[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powinien znać dokładnie sytuację, w jakiej się znajdujemy... Pomyślałem
sobie...
 Znam sytuację  powiedziałem.  I zdaję sobie doskonale sprawę
z tego, co nas czeka.
Wymienili spojrzenia ze Smoleńskim.
 Nie, nie chodzi o ten dziesięciokilometrowy asteroid, który wylądował
w Pacyfiku. To... To jest pryszcz, choć pewnie konsekwencją będzie koniec
ludzkości. Chodzi o co innego. Choć jedno wiąże się z drugim... 
Uśmiechnął się.  Idzie, wie pan, o to, kto go nam podrzucił.
Zapadło milczenie i pomyślałem sobie, że zgłupieli. I pan profesor
Reszke i Smoleński, i może jeszcze ktoś.
 A kto go nam podrzucił?  spytałem z ostrożnym uśmiechem.
 Pewnie  oni .  Reszke zaśmiał się, wskazując głową jakieś
nieokreślony kierunek.
Chciałem powiedzieć, że nie mam czasu na bzdury, chciałem wstać
i wyjść. Przypuszczałem, że albo obaj sfiksowali, albo są członkami jakieś
sekty scjentologów czy scjentystów, czy jak to tam jeszcze się ich nazywa, ale
Reszke nie wyglądał na wariata.
Zrobiłem taki ruch, jakbym chciał wstać.
 Proszę poczekać  powiedział Reszke powstrzymując mnie ruchem
dłoni.  Proszę jeszcze poczekać. Widzi pan... Ja... Ja mam przed sobą już
niewiele... Zresztą to nieważne... Telefonował Peaslee. Z Kanady, przez
satelitę oczywiście... Kod został już wprowadzony.  W tym momencie
spojrzał na Jacka.  Można go zlikwidować w ciągu najbliższych dwunastu
godzin. Potem już nic nie da się zrobić.
Teraz wiedziałem, że nie mam przed sobą obłąkanych.
Smoleński patrzył w okno, za którym wielkimi, mokrymi płatami sypał
śnieg. W pokoju było prawie ciemno i profesor Reszke zapalił światło.
 Mamy jeszcze dopływ energii  powiedział. I z nagła, trochę innym
tonem, zwracając się wprost do mnie, dodał:  Trzy lata temu przebywałem
w Stanford na zaproszenie profesora Byrne a i miałem do dyspozycji wielki
komputer ECL-12Q-003 przez cztery godziny tygodniowo, co jest przydziałem
dużym. Czy pan mnie rozumie?
 Tak  odpowiedziałem.
 Nie, nie chodzi o dosłowność. Termin  wielki komputer jest terminem
naukowym. Jest takich komputerów na świecie pięć, no, może siedem,
z tego dwa w Japonii. Oparte na światłowodach wykonują ponad
siedemdziesiąt miliardów operacji na sekundę, są samoprogramujące się
i porównywalne z ludzkim mózgiem. Mają tłumienie samowzbudzeń i są 
w cudzysłowie   zaszczepione , to znaczy odporne na wszelkie wirusy...
Zamilkł na chwilę i również spojrzał w okno.
 Mój Boże  powiedział  śnieg. Ale nie będzie już śniegu ani Bożego
Narodzenia.
 Jeśli chce mnie pan, panie profesorze  odezwałem się  przestraszyć
apokalipsą, to powiem panu, że się nie boję!
Popatrzył na mnie sympatycznie.
 Wiem  odparł.  Dlatego poprosiłem pana Jacka, żeby był łaskaw
namówić pana na odwiedzenie mnie. A co do apokalipsy... Mój Boże,
apokalipsa to betka, mam w zanadrzu coś fajniejszego. Chce pan, żebym
opowiedział? Bo pomyślałem sobie, że ktoś jeszcze oprócz nas powinien znać
prawdę. %7łe nie może ona zginąć w ciemności i na mrozie, które nas czekają.
Choć, bo ja wiem, czym można uzasadnić takie przekonanie... Rozleje pan
tequilę, panie Jacku?  zwrócił się do Smoleńskiego.  Tam są kieliszki.
Z kieliszkiem tequili w dłoni poczułem się pewniej.
 Więc, jak powiedziałem  kontynuował Reszke  trzy lata temu
w Stanford miałem do dyspozycji ECL-12Q-003. Na tych maszynach nie
wykonuje się w zasadzie żadnych obliczeń dla zastosowań praktycznych.
Bada się... Bo ja wiem, jak to powiedzieć... Same tylko możliwości
autoprogramowania... Teorię... Pamiętam, było to tuż przed weekendem,
w piątek po południu. Umówiłem się z Byrnem w jego domku nad jeziorem,
trochę ponad sto mil od uniwersytetu i chciałem tam dojechać przed nocą.
W centrum obliczeniowym było już pusto, siedziałem sam przy ECL-12Q-003
i wbrew przepisom paląc papierosa, patrzyłem bezmyślnie na wypływający
z kasety wydruk. W pewnym momencie poczułem niepokój. Dotarło do mnie
coś, co powinno dziwić. Spojrzałem na wskazniki  czwarty moduł pracował
samodzielnie. Sam z siebie.
 Nie ma takiej możliwości?  spytałem.
 Nie  powiedział.  To jest wbrew wszystkiemu. Pomyślałem jeszcze, że
ktoÅ› roztargniony nie wyjÄ…Å‚ dyskietek. NaciskajÄ…c odpowiednie klawisze,
sprawdziłem to. Ale kasety były puste.
 Komputer, prócz tego, czego pan żądał, robił coś jeszcze, czy tak?
 Exactly. A w jednostce klasy ECL-12Q-003 jest to najzwyczajniej nie
moż li we!
 Co pan zrobił?
 To, co na moim miejscu zrobiłby każdy. Podłożyłem czyste dyskietki,
żeby tamto obce się zapisało i pojechałem do Byrne a.
 Co on na to?
 Przed nocą nie zdążyłem, bo złapałem gumę, zapas nie był
napompowany, pompki nie miałem, musiałem szukać pomocy i na miejscu
byłem dopiero przed północą.
 Co Byrne?
 Byrne, który jest jednym z konstruktorów ECL-12Q-003, poinformował
mnie, że coś takiego absolutnie nie powinno się zdarzyć. Jest niemożliwe.
Wróciliśmy, jakby się paliło.
 Chce pan powiedzieć, że komputer pracował sam z siebie, bez żadnych
programów?
 Mniej więcej. Choć słowa  komputer i  bez żadnych programów są tu
właściwie zastosowane omownie.
 Co z zapisem? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl