kaw, jak wrócimy
do biura.
R
L
T
Warto mu przypomnieć, że nie zapomniała o rzeczywistości, nawet jeżeli poprzed-
niego wieczoru odniósł takie wrażenie.
- Prawdę mówiąc, te kawy należą się Alemu - odparł Tom, siadając na leżaku
obok. - To on to wszystko przygotowuje. Właśnie kończył sprzątanie po burzy, kiedy
sprawdzałem pocztę. - Zakręcił sokiem w szklance, ściągając brwi. - Wiesz, co jest dziś
wieczorem?
- Nie, a powinnam?
- Próbował mi o czymś powiedzieć, ale niezbyt go zrozumiałem.
- Nie mam pojęcia. Może jakaś impreza w hotelu? Może pytał, czy mamy ochotę
wziąć w tym udział?
- Boże, mam nadzieję, że nie. - Toma ogarnęło przerażenie. - Powiedziałem mu
okej. Uznałem, że tak będzie prościej, niż starać się go zrozumieć. Ale może ty masz
chęć tam pojechać i poznać nowych ludzi?
Normalnie byłaby zachwycona, ale teraz nie budziło to w niej entuzjazmu. Zostały
im dwa tygodnie. Nie chciała dzielić się Tomem z innymi nawet przez minutę. Tego jed-
nak nie mogła mu powiedzieć.
- Może być przyjemnie - odparła. - Zobaczymy, co będzie się działo.
- Jesteś gotowa? - Imogen usłyszała wołanie Toma z werandy, kiedy pociągnęła
szminką wargi. - Ali już czeka z łodzią.
Imogen włożyła na tę okazję swoją jedyną elegancką suknię. Była kremowo żółta,
z jedwabistego śliskiego materiału, który po dniu spędzonym na słońcu miło chłodził.
Starała się zachować rozsądek i jak najwięcej siedzieć w cieniu, pomimo to słońce za-
barwiło jej skórę na kolor ciepłego złota. W jej włosach pojawiły się jaśniejsze pasemka.
Suknia doskonale podkreślała jej opalone ciało.
- Ciekawe, co to będzie - powiedziała do Toma, wkładając kolczyki, kiedy dołą-
czyła do niego na werandzie.
- Zaraz siÄ™ przekonamy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]