[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjścia nosze na kółkach, z czymś niewielkim, okrytym niebieską płachtą. I zarys ojcowskiego
rewolweru w plastikowej torebce w dłoni jednego z policjantów. Szloch matki w kuchni i łagodny
głos księdza, który mówił coś do ojca Richiego. Widział ich teraz wyraznie, zbitych w ciasną
gromadkÄ™, zerkajÄ…cych na niego i rozmawiajÄ…cych szeptem.
Pózniej... pózniej twarz ojca tuż przed jego twarzą. Znów czuł nacisk ojcowskich rąk na
ramionach i znów słyszał jego słowa:  Bawiłeś się rewolwerem. Pokazywałeś go Richiemu i
rewolwer sam wystrzelił. To był wypadek. Ale wszystko będzie dobrze .
 Nie!
Dzwięk własnego głosu go zaskoczył. Obraz pustej sypialni nabrał ostrości. Wszystko
nabrało ostrości.
Oni wiedzieli. Wszyscy o tym wiedzieli.
Jego matka. Rodzice Richiego, policja, ksiądz i jego własny ojciec. Wszyscy oni
wiedzieli, że Richie sam się zastrzelił. Wszyscy wiedzieli, co się naprawdę stało i tylko udawali
przed nim, że było inaczej.
Brakowało mu tchu. Serce w jego piersi było jak konające zwierzę, obezwładnione przez
ból, ale walczące o życie. Poczuł, że musi natychmiast wyjść z tego domu. Potykając się, zbiegł po
schodach i przebiegł przez salon. Zatrzymał się na chodniku i zgiął się wpół, czując, że zaraz
zwymiotuje. Wciągnął do płuc haust zimnego powietrza, potem jeszcze jeden i jeszcze jeden. Kiedy
poczuł się trochę lepiej, wyprostował się i spojrzał na dom.
Do oczu napłynęły mu łzy i drżącą dłonią otarł twarz. Wolnym krokiem podszedł do
samochodu z wypożyczalni, który zostawił przy krawężniku. Wsiadł do środka i pozbawionym
wyrazu wzrokiem patrzył przed siebie. Padająca mżawka zamarzła na szybie i czarne, ogołocone z
liści drzewa widziane przez warstewkę lodu nabrały surrealistycznych kształtów. Siedział w
całkowitym bezruchu, opierając ręce na kierownicy i dysząc ciężko, a jego oddech przemieniał się
w obłoki pary.
Dlaczego? Dlaczego rodzice, ksiądz i policja zawiązali ten spisek? Ci, którzy powinni go
chronić, zdradzili go. Ojciec klęczał przed nim i kłamał. Wmawiał mu, że to był wypadek,
pozwalając, by wziął na siebie winę. I przekonywał, że wszystko będzie dobrze.
Ale to nie był wypadek i nic nie było dobrze.
Azy same płynęły mu po policzkach. Powolnym ruchem wyciągnął rękę, otworzył
schowek i wyciągnął lodowato zimny rewolwer. Przez chwilę mu się przyglądał, potem zważył go
w dłoni, myśląc, o ile lżejszy się wydaje niż tamtego dnia.
Nikt nie wiedział, że go ma. Po śmierci ojca w 1972 roku przyjechał do domu pomóc
matce w porządkach i natknął się na niego w kasetce schowanej w szafie. Widać było, że ojciec go
regularnie czyścił i oliwił. W komorze był jeden nabój. Zabrał broń na uczelnię, owinął w stary
sweter i schował do szafki pod łóżkiem. Szafka wraz z zawartością trafiła potem do jego
pierwszego biura na Florydzie, wreszcie do ich domu w Grove. Gdy urodził się Ryan, wyjął go z
szafki i schował do zamykanej na klucz skrzynki na narzędzia w garażu, gdzie przeleżał ostatnie
siedemnaście lat. Aż do wczoraj, kiedy go wyjął i pieczołowicie zapakował do walizki, którą
spakował na podróż do Michigan.
Zamknął oczy i zacisnął palce wokół rękojeści rewolweru. Nie musiał nawet sprawdzać.
Wiedział, że w komorze wciąż jest jeden pocisk.
Deszcz monotonnie bębnił w przednią szybę. Ręka mu zadrżała i rewolwer nagle wydał
mu się zbyt ciężki, by go tak dalej trzymać. Upuścił go sobie na kolana i oparł policzek o boczną
szybÄ™.
Jak długo tak przesiedział? Kilkanaście minut? Godzinę? Gdy w końcu otworzył oczy,
odniósł wrażenie, że ktoś go obserwuje. Wytężył wzrok i dostrzegł, że w oknie domu naprzeciwko
widać jakąś twarz. Przez oszronioną szybę twarz była tylko jaśniejszą plamą na ciemnym tle, ale
nie miał wątpliwości, że ten ktoś na niego patrzy.
Trwało kilka sekund, nim sobie uświadomił, że to przecież dom Richiego... w tym domu
mieszkał Richie. Szybko opuścił szybę, ale twarz zniknęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl