[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i w polskiej polityce ludziom, którzy powinni z nich zniknąć na wieki wieków amen.
Mało tego, do tego grona dołączyły hordy im podobnych, no bo skoro mogą tamci, to
dlaczego nie podobni, tylko trochę młodsi. Ktoś sprawił, że w polskim życiu publicz-
nym znalezli się Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski, ktoś był promotorem
ich błyskawicznych karier. Chyba że tylko wydawało się, iż to perły, a potem okazało
się, że jednak nie perły. Dalszym ciągiem tej drogi było zdemolowanie idei telewizji pu-
blicznej, zawężenie przestrzeni publicznej debaty i bez eufemizmów ograniczenie
wolności słowa. Jedni, których nie rozliczono, cynicznie wkradli się w łaski elektoratu,
odwołując się do lęków, frustracji, zawiści i oczywistych w pierwszym okresie polskich
przemian trudności. Inni, ci z solidarnościowego pnia, uznali, że dostali od historii man-
dat i moralne prawo sprawowania władzy, więc jeśli społeczeństwo ich nie popiera, to
oznacza, że nie dorosło ono i w związku z tym aż tak bardzo nie należy się nim przej-
mować. Niestety, zgubne skutki relatywizacji dotknęły też tych, którzy zdawali się mieć
patent na moralność. Antykomuniści wykonali ogromną pracę dla skompromitowania
67
polskiej demokracji, pracę może mniej zorganizowaną, ale równie imponującą w skut-
kach, co działania ich politycznych przeciwników z partii postkomunistycznej.
PRL był nie tylko złem, mówią adwokaci ludowej ojczyzny. Na użytek rozważań
o upadku etosu i publicznej moralności w Polsce lepiej jednak powiedzieć, że PRL nie
był całym złem. Były przecież demoralizujące pokolenia naszych przodków zabory,
była okupacja. Tak, ale jednocześnie po długiej nocy zaborów mieliśmy dwudziesto-
letni czas nobilitacji patriotyzmu, obywatelskich cnót i wierności państwu. Nie ma co
tamtego czasu idealizować. W polityce, owszem, było wtedy wiele brudu, był agresyw-
ny antysemityzm z ohydnym numerus clausus i z get tem ławkowym, była Bereza,
była sterowana demokracja, był dyzmizm. Ale tamto państwo miało swój etos, tamto
społeczeństwo miało swój etos. Chyba nie przez przypadek mów się do dziś o przed-
wojennych nauczycielach, o przedwojennych dozorcach. Przed wojnÄ… administracja
w Polsce była stabilna, sprawna i skuteczna. Przed wojną istniał w Polsce etos służ-
by urzędniczej. Dozorcy robili to, co do nich należy, nauczyciele nie tylko uczyli, ale
i wychowywali, poczta działała bez zarzutu, pociągi chodziły jak w zegarku. Z demo-
kracją było krucho, ale była moralność. Może czasem dla dobra państwa jest ona nawet
68
ważniejsza niż demokracja. Widocznie coś pękło dopiero po drugiej wojnie. Chyba nie
przez przypadek starsi ludzie mówią dziś, że w pokoleniu wojennym funkcjonował etos
gotowości na śmierć za ojczyznę. I tak musiało być, skoro rzeczywiście szli jak ka-
mienie przez Boga rzucane na szaniec , skoro naprawdę my, Polacy, strzelaliśmy do
wroga z diamentów. Aleksander Bocheński pisał w Rzeczy o psychice narodu polskie-
go, że zgodnie działały w przedwojennej Polsce kodeksy etyczne Monteskiusza, prawa
honoru i religii. Ale nie tylko pod zaborami i nie tylko w czasie okupacji mówiło się
głośno o Polsce, niepodległości i patriotyzmie. Bardzo dużo mówiło się o tym także za
PRL-u. Nawet wtedy te słowa dla bardzo wielu ludzi bardzo wiele znaczyły. Czy dzisiaj
przestało się mówić o niepodległości i wolnej Polsce, bo już ją mamy? Może, w jakimś
stopniu. Po co mówić o jedzeniu, skoro lodówka pełna. Ale czy tylko dlatego?
69
GDZIE JEST LEKARSTWO?
Kisiel napisał kiedyś, że z psów chowanych pod szafą mogą wyrosnąć tylko jamniki.
Trzeba przyznać jamnikom, że są psami rasowymi, ale czy rzeczywiście jesteśmy taki-
mi jamnikami? Wszyscy? W normalnych okolicznościach normy i standardy określa
i narzuca wszystkim klasa średnia. Jaka ona u nas jest? Słabiutka. Trudno więc, by była
zdolna te standardy wyegzekwować. Od czego zacząć naprawę Polski i kto oraz gdzie
mają zacząć? Nie lekceważę perspektywy jakiegoś politycznego przełomu w Polsce.
Nie lekceważę pomysłu zmiany III Rzeczypospolitej na IV, ale trudno sobie wyobra-
zić, że przełom czy jakakolwiek zmiana będą miały jakikolwiek sens, jeśli nastąpi tylko
zmiana cyferek, a nie nastąpi w społeczeństwie głęboka zmiana postaw moralnych.
Już Arystoteles dowodził, że polityka i moralność są ze sobą nierozerwalnie złączo-
ne. Co nie znaczy, że polityka nie ma być pragmatyczna, chłodna i skalkulowana.
W jednym z kalifatów zarządcę, który brał łapówki, na rozkaz kalifa obdarto ze
skóry. Posłużyła ona do obicia fotela następcy owego urzędnika. Ale korupcja trwa-
ła. Dlaczego? Bo ludzie mieli ją we krwi. Robert Putman, który napisał słynną pracę
70
o włoskim samorządzie regionalnym, stwierdził, że te same instytucje wygenerowały
zupełnie inny porządek społeczny i zupełnie inną atmosferę w północnych i w połu-
dniowych Włoszech. Stało się tak, bo mieszkańcy południowych Włoch uznawali inne
wartości niż mieszkańcy Włoch północnych. Stąd na południu była korupcja i stosunki
niemal mafijne, a na północy zapanował porządek.
O wartościach, które muszą być żywe, jeśli żywa i zdrowa ma być demokracja,
nie przez przypadek pisano od kilku tysiącleci. To, o czym pisał Arystoteles, prawie
dwadzieścia wieków pózniej stwierdził jeden z twórców amerykańskiej demokracji. Ja-
mes Madison zwracał uwagę, że założywszy właściwy system kontroli i równowagi
można sądzić, iż obywatele poczują się zachęceni do postępowania w sposób prawny
i zatroszczą się zarówno o własne, jak i o publiczne dobro. Ale cnota jest nieodzow-
na. Instytucje nie mogą bez niej funkcjonować . Z kolei jezuita i prawnik Heinrich
Pesch pisał w wieku dziewiętnastym, że żadna ekonomia nie może dobrze funkcjono-
wać bez uczciwej pracy, uczciwego postępowania, gotowości do współpracy i innych
cnót obywatelskich. Myśli Madisona i Pescha rozwijał człowiek, który o amerykańskiej
demokracji świetnie pisał prawie dwa wieki pózniej Michael Novak. On też prze-
71
konuje, że prawidłowe funkcjonowanie instytucji zależy w wielkim stopniu od etosu
funkcjonującego we wspólnocie i od praktykowania przez jej członków pewnych cnót.
Demokracja i rynek wymagajÄ… podstawy moralno-kulturowej. Bez moralnych i kultu-
rowych założeń dotyczących natury jednostki i zbiorowości, wolności i grzechu, pracy
i oszczędności, powściągliwości i współpracy ani demokracja, ani kapitalizm nie mogą
zdać egzaminu. Wolność daje jakieś owoce, gdy towarzyszy jej moralna klarowność,
odwaga i powściągliwość. Czasy się zmieniają, oceny nie.
Jakie owoce da nasza wolność? Czasem można odnieść wrażenie, że niektórzy, wca-
le nie nieliczni ludzie w Polsce, stają na głowę, by okres niejednoznaczności trwał jak
najdłużej, by okres przejściowy wcale nie był przejściowy, by panowały u nas chaos
i gmatwanina. Chcą tego, bo na styku tego, co prywatne, i tego, co państwowe, na sty-
ku polityki i gospodarki, dalej będzie można robić tu jeszcze jedno jakże użyteczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]