[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rodzeństwa.
Powoli skierowała się w stronę uchylonych drzwi i ostrożnie je
popchnęła. Na łóżku zobaczyła małą skuloną postać, którą wstrząsał płacz.
- Jenny? Kochanie, co z tobą? - Podeszła pośpiesznie do dziewczynki,
usiadła przy niej na brzegu łóżka i objęła ją.
- Mój tata nie żyje. Zatłukli go na śmierć - chlipnęła. Elise westchnęła z
drżeniem. Biedne dziecko, w tak krótkim czasie straciło oboje rodziców!
Dlaczego jednak tak rozpacza nad ojcem, skoro się go panicznie bała?
Jenny podniosła głowę i popatrzyła na Elise. Twarzyczkę miała mokrą
od łez.
- Kłócili się po pijanemu i tatę ugodzili w brzuch. Marta była na
pogotowiu, żeby go zinfikować.
- Zidentyfikować - poprawiła ją Elise. - Też musiałam, gdy umarł mój
tata. Jak Marta to przyjęła?
- Powiedziała tylko:  Dzięki Bogu to on".
Elise przeszły ciarki, bo w głębi duszy pomyślała dokładnie to samo.
Ale nie od razu. Przez moment przypomniał jej się własny ojciec
przykryty białym prześcieradłem. Leżał na stole w chłodnym
pomieszczeniu, a kiedy konstabl odsłonił prześcieradło, przeraziła się.
Ojciec był żółty i spuchnięty, z dziwnym grymasem na twarzy. Poza tym
zrobił się jakiś taki mały. Zapamiętała go jako przystojnego i postawnego
mężczyznę, zanim pogrążył się w pijaństwie.  Najprzystojniejszy
mężczyzna na całej ulicy", mawiała mama. W drodze do domu Elise
złościła się na konstabla, który jej powiedział, że czas leczy rany. Jak
gdyby czas mógł wymazać z pamięci wszystkie okropne sceny,
wyzywającego na matkę ojca z przekrwionymi oczami, bez zębów,
któremu z ust ciekła ślina, czy widok martwego ciała leżącego na gołym
stole. Te wspomnienia wryły się na zawsze w pamięć.
- Ale ty płaczesz - zagadnęła delikatnie dziewczynkę.
- Dlatego, że to był mój tata. Dzieci na podwórku wyśmiewają się ze
mnie i nazywają mnie sierotą. Nie wiem, co to znaczy, ale myślę, że coś
brzydkiego.
- To słowo oznacza, że nie masz rodziców, a na to nic nie możesz
poradzić. To oni powinni się wstydzić, że cię teraz przedrzezniają. Powinni
raczej starać się być dla ciebie milsi. Wiesz co, pójdziesz teraz ze mną do
domu, a ja ugotuję coś smacznego na kolację. Gdzie jest Hjalmar i Marta?
- Nie wiem. - Dziewczynka pokręciła głową.
- Pewnie wrócą do domu póznym wieczorem?
- Tego też nie wiem, ale myślę, że przynajmniej Marta wróci. Elise
wstała.
- Chodz, Jenny. Napiszemy na kartce wiadomość dla Marty, a potem
pójdziesz ze mną. Mamy w rodzinie jeszcze jednego małego chłopczyka,
który ma na imię Isac i jest troszkę starszy od Hugo. Potrzebujemy pilnie
opiekunki.
Jenny wstała i brudnym rękawem sukienki wytarła łzy.
- A skąd go dostaliście? Sam do was przyszedł?
- Hilda, moja siostra, jest jego mamą. Była za młoda, gdy go urodziła,
by się nim wtedy zająć. Teraz go odzyskała.
- A to miał szczęście. Ja to bym chciała, gdyby się pojawiła nagle jakaś
miła pani i powiedziała, że jest moją mamą. Moja prawdziwa mama była
miła - dodała pośpiesznie. - Ale wciąż chorowała. Nie chciała, byśmy
wchodzili do izby. Mówiła, że tam straszny smród, no i bała się, że nas
zarazi.
Elise wzięła ją za rękę i pozwoliła jej mówić, gdy szły Maridalsveien.
Raz po raz tylko jej przerywała.
- Posłuchaj ptaków, Jenny! Już przyleciały szpaki, pliszki i zięby. I
popatrz na kwiaty, które wzeszły tam w zaciszu pod ścianą domu! Tam
najszybciej stopniał śnieg.
Ale Jenny słuchała jej tylko jednym uchem, bo tyle jej miała do
powiedzenia o tym, co się zdarzyło od ich ostatniego spotkania.
Kiedy wreszcie dotarły do Beierbrua, wybiegli im na spotkanie Peder i
Evert.
- Co tak długo cię nie było, Elise? - zawołał Peder, ale w tej samej
chwili zauważył Jenny i zwolnił. - W skrzynce leżał list bez znaczka.
Elise popatrzyła na niego zdziwiona.
- Do mnie? - zapytała i serce zabiło jej mocniej. Czy to możliwe, by
wrócił Johan i zostawił jej wiadomość? - Może byście wymyślili coś, w co
byście się mogli pobawić z Jenny. Obiecałam jej, że ugotuję coś
smacznego na kolację.
Peder i Evert wymienili spojrzenia, zastanawiając się, w co się można
bawić z dziewczyną. Dziewczyny bawiły się lalkami albo skakały na
skakance. Domyślili się jednak, że jeśli nie okażą gotowości do
współpracy, ominie ich smaczna kolacja.
Nagle Peder rozpromienił się i zawołał:
- Możemy pobawić się w sklep! Urządzimy go w komórce na drewno.
Jenny stanie za ladą, a ja z Evenem będziemy kupować karmelki i syrop.
- Zwietny pomysł! - pochwaliła go Elise. - Dostałam trochę pustych
butelek i puszek ze sklepu od Magdy, które przydadzą się latem, gdy się
wybierzemy na jagody. Na razie możecie sobie pożyczyć.
Otworzyła drzwi komórki i pokazała im dużą okrągłą czerwoną puszkę
ze złotym napisem:  Kakao. Kraft, Kristiania", i z obrazkiem chłopca w
marynarskim ubranku, który trzymał proporczyk z napisem  Napój
czekoladowy".
Peder popatrzył na piękną puszką z obrazkiem i zapytał:
- Czy od czekolady jest się silnym? Elise posłała mu zdziwione
spojrzenie.
- Tak szybko udało ci się to przeczytać? Brawo, Peder!
W tej samej chwili Evert zawołał zachwycony:
- Spójrzcie na to. Na tym obrazku jest cały dom.  Kupuj zawsze paloną
kawę u Knudsena i Spółki, Pilestraedet i Theatergaten!"
- A zobacz tę butelkę! - zawołał Peder ożywiony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl