[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byłby szczypany, przycinany, masowany, piłowany, malowany, suszony czy
nawil\any. Nawet mam paznokcie.
Ale nie jestem szczęśliwa. Ani odrobinÄ™. Grandmére tak. Grandmére nie
posiada się z radości, \e teraz wyglądam tak, jak wyglądam. A to
dlatego, \e w niczym nie przypominam Mii Thermopolis. Mia Thermopolis
nie miała paznokci. Mia Thermopolis nie miała blond pasemek. Mia
Thermopolis nie malowała się i nie nosiła butów od Gucciego, spódnic od
Chanel czy staników od Diora, których przy okazji nawet nie produkują
w moim rozmiarze, czyli 32A. Nie wiem, kim jestem, na pewno nie MiÄ…
Thermopolis.
Stara się mnie zmienić w kogoś innego.
Więc stanęłam przed ojcem w nowej fryzurze i wygarnęłam mu co o tym
myślę.
Najpierw zadaje mi pracę domową, potem drze ją na strzępy. Uczy mnie
siadać.Ka\e ufarbować mi włosy na nowy kolor i ściąć prawie wszystkie,
chce, \eby przykleili mi do paznokci miniaturowe deski do windsurfingu,
kupuje buty warte tyle, co operacja mojego kota i ciuchy, w których
wyglądam jak Vicky, córka kapitana, w takim serialu z lat
siedemdziesiątych, Statek miłości.
-Niestety tatusiu, bardzo mi przykro, nie jestem Vicky i nie będę,
choćby Grandmére nie wiem jak siÄ™ staraÅ‚a i kupowaÅ‚a mi takie ciuchy.
Nie będę kujonem, nie będę się ciągle śmiała i podrywała pasa\erów na
pokładzie!
Mama akurat wychodziła z sypialni i kończyła się szykować na randkę,
gdy to wszystko wykrzyczałam. Miała na sobie nowe ciuchy. Spódniczka
w hiszpańskim stylu, falbany i ró\ne kolory, wiecie i bluzka bez ramion.
Rozpuściła włosy i wyglądała naprawdę super. Mój ojciec, kiedy ją
zobaczył, podszedł do barku.
-Mia- mama wpięła sobie kolczyk w ucho- Nikt nie oczekuje, \ebyś się
stała Vicky, córką kapitana.
-Grandmére tak!
-Babka chce cię tylko przygotować.
-Przygotować? Przecie\ nie mogę iść tak do szkoły!- wrzasnęłam.
Mama spojrzała na mnie zdziwiona.
-Czemu nie?
O Bo\e. Dlaczego to spotyka właśnie mnie?
-Bo- odparłam z całą cierpliwością, na jaką mnie jeszcze było stać- nie
chcę, \eby ktokolwiek w szkole się dowiedział, \e jestem księ\niczką
Genowii!
Mama pokręciła głową.
-Kochanie, przecie\ dowiedzą się prędzej czy pózniej.
-A jak? Wszystko sobie przemyślałam: będę księ\niczką tylko w
Genowii, a szanse, \e ktoś z mojej szkoły tam pojedzie, są praktycznie
zerowe, więc nikt się nie dowie i nikt nie uzna mnie za dziwadło, jak Tinę
Hakim Baba. No, w ka\dym razie nie za takie dziwadło, które ma
ochroniarza i przyje\d\a limuzyną do szkoły.
-Mo\e- rzuciła sceptycznie mama, kiedy to wszystko powiedziałam.- A
jeśli to trafi do gazet?
-A dlaczego miałoby trafić do gazet?
Mama spojrzała na ojca. Ojciec odwrócił wzrok i napił się drinka.
Nie uwierzycie co pózniej zrobił. Postawił szklankę, sięgnął do kieszeni,
wyjął skórzany portfel od Prady otworzył go i zapytał:
-Ile?
Byłam wstrząśnięta. Mama te\.
-Ale\ Filipie!- zaczęła, ale ojciec patrzył na mnie.
-Mówię powa\nie, Helen- odparł.- Widzę, \e kompromis do niczego nie
doprowadzi. W takich sprawach jedynym wyjściem jest \ywa gotówka.
No ile mam ci płacić, \ebyś pozwoliła babci zrobić z siebie księ\niczkę?
-A robi to?- wrzasnęłam jeszcze głośniej ni\ przedtem- Przecie\
wszystko schrzaniła! W \yciu nie widziałam księ\niczki z takimi krótkimi
włosami, wielkimi stopami i płaskim biustem!
Ojciec zerknął na zegarek. Pewnie się śpieszy.Zało\ę się, \e ma następny
wywiad z blondynkÄ… z ABC News.
-Potraktuj to jako pracę- zaproponował.- Całe to uczenie się, jak być
księ\niczką. Będę ci wypłacał pensję. Więc ile?
No, to zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej, tym razem na temat prawa
do własnego zdania, \e nie sprzedam duszy za pieniądze i tak dalej.
Teksty ze starych płyt mamy. Chyba je rozpoznała, bo odsunęła się
dyskretnie i dalej szykowała się na randkę z panem G. Ojciec łypnął na
niÄ… groznie- jest w tym niemal tak dobry jak Grandmére- westchnÄ…Å‚ i
zaproponował:
-Mia, będę wypłacał sto dolarów dziennie, w twoim imieniu na konto... jak
to siÄ™ nazywa? Ach, Greenpeace, niech ratujÄ… wszystkie wieloryby, jakie
tylko zapragną, ale proszę, zgódz się uszczęśliwić moją matkę i uczyć
się, jak być księ\niczką.
No có\.
To zupełnie inna sprawa. Co innego, gdyby płacić mi za zgodę na to, \eby
przefarbowali mi włosy. Ale sto dolarów dziennie dla Greenpeace?
Przecie\ to trzysta sześćdziesiąt pięć tysięcy rocznie! Ode mnie! Kiedy
skończę studia, nie będą mieli wyjścia, będą musieli mnie zatrudnić. Do
tego czasu za moją sprawą dostaną mo\e milion dolarów!
Zaraz, zaraz, mo\e to tylko trzydzieści sześć pięćset rocznie. Gdzie
mój kalkulator?
Sobota, pózniej
Nie wiem, za kogo Lilly Moscovitz siÄ™ uwa\a, ale wiem na pewno, za kogo
się ju\ nie mo\e uwa\ać- za moją przyjaciółkę. Przyjaciółka nie
zachowałaby się tak, jak Lilly dzisiaj. I to wszystko z powodu włosów!
Chyba łatwiej zrozumiałabym, gdyby Lilly wkurzyła się z istotnego
powodu. Na przykład o to, \e nie brałam udziału w nagraniach odcinka o
NoHo. W końcu jestem głównym operatorem w jej programie. I
gromadzę rekwizyty. Kiedy mnie nie ma, Shameeka musi mnie zastąpić, a
przecie\ jest producentkÄ… i scenografem.
Więc chyba zrozumiałabym, gdyby Lilly się wściekła, \e dzisiaj mnie nie
było. Według niej, Ho-Gate, bo tak nazywa tę sprawę, to
najpowa\niejszy materiał jaki do tej pory zrealizowała. Moim zdaniem,
to głupota. Kogo obchodzi marne pięć centów? Ale Lilly upiera się, \e
"Musimy przerwać zaklęty krąg rasizmu, który rozpętał się w sklepach w
pięciu dzielnicach".
Nie wa\ne. Wiem jedno. Kiedy dzisiaj wieczorem weszłam do mieszkania
Moscovitzów, Lilly spojrzała na moje włosy i jęknęła.
-O Bo\e, co się z tobą stało?
Jakbym miała co najmniej odmro\enia na twarzy, a nos mi poczerniał i
odpadł, jak himalaistom, którzy weszli na Mount Everest.
No dobra, przyznaję, wiedziałam, \e ludzie będą się dziwić, kiedy
zobaczą moją fryzurę. Zaraz po powrocie do domu umyłam włosy,
wypłukałam całą piankę i lakier. I zmyłam makija\ z twarzy, zało\yłam
ogrodniczki i buty za kostkę (ju\ prawie nie widać wzorów). Naprawdę
mi się wydawało, \e wyglądam normalnie, jeśli nie liczyć włosów, ma się
rozumieć. Szczerze mówiąc, wydawało mi się nawet, \e wyglądam niezle-
jak na mnie, oczywiście.
Ale Lilly jest chyba innego zdania.
Chciałam to zbagatelizować, udać, \e to nic takiego. Bo to w sumie,
prawda. Przecie\ nie powiększyłam sobie piersi ani nic.
-Tak- powiedziałam, zdejmując kurtkę.-- Babka zabrała mnie do takiego
gościa, ma na imię Paolo, i...
Ale Lilly nie dała mi dokończyć. Była w szoku. Nagle stwierdziła:
-Masz włosy tego samego koloru co Lana Weinberger.
-No... wiem.- odparłam.
-A twoje paznokcie? Sztuczne? Lana te\ takie ma!- Gapiła się na mnie
szeroko otwartymi oczami.- Na Boga, Mia. Zamieniasz siÄ™ w LanÄ™
Weinberger!
To ju\ mnie wkurzyło. Po pierwsze, wcale się nie zamieniam w Lanę
Weinberger. Po drugie, nawet jeśli tak, to Lilly w kółko powtarza, \e
ludzie są głupi, jeśli nie pojmuję, \e niewa\ne jest, jak ktoś wygląda,
tylko co ma w środku.
Sterczałam w przedpokoju Moscovitzów, wyło\onym czarnym marmurem,
Pawłow skakał na mnie, zadowolony, \e przyszłam, i tłumaczyłam się:
-Ja nie chciałam. Moja babka... Musiałam...
-Jak to, musiałaś?- Lilly skrzywiła się złośliwie. Zawsze się tak krzywi,
kiedy nauczycielka gimnastyki ka\e nam biegać dookoła stawu w Central
[ Pobierz całość w formacie PDF ]