[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łam, że facet, który produkuje desery, musi być bardzo za-
bawny.
- Ach tak! - Dan nigdy nie pomyślałby w ten sposób o oj-
cu, który żył tylko dla biznesu.
- I ciebie powinno to interesować - powiedziała
- Dlaczego? - zapytał z udanym spokojem.
- Masz takie samo nazwisko.
- Ależ, kochanie, na świecie są miliony Simmonsów.
- No tak, masz rację. Ludzie wpływowi i bogaci zawsze
mnie interesowali, chociaż nie chciałabym być na ich miejscu.
Uważam, że prasa zbytnio się nimi zajmuje. %7łal mi ich.
Byli już na parkingu, kiedy powiedział:
-Teraz masz się interesować tylko mną. - Przytulił ją do
siebie. - Pamiętaj o tym.
Próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale zamknął jej usta po-
całunkiem. Był to pocałunek tak namiętny, że Becky przestała
w ogóle o czymkolwiek myśleć. Wreszcie oderwał się od niej
z trudem.
- Nie jest to najlepsze miejsce na takie rzeczy - powie-
dział.
- To jedzmy do domu.
- Nie mam nic naprzeciw - powiedział, otwierając samo-
chód.
- Zacytuję więc słowa jedynego Simmonsa, na
82
którym mi zależy: Na co więc jeszcze czekamy?" -W jej
oczach widać było figlarne błyski.
- Nie mam zielonego pojęcia - zaśmiał się, pakując do
bagażnika torbę z zakupami.
Zajęci sobą, nie zauważyli mężczyzny siedzącego w czar-
nym sedanie na drugim końcu parkingu. Człowiek ten zapisał
coś w notesie, a potem podniósł do ucha komórkowy telefon.
Dan i Becky odjechali. John Riley zaś nie musiał się już
śpieszyć. Miał wszystko, po co się tu zjawił.
83
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Był to pierwszy dzień targów rzemiosła artystycznego. W
świeżym jesiennym powietrzu świat wydawał się niezwykle
kolorowy. Dan cieszył się, że jest razem z Becky. Ubrana w
niebieskie dżinsy i różowy pulower najwyrazniej czuła się tu w
swoim żywiole. Z błyszczącymi oczami rozglądała się po stoi-
skach, zatrzymując się czasami, by zamienić parę słów lub z
wyrazną przyjemnością dotknąć ręcznych robótek.
Przyjechali na farmÄ™ poprzedniego wieczora. Tak, jak siÄ™
tego spodziewał, Marge Thorpe zachowywała się wobec niego
z rezerwą. Widać było, że kocha córkę i chce ją uchronić przed
Każdym ewentualnym niebezpieczeństwem. Znając przeszłość
Becky, Dan doskonale ją rozumiał.
Marge oprowadziła Dana po domu. Wszędzie rozstawione
były fotografie Becky. Becky jako niemowlę, Becky stawiają-
ca pierwsze kroki, bawiąca się na huśtawce, otrzymująca
świadectwo ukończenia szkoły...
84
S
R
- Nie mogę zdobyć się na to, żeby je schować - tłuma-
czyła się Marge.
W pokoju Becky też nic się nie zmieniło od jej wyjazdu.
Cały był biało-różowy, pełen śladów po dziewczynce, która
kiedyś go zajmowała: lalka śpiąca w maleńkiej kołysce, różo-
we baletki zawieszone na ścianie i pieczołowicie zasuszony
bukiecik różowych gozdzików, leżący na biurku.
- Już chyba wszystko obejrzałam - odezwała się Becky i
dodała w zadumie: - Zawsze lubiłam takie wystawy. Gdybym
mieszkała bliżej, mogłabym sama coś na nią przygotować.
- Z pewnością przyznano by ci wszystkie nagrody zapew-
nił ją Dan.
- Tak. Gdybyś ty był sędzią - zażartowała, a po chwili na-
mysłu zapytała: - Czy chcesz coś jeszcze zobaczyć?
- Oczywiście - odpowiedział. - Ale poczekaj sekundę, do-
brze?
Wybrał haftowaną krzyżykami zakładkę do książek, która
bardzo jej się spodobała. Zapłacił szybko i wręczył jej ten
prezent.
- Niepotrzebnie to kupiłeś - powiedziała z wyrzutem, doty-
kając jednocześnie z przyjemnością pięknego haftu.
- Może i niepotrzebnie.
- Nie wydawaj na mnie pieniędzy. Czekają cię duże
85
S
R
wydatki w zwiÄ…zku z twojÄ… grÄ… komputerowÄ….
- Nie martw się o to. - Dan pocałował ją w nosek.
- Ale...
- Nie ma o czym mówić. Coś chciałaś mi pokazać?
- To tam, dalej.
- Spodobałeś się mamie - powiedziała, gdy wolnym kro-
kiem szli w stronę małego białego kościółka na rogu ulic
Sprace i Main.
- Jest dla mnie bardzo mila.
- Wiesz - Becky zawahała się -- od czasu tej historii z Mi-
chaelem mama przed wszystkim stara się mnie chronić. Ale
wczoraj powiedziała, że jesteś dobrym człowiekiem i że na
pewno mnie nie skrzywdzisz. Zgadzam się z nią całkowicie.
- Dzięki Bogu.
Doszli do kościoła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]