[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ja też uśmiechnął się smutno.
Korytarz po kilkunastu metrach skończył się zawałem. Musieliśmy się wycofać.
Poszliśmy fosą przyporową. W poprzek biegł dość szeroki mur. Dawno temu, gdy fort
pełnił jeszcze swoje funkcje militarne, była to droga łącząca budynek z zewnętrznymi
kazamatami fosy przyporowej. Zrodkiem muru biegł korytarz. Weszliśmy przez wybitą
dziurę i skierowaliśmy się na północ. Po kilkunastu krokach przez dziurę w murze
116
weszliśmy do korytarza kazamatów fosy. Faktycznie w ścianie widać było ślady
zamurowanego wejścia. Tym razem byliśmy pierwsi. Wyłamałem cegły i zajrzałem.
Kawałek korytarza zalanego wodą, dalej zawał.
Jest jeszcze jeden taki mur powiedział Jacek. Chyba na jego osi znowu jest
przejście.
Usiadłem na chwilę na bryle gruzu.
Od tych cegieł mam czerwono przed oczyma powiedziałem.
Byłem zmęczony, ostatecznie niewielką część nocy spałem. Wreszcie wstałem
chwiejnie na nogi. Następny mur w poprzek fosy i znowu korytarz łączący fort
z kazamatami. W tym miejscu poszukiwacze skarbów rozbili dwa murki blokujące
korytarz. Przelezliśmy z trudem, bo wybita przez nich dziura była dość ciasna
i znalezliśmy się w tunelu minerskim.
Prowadzi na południowy wschód, a nie a południe poinformował mnie Jacek.
Spryciarz zabrał ze sobą kompas! Ruszyliśmy bez przekonania naprzód. W ścianach
widać było kwadratowe otwory strzałowe, gdzieniegdzie rdzewiały potężne zawiasy.
Dotarliśmy do muru zagradzającego dalszą drogę. Ktoś wybił w nim dziurę, ale za nią
widać było tylko ziemię. Wycofaliśmy się i po nasypie opuściliśmy fosę.
To bardzo ciekawy obiekt powiedział Jacek. Stąd miał prowadzić tunel pod
Wisłą.
Stąd? zdziwiłem się. Myślałem, że sprzed Bramy Straceń do Fortu Zliwickiego
na Golędzinowie.
Tam też. Wojsko zabroniło badań.
Jeśli istnieje, nadal jest używany przypomniałem sobie korytarz, do którego
weszliśmy przez Lunetę Siergiej.
Nie możemy wykluczyć uśmiechnął się. Armia ma swoje tajemnice...
Na dzisiaj starczy mruknÄ…Å‚em.
Nie spróbujemy dobrać się do fortu? w oczach Jacka pojawiał się zawód.
Jutro. Pan Samochodzik obiecał zdobyć klucze. Wejdziemy komfortowo, legalnie
i wszystko starannie obejrzymy.
Odwiozłem go do szefa, a sam pojechałem do Cytadeli. Na bramie poprosiłem
o skontaktowanie z pułkownikiem Kozłowskim. Przyszedł po kilku minutach i zaprosił
mnie do środka.
Jakież to nowe problemy nurtują pracowników ministerstwa? zapytał.
Co nasza dzielna armia wie o Forcie Legionów, dawniej zwanym Lunetą
WÅ‚adymir?
Czy przypadkiem chodzi o studniÄ™ pod salÄ… numer 6? zagadnÄ…Å‚.
Wytrzeszczyłem oczy. Uśmiechnął się. Weszliśmy na górę bramy, a stamtąd na
koronę wału wewnętrznego.
117
Cóż powiedział. Różni ludzie pytali o tę studnię. W ciągu ostatnich sześciu
miesięcy trzykrotnie. Profesor Lech Królikowski, faceci z Towarzystwa Miłośników
Fortyfikacji i człowiek z zarządu oczyszczania miasta.
Skąd? zdumiałem się.
Od śmieciarzy. Oni teraz gospodarują obiektem. Właściwie nawet nie ci od śmieci,
ale od terenów zielonych. Trzymają tam kosiarki i inne takie przyrządy. Wszystkim
udzielałem tej samej odpowiedzi.
Zeszliśmy z wału i podeszliśmy do niewielkiego, trochę zapuszczonego pałacyku,
pamiętającego z pewnością XVIII wiek. Otworzył drzwi i weszliśmy do sieni, a stamtąd
do pokoju zamienionego na archiwum. Chwilę szukał wśród teczek, po czym wyjął
jedną z nich. W foliowej koszulce tkwił pionowy przekrój Fortu Legionów. Z fortu
wybiegał w dół szyb, a z niego poprowadzone były korytarze. Urywały się zresztą zaraz,
jak gdyby rysownika nie interesował ich dalszy przebieg.
Tak to wyglÄ…da.
Obok szybu naniesiono cyrylicÄ… napis:
Studnia pod salÄ… nr 6
Jak pan widzi, nie zaznaczono osi obiektu, perspektywa i proporcje sÄ… zaburzone,
jak gdyby ktoś rysował z pamięci. Usiłowaliśmy odnalezć studnię, gdy jeszcze wojsko
administrowało fortem. Niestety bezskutecznie. W piwnicy jest wprawdzie studnia, ale
przekopaliśmy ją aż do poziomu wody nie natrafiając na żadne boczne chodniki.
Zamyśliłem się.
Więc klucze od obiektu ma miejski zarząd oczyszczania? upewniłem się.
Zgadza się. Chcecie szukać studni?
Obawiam się, że będziemy musieli.
Włączył kserokopiarkę i odbił dla mnie plan. Podziękowałem.
I tak nic z niego nie wydedukujecie powiedział. Studnia musi być bardzo
starannie zamaskowana, jeśli przez tyle lat nie udało się na nią natrafić.
Uśmiechnąłem się lekko i pożegnawszy go serdecznie pojechałem do domu.
* * *
Następnego dnia rankiem szef przyszedł do biura dopiero koło jedenastej. Był bardzo
zdenerwowany.
Cóż się stało? zapytałem.
Jesteśmy na tropie jednego z największych skarbów tego kraju, a rzucają mi kłody
pod nogi.
Nie przyznali pieniędzy na wiercenia domyśliłem się.
118
Nie tylko. Nikt w biurze wojewódzkiego konserwatora zabytków nie ma pojęcia,
gdzie też mogą być klucze od Fortu Legionów.
Są w zarządzie oczyszczania miasta wyjaśniłem.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie zdumiony.
Gdzie? zapytał. Powtórzyłem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]