[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Postanowiła go otrzezwić, gdy tylko wsiądą do auta. Derek nieświadomie
ułatwił jej zadanie, rozpoczynając rozmowę.
"Wyglądasz oszałamiająco, Caren," zagaił. "Aadniej niż kiedykolwiek.
Jestem niesamowicie dumny z mojej narzeczonej."
"Dziękuję." Zaczęła nerwowo skubać wisiorek przy pasku. "Czułam się
niezręcznie w tamtym stroju, gdy ty zadawałeś szyku eleganckim garniturem.
Rano nie przypuszczałam, że czeka mnie ślub."
"A ja mam teraz dylemat."
"Jaki?"
"Chcę cię pocałować, ale zrujnowałbym ci makijaż. Co wybrać?"
Popatrzył na nią uważnie. "Chyba zdecyduję się na kompromisowe
rozwiązanie." Uniósł jej dłoń do ust i złożył na jej wewnętrznej stronie
zmysłowy pocałunek. "Mam najcudowniejszą, najsłodszą i najbardziej se-
ksowną pannę młodą na świecie," zamruczał Derek prosto we wgłębienie jej
120
dłoni, a Caren dopiero teraz zrozumiała, że ręka też jest strefą erogenną.
Uwolniła dłoń, odsunęła się i odchrząknęła, usiłując uspokoić gwałtowne
bicie serca.
"Muszę z tobą o czymś porozmawiać, Derek."
"Jaką włożyłaś bieliznę?"
"A cóż to za pytanie?"
"Takie, które pan młody ma prawo zadać pannie młodej."
"Może wcale się nią nie stanę, gdy usłyszysz to, co chcę ci powiedzieć."
"Tak?" spytał lekkim tonem, jak gdyby nie był szczególnie
zainteresowany. Zdradziło go jednak uniesienie ozłoconych słońcem brwi.
Brzoskwiniowy błyszczyk, który niedawno nałożyła na usta, okazał się
wysuszający. Szybko zwilżyła wargi czubkiem języka.
"Zgadzam się na tę ślubną ceremonię, ponieważ to jedyne wyjście. Ale na
tym koniec."
"Nie bardzo rozumiem, co chcesz wyrazić."
Wzięła głęboki oddech. "Tylko to, że ograniczymy się wyłącznie do
formalności."
"Co masz na myśli?"
Dlaczego on tak drąży ten temat? Pragnie ją sprowokować do postawienia
kropki nad i? "Nie licz na żadne małżeńskie przywileje."
Szofer zręcznie prowadził limuzynę zatłoczonymi jezdniami
Waszyngtonu, a Derek milczał.
"Dajesz mi do zrozumienia, że nie zamierzasz wywiązać się z
obowiązków małżeńskich?" spytał w końcu.
"Właśnie," potwierdziła hardo, wysuwając podbródek, aby podkreślić, że
nie żartuje.
"Nie będziesz dzielić ze mną łoża?"
121
"Nie."
"Ani kochać się ze mną?"
"Nie."
Ryknął takim głośnym śmiechem, że aż zadrżała szklana przegroda,
oddzielająca ich od kierowcy. Ten śmiech też ma po ojcu, przemknęło Caren
przez głowę. Ale co Dereka tak rozbawiło?
"Moja słodka Caren," przycisnął jej dłoń do piersi, "nie sądzisz, że
pleciesz głupstwa?"
"Niby dlaczego?"
"Po pierwsze dlatego," powiedział spokojnie jak do dziecka, "że twoja
sytuacja wyklucza stawianie warunków. Oboje wpadliśmy w tarapaty, ale twoje
położenie jest znacznie gorsze."
"Z powodu mojej płci, wysokości salda w banku i miejsca pracy, którą
lubiłam i dobrze wykonywałam!" zawołała rozjuszona.
Zgodnie kiwnął głową.
"Nie twierdzę, że to jest w porządku, tylko podaję fakty. Ty masz dużo
więcej do stracenia. Zaproponowałem ci sensowne rozwiązanie poważnego
problemu. To nieelegancko stawiać mi warunki, gdy wyciągam do ciebie
pomocną dłoń."
Wściekła i upokorzona, Caren gniewnie zacisnęła usta.
"Po drugie," gładko kontynuował Derek, "pragniemy się. Dobrze o tym
wiesz."
"Tak było na Jamajce," zauważyła. "W romantycznych realiach, dalekich
od zwyczajnego, codziennego życia. Morze, księżyc, muzyka, kwiaty, wino. To
wszystko ścięło mnie z nóg, ale teraz stoję nimi mocno na ziemi. Przebudzenie
okazało się raczej brutalne. Sądzisz, że po tym wszystkim, co pózniej mnie
spotkało, miałabym ochotę na ciąg dalszy?"
"Nie analizuję przyczyn ludzkiego postępowania, Caren. Oceniam
wyłącznie fakty." Pochylił się i jego usta znalazły się prawie tuż obok jej warg.
122
"W tej chwili pragniesz mnie tak samo mocno jak ja ciebie. Dobrze znam twoje
ciało i jego reakcje. Nie ukryjesz ich pod tą obcisłą sukienką. Zauważyłem, co
stało się z twoimi piersiami, gdy przed chwilą pocałowałem wnętrze twojej
dłoni. I domyślam się, jak reagują inne części twego ciała, ponieważ poruszyłaś
się w szczególny sposób i założyłaś nogę na nogę."
"Przestań," jęknęła, czując napływające do oczu łzy. Mocno zacisnęła
powieki i usta, aby nie spostrzegł ich drżenia.
"Wciąż mnie pragniesz, Caren. Bardziej niż kiedykolwiek. Gdybyś tylko
pozbyła się tej idiotycznej pruderyjności, którą sobie narzuciłaś po powrocie do
Stanów, i spojrzała na mnie uważniej, to wiedziałabyś, jak bardzo ciebie pragnę.
Nie umiem ukryć swego pożądania. Więc po co te absurdalne ograniczenia?"
Ostatnie zdanie powiedział gniewnie, podniesionym głosem.
"Ponieważ mam przez ciebie aż nadto zmartwień. Nie chcę być twoją
zabawką, dopóki się nią nie znudzisz. Nie zasilę szeregów twojego haremu. Nie
będę z tobą spać."
"Czy nie są to deklaracje składane poniewczasie?"
"Mogłam się spodziewać, że ktoś twojego pokroju powie coś tak
niegrzecznego. Na Jamajce kochałam się z tobą, bo tego chciałam. Teraz jest
inaczej. Nie chcę. I nie będę."
"Zauważ, że okoliczności uległy zmianie. Po ślubie będę miał prawo cię
zmusić," oświadczył lekkim tonem, najwyrazniej nie przejmując się jej tyradą.
"Zrobiłbyś to?"
"Może."
Przeszył ją dreszcz strachu, lecz zamaskowała go wybuchem gniewu.
"Jak? Walnąłbyś mnie kijem w głowę i zawlókł do łóżka? Jaki ojciec, taki
syn. Pstrykasz palcami, a ja mam biec? Według ciebie kobiety to żywy towar?
Stworzone przez Boga dla waszej rozrywki? Radzę wymyślić coś innego, panie
Allen. Ja nawet na chwilę nie stanę się niewolnicą. Może więc każ temu
Abdulowi zawiezć mnie z powrotem do mojego mieszkania. Rozwiążę swój
problem w inny sposób."
123
Nie zdziwiłaby się, gdyby ją spoliczkował. Derek jednak tylko się
uśmiechnął.
"Szofer ma na imiÄ™ Mohamed i na pewno nie zawiezie ciÄ™ do domu. A ja
podtrzymuję swoją ofertę. Ożenię się z tobą. Pózniej możesz kisić się we
własnym sosie, udawać, że nie chcesz mnie w swoim łóżku, do woli kaprysić i
kręcić nosem. Obiecuję, że nie będę ci się narzucał z wstrętnymi erotycznymi
propozycjami."
Caren przygryzła wargę. Derek znów skutecznie wykręcił kota ogonem i
zrobił z niej idiotkę.
"Doskonale," mruknęła, zerkając na niego podejrzliwie. Zgodził się o
wiele za szybko. "Czym ty się zajmiesz, gdy ja będę kaprysić, kręcić nosem i tak
dalej?"
Nie ufała jego uśmiechowi. Tak chyba wygląda tygrys, gdy zwietrzy
zdobycz, pomyślała. Jakby tymi rozszerzonymi nozdrzami już czuł zapach
zwycięstwa. Spojrzenie Dereka wyrażało triumf. Wygięcie szerokich,
zmysłowych ust świadczyło o satysfakcji z łatwego sukcesu.
"Będę usiłował zmienić twoje podejście."
Wiele mówiąca odpowiedz miała łagodność delikatnego pocałunku.
Zabrzmiała tak sugestywnie jak ciche zapewnienia, które wyrażał szeptem,
sunÄ…c ustami po piersiach i brzuchu Caren, gdy siÄ™ kochali.
"Zawsze dajesz mi tyle rozkoszy, Caren. Uwielbiam, gdy twoje ciało tak
ciasno zamyka się wokół mojego. To cudowne doznanie".
Tak powiedział, gdy byli na Jamajce. Teraz Caren przypomniała sobie te
słowa oraz wszystkie chwile, które spędzili razem. I zaczęła się zastanawiać,
dlaczego chce sobie odmówić tego wszystkiego, co jeszcze mogłaby przeżyć.
Jak zahipnotyzowana długo patrzyła Derekowi w oczy. Otrząsnęła się z transu
dopiero wtedy, gdy szofer otworzył drzwiczki.
"Jesteśmy na miejscu," oświadczył Derek, pomagając jej wysiąść.
"Twoi rodzice będą obecni?"
"Nie. Ojca zawsze oblegają tłumy dziennikarzy. Wolał oszczędzić ci
124
dodatkowych przykrości." [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl