[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzisiaj?
Był cały brudny, jego kombinezon też. Za pózno było, żeby pojechać do
domu i wziąć prysznic.
Dzisiaj. Powiedział, żebyś przyszedł w roboczym ubraniu. Lunch zjecie
w biurze.
Dobrze, przyjdę. Dziękuję.
Wygląda na to, że niedługo skończycie powiedział Sutton, rozglądając
się wokoło.
Jutro powinniśmy skończyć.
Budowali średniej wielkości parking. Teraz czeka ich poważniejsze
zlecenie, niestety, w północnej Kalifornii. Wyjadą z Seattle na parę tygodni i
Mitchowi wcale się do tej roboty nie spieszyło. Co prawda zajęcia na studiach
dobiegają końca, ale nie chciał na tak długo rozstawać się z Kim.
No cóż, na tym polega praca przy budowaniu dróg, że przenoszą
człowieka z miejsca na miejsce. Wiedział, że dopóki jest brygadzistą, często
będzie musiał wyjeżdżać i być z dala od Kim.
Jim Sutton zniknął, a Mitch poszedł do łazienki na stacji benzynowej,
żeby chociaż trochę się umyć. Czuł ucisk w żołądku. To może być chwila, na
którą czekał. Jeśli nie otrzyma żadnego awansu, będzie miał trudny problem do
rozwiązania, bo na pewno nie może zerwać z Kim.
Podjechał do budynku dyrekcji, zostawił samochód na parkingu i wszedł
do holu w taki sposób, jakby robił to codziennie.
Czym mogę służyć? spytała recepcjonistka.
Nazywam się Mitch Conover. Sarge mnie wezwał.
Tak, oczywiście, jest to tu zapisane. Proszę się udać prosto do jego
gabinetu. Wie pan, jak tam trafić?
Tak, dziękuję.
Biuro Sarge a znajdowało się na pierwszym piętrze. Podczas krótkiej
jazdy windą obawy Mitcha wzrastały coraz bardziej. Sarge chce mu coś
powiedzieć. Ale co? Zastukał lekko do drzwi jego gabinetu.
ProszÄ™.
Sarge wstał zza biurka i podszedł do Mitcha, wyciągając rękę na
przywitanie.
Mitch, jak miło, że przyszedłeś. Siadaj, proszę. Za chwilę przyniosą
nam lunch.
Usiedli po obu stronach biurka. Sarge przyglądał się Mitchowi z
uśmiechem.
Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię tu poprosiłem?
Sądzę, że z jakichś powodów związanych z moją pracą. Może z
następnym zleceniem.
Owszem, z pracą, a jakże, ale nie jest to nowe zlecenie. Chociaż może i
tak, ale inne niż te, do których przywykłeś. Zanim powiem ci, o co chodzi,
chciałbym cię o coś zapytać. Jak oceniasz naszą firmę? Co o niej myślisz?
Firma jest dobra wtedy, kiedy dobrzy są ludzie, którzy nią zarządzają.
Armstrong Paving spełnia te wymagania. Lubię moją pracę i bardzo szanuję
ciebie i twoje przedsiębiorstwo.
Długo zamierzasz u nas zostać?
Na stałe, jeśli wciąż będziecie mnie zatrudniać.
Tak właśnie myślałem.
Mitch zauważył, że Sarge wciąż się uśmiecha. Był spocony ze
zdenerwowania. Zaraz usłyszy bardzo ważne nowiny, a część z nich być może
będzie dotyczyła jego osoby.
No cóż... moje odejście na emeryturę jest przesądzone. Mam zamiar
pozostać tu jedynie do końca tego roku. Sarge podniósł się zza biurka,
przeszedł na drugą stronę i przysiadł na skraju blatu. Słuchaj, Mitch,
przyjrzałem się wszystkim pracownikom w przedsiębiorstwie, niemal
prześwietliłem każdego. Zwracałem uwagę nawet na drobne sprawy, takie jak
absencja, no i oczywiście na najważniejsze, czyli jak układa im się współpraca
w grupie, jaką mają osobowość, ambicje, jak bardzo angażują się w pracę.
Oczywiście, były też inne czynniki, o których nie chcę się teraz rozwodzić. Tak
czy owak, chciałem wybrać kogoś z firmy, kogoś, kto jest realistą i potrafi się
wiele nauczyć, rozumiesz?
Mitch niczego nie rozumiał, ale skinął głową. Do czego to wszystko
prowadzi? O czym Sarge mówi?
Wybrałem kogoś młodego, kto nie zawaha się poświęcić wolnych
wieczorów na rzecz przedsiębiorstwa. Ta firma znaczy dla mnie bardzo wiele.
Kiedyś odziedziczy ją moja córka i chciałbym, żeby do tej pory coś dla niej
zostało. Znasz moją córkę, prawda?
Tak... wyjąkał Mitch, pragnąc zapaść się pod ziemię.
Jesteś najbardziej odpowiednim człowiekiem, o ile masz ochotę przyjąć
tę pracę. Ciebie wybrałem na moje stanowisko oznajmił Sarge z szerokim
uśmiechem.
Mnie? W pierwszej chwili Mitch nie zrozumiał, o czym Sarge mówi,
a kiedy dotarło to do niego, zrobiło mu się słabo.
Tak, ciebie.
Dlaczego? wyrwało mu się. Dlaczego właśnie on? Przecież pracuje tu
wiele osób z doświadczeniem, on zaś nie miał nic wspólnego z administracją.
To bez sensu.
Dlatego, że ty jesteś podobny do mnie. Jako jedyny z całej firmy
przypominasz mi mnie samego w młodości. Wtedy też robiłem wszystko, żeby
coś osiągnąć, i dobrze pamiętam tamte czasy. Przyglądam się tobie od dawna i
nawet gdybym nie przechodził na emeryturę, to i tak zaproponowałbym
przeniesienie ciÄ™ do zarzÄ…du.
Sarge, ale twoje stanowisko... Boże, przecież ja nic nie wiem o
kierowaniu przedsiębiorstwem.
Domyślam się odparł Sarge, chichocząc. Ale do momentu mojego
odejścia poznasz je od każdej strony. I zapewniam cię, że ja nie robię
wszystkiego osobiście. Mamy tu wspaniałych ludzi i będziesz mógł na nich
polegać, tak jak ja to robiłem do tej pory. Aha, przy okazji, otrzymasz bardzo
wysokÄ… pensjÄ™.
Nie wiem, co powiedzieć.
Powiedz, że przyjmujesz tę pracę i tyle.
Ja... Oczywiście, że przyjmuję! Nigdy się nie spodziewałem...
Kiedy po dwóch godzinach Mitch wychodził z budynku, wciąż jeszcze
był oszołomiony. Jutro zacznie tu pracę, rano przyjdzie tutaj, zamiast wyjeżdżać
w teren. Sarge na pożegnanie poklepał go po plecach i jeszcze raz uścisnął mu
rękę. Mitch zaś podziękował szefowi gorąco.
Teraz wracał do domu. Sarge powiedział, że dzisiaj już ma wolne. Nie do
uwierzenia! Nigdy nie śmiał przypuszczać, że tyle osiągnie i zajmie miejsce
Sarge a Armstronga. Nie, nawet w najskrytszych marzeniach nie przyszło mu to
do głowy.
Kim! Musi jej natychmiast o tym powiedzieć. Rozejrzał się, żeby
zobaczyć, gdzie jest, i skręcił w kierunku jej pracowni. W ubiegłą niedzielę
zawiozła go tam i z dumą pokazywała wszystko. Podobna jest do ojca dumna,
ambitna, inteligentna.
Uśmiechnął się. Najwyżej cenił sobie opinię Sarge a, że jest podobny do
niego. Zrobi wszystko, żeby na nią w pełni zasłużyć. Sarge nigdy nie będzie
musiał żałować swojej decyzji.
Wciąż jeszcze nie mógł uwierzyć w to, co go spotkało. On szefem firmy!
Chciało mu się skakać do góry z radości. Zaśmiał się głośno i uderzył otwartą
dłonią w kierownicę. Kim pomyśli, że stroi sobie żarty.
Zaparkował samochód obok budynku, gdzie mieściła się pracownia Kim,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]