[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezpieczną drogę w nieznane kraje. Przygotowania zresztą odbywały się w nad-
miernym pośpiechu; Feanor przynaglał bojąc się, by czas nie ostudził serc roz-
grzanych jego słowami i by inni mówcy nie przeciągnęli ich na swoją stronę; przy
tym mimo dumnych oświadczeń nie lekceważył potęgi Valarów. %7ładen jednak
poseł nie przybył z Valmaru, a Manwe milczał. Nie chciał zakazem powstrzymy-
wać Feanora ani przeszkadzać mu w spełnieniu powziętych zamiarów. Boleśnie
dotknął Valarów zarzut, że zatrzymują elfów wbrew ich woli i postępują z nimi
nieszczerze. Teraz więc obserwowali, co się dzieje, i czekali, wciąż jeszcze nie
wierząc, że cała gromada Noldorów pójdzie ulegle za przewodem Feanora.
Rzeczywiście, gdy Feanor zaczął ustawiać Noldorów w szyki do marszu, wy-
buchły niesnaski. Nie wszyscy bowiem, którzy na wiecu dali się przekonać jego
wymowie, życzyli sobie mieć go za króla. Fingolfin wraz ze swymi synami cie-
szył się większą miłością ludu, toteż jego dworzanie i większość mieszkańców
Tirionu postanowili go nie odstępować, gdyby zgodził się wywędrować z Amanu;
ostatecznie Noldorowie wyruszyli w tę ciężką drogę podzieleni na dwa hufce; Fe-
anor ze swoimi zwolennikami szedł w przedniej straży, lecz liczniejsza gromada
ciągnęła za nim pod dowództwem Fingolfina, który przyłączył się do wyprawy
wbrew własnemu przekonaniu, częściowo dlatego, że na to nalegał jego syn Fin-
gon, a częściowo ponieważ nie chciał się rozstać ze swoim ludem, rwącym się do
czynu, i nie chciał też zdawać go na wolę zbyt porywczego Feanora. Poza tym
nie zapomniał, że przed tronem Manwego przyrzekł pójść za przewodem przy-
rodniego brata. Z tych samych co Fingolfin pobudek szedł wraz z nim Finarfin,
chociaż bardzo niechętnie opuszczał kraj Valarów. Z wielkiego ludu, jakim się
stali Noldorowie w Valinorze, jedynie co dziesiąty odmówił uczestnictwa w ekso-
dusie: jedni z miłości do Valarów (zwłaszcza do Aulego), inni z przywiązania do
Tirionu i wszystkich pięknych rzeczy, jakie tam stworzyli; nikt nie kierował się
strachem przed niebezpieczeństwami wędrówki.
W chwili gdy trąbka zagrała sygnał do wymarszu, a Feanor przekraczał bramę
Tirionu, zjawił się nareszcie wysłaniec Manwego i ogłosił jego słowa:
 Szaleństwu Feanora nie przeciwstawię nic prócz mojej rady: Nie odchodz-
72
cie! Wyruszacie w złą godzinę, a droga ta zaprowadzi was ku nieszczęściom, któ-
rych nawet nie przewidujecie. Valarowie nie udzielą wam pomocy, chociaż nie
będą też przeszkadzali. To bowiem musicie wiedzieć: dobrowolnie przyszliście
tutaj i od waszej woli zależy, czy zostaniecie, czy też odejdziecie. Ty wszakże,
Feanorze, synu Finwego, przez swą przysięgę ściągnąłeś na siebie banicję. Drogo
zapłacisz za to, żeś uwierzył kłamstwom Melkora. Powiadasz, że on też jest Va-
larem. A więc daremnie poprzysiągłeś mu zemstę, bo nigdy na obszarach Ei nie
zdołasz pokonać żadnego z Valarów, nawet gdyby Eru, którego imienia wezwałeś,
uczynił cię trzykroć potężniejszym, niż jesteś.
Lecz Feanor zaśmiał się i zamiast odpowiedzieć heroldowi Manwego, zwrócił
się do Noldorów:
 Więc to tak? Mężny lud ma pozwolić, aby dziedzic jego króla odszedł tylko
z synami na wygnanie, a sam ma wrócić w jarzmo poddaństwa! Tym wszakże,
którzy mimo wszystko chcą pójść ze mną powiadam: wróżą wam przeciwności
losu. Cóż z tego, zaznaliście ich przecież w Amanie, gdzie życie zaczynało się
w szczęściu, a skończyło w niedoli. Spróbujmy odwrotnej drogi, przez niedolę do
radości, a przynajmniej ku swobodzie! Potem zawołał do herolda:
 Powtórz Manwemu Sulimo, najwyższemu królowi Ardy, moje słowa: Być
może Feanor nie zdoła pokonać Morgotha, lecz nie ociąga się z wypowiedzeniem
mu wojny, nie lamentuje z założonymi rękoma. Kto wie, czy Eru nie rozniecił we
mnie potężniejszego ognia, niż sądzisz. W każdym razie zadam Wrogowi Valarów
takie ciosy, że wieści o nich zadziwią możnych zasiadających w Kręgu Przezna-
czenia. Oni też w końcu pójdą za mną! A teraz żegnajcie! Głos Feanora dzwię-
czał taką siłą, że nawet herold Manwego skłonił się, jak gdyby otrzymał właściwą
odpowiedz, i odszedł, Noldorowie zaś, na nowo rozgrzani wymową przywódcy,
ruszyli w drogÄ™.
Feanor ze swą świtą wyprzedzał wszystkich, posuwając się wybrzeżem Elda-
maru i nie oglądając się ani razu za siebie na zielone wzgórze Tuna i na Tirion.
Wolniej i nie tak ochoczo ciÄ…gnÄ…Å‚ za nim hufiec
Fingolfina. W jego szeregach wysuwał się na czoło Fingon, lecz Finarfin, Fin-
rod i inni najszlachetniejsi i najrozumniejsi z Noldorów trzymali się na końcu
pochodu i często odwracali głowy, by spoglądać na swoje piękne miasto, dopóki
latarnia na wieży Ingwego nie zniknęła im z oczu wśród ciemności. Ci nieśli ze
sobą więcej niż inni Wygnańcy wspomnień o porzuconym szczęściu, a niektórzy
unosili też różne rzeczy własnej roboty  pociechę i brzemię w drodze.
Feanor prowadził Noldorów ku północy, bo głównym jego celem było od-
szukanie Morgotha. Przy tym Tuna wznosząca się w pobliżu Taniquetilu leżała
prawie na równiku Ardy i Wielkie Morze było tam niezmiernie szerokie, dalej zaś
ku północy zwężało się tak, że pustkowia Aramanu od wybrzeży Zródziemia dzie-
73
liła niezbyt duża odległość. Ochłonąwszy jednak z pierwszego uniesienia, Feanor
zastanowił się i zrozumiał poniewczasie, że wielka gromada nie zdoła pokonać
niezliczonych mil drogi na północ i przeprawić się za morze bez statków; budowa
floty zajęłaby za dużo czasu, nawet gdyby Noldorowie mieli w swoich szeregach
wprawnych szkutników. Powziął więc myśl, by nakłonić do wspólnego działania
Telerich, z dawna przyjaznych Noldorom; w swym buntowniczym zacietrzewie-
niu liczył, że tym sposobem jeszcze bardziej przyćmi chwałę Valinoru, a wzmocni
własne siły do walki z Morgothem. Podążył więc do Alqualonde i przemówił do
Telerich podobnie jak przedtem w Tirionie do swojego szczepu.
Nic wszakże z tego, co mówił, nie mogło przekonać Telerich. Przeciwnie,
zmartwili się postępkami pobratymców z dawna z nimi zaprzyjaznionych i próbo-
wali ich nakłonić do zmiany planów, których nie chcieli wcale wspierać; odrzekli,
że nie użyczą swoich statków ani też nie pomogą Noldorom przy budowie wła-
snej floty wbrew woli Valarów. Nie pragnęli dla siebie innej krainy niż wybrzeża [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl