[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Hawkston. - Będzie prawdziwym zbawieniem dla Geralda, a
w dodatku nie ma wątpliwości, że dobrze im się ułoży".
Gdy powóz zniknął na końcu zaniedbanej drogi
prowadzącej do plebanii, Dominika weszła do domu,
zamknęła za sobą drzwi i przez chwilę stała, opierając się o
nie, jakby nagle zasłabła. Potem pobiegła do kuchni, gdzie
spodziewała się zastać siostry.
Znalazła tam całą piątkę. Wiara przygotowywała kanapki,
a Charitas i Nadzieja układały owoce w wiklinowym
koszyczku. Na widok Dominiki przerwały rozmowę i utkwiły
w niej pytajÄ…ce spojrzenia.
- No i czego chciał? - spytała Charitas.
Wiara odrzuciła nóż do smarowania masła i krzyknęła:
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że odszedł nie czekając
na podwieczorek, który kosztował nas tyle zachodu! Jak
mogłaś pozwolić, żeby sobie poszedł? - Przecież my też
chciałyśmy go obejrzeć.
- Tak, wyszedł - wypowiedziała Dominika jakimś
dziwnym głosem i usiadła na twardym krześle przy stole. - A
czego chciał? - dopytywała się Nadzieja.
Nie była tak ładna jak Wiara, ale miała takie same
niebieskie oczy i złociste włosy. Zachowywała się jak typowa
szesnastolatka, była bardzo trzpiotowata, miała potargane
włosy i brudne paznokcie.
- No właśnie, czego chciał? - niecierpliwie powtórzyła
pytanie Charitas.
- Poprosił, żebym poślubiła jego siostrzeńca!
Dominika wiedziała, że w pierwszej chwili nie uwierzyły
jej. Jednak w końcu jej spokojny, poważny głos dotarł do nich
i przekonał je; wpatrywały się w nią szeroko otwartymi
oczami. Były tak zaskoczone, że gdyby sama nie
doświadczyła tego uczucia, wydałyby jej się śmieszne.
- Poprosił, żebyś co zrobiła? - spytała w końcu Wiara.
- %7łebym poślubiła jego siostrzeńca - powtórzyła
Dominika. - Jest plantatorem, uprawia herbatÄ™, a narzeczona,
którą lord Hawkston mu przywiózł...
Nie zdołała dokończyć zdania.
- Lord Hawkston?! - krzyknęła Charitas. - Czy chcesz
powiedzieć, że on jest lordem?
- Lord? - wtrąciła się Wiara. - Naprawdę przyszedł tu do
naszego domu?! Dominiko, jak mogłaś pozwolić mu odejść?!
- Wróci jutro rano i pojedziemy do miasta, żeby kupić
mojÄ… wyprawÄ™.
Wszystkie dziewczynki zaczęły mówić jednocześnie. Raz
po raz powtarzały się słowa  wyprawa",  lord",
 małżeństwo", aż cała ta gadanina przerodziła się w jeden
wielki wrzask, tak że Dominika zakryła sobie uszy i
krzyknęła:
- Przestańcie! Dajcie mi pomyśleć! Muszę mieć pewność,
że postąpiłam... właściwie!
- Jeśli naprawdę masz wyjść za siostrzeńca lorda, to nie
rozumiem, o czym tu myśleć - stwierdziła Wiara. - To
najwspanialsza, najcudowniejsza rzecz, o jakiej kiedykolwiek
słyszałam!
- Oczywiście! - poparła ją Nadzieja. - Zaprosisz nas do
siebie. Jak myślisz, czy będę mogła pożyczyć konia i
pojezdzić trochę? Poza tym tam w górach można łowić ryby.
Nie sprawię ci żadnego kłopotu, Dominiko, obiecuję.
Zaprosisz mnie, prawda?
- Zaprosi nas wszystkie - powiedziała Wiara, gdy
Dominika się nie odezwała - ale dajcie jej teraz spokój.
Charitas, podaj Dominice filiżankę herbaty. Dominiko, wez
kanapkę. Są całkiem niezłe, a prawie nic nie zjadłaś na lunch.
- Bo też niewiele tego było! - zauważyła Aaska. Aaska
była mała, gruba i żarłoczna i ciągle się skarżyła, że dostaje za
mało jedzenia.
- Cóż, przynajmniej ty nie przymierasz głodem - odparła
ostro Nadzieja. - Nigdy ci siÄ™ to nie zdarza.
- Przestańcie się kłócić! - upomniała je Wiara. - Nie
widzicie, że Dominika czuje się nie najlepiej?
Mówiąc to postawiła przed Dominiką talerzyk z dwiema
kanapkami, a Charitas podała siostrze filiżankę herbaty.
- Wypij - zachęciła. - A potem spokojnie nam o tym
opowiesz.
Najmłodsza Prudencja, która miała zaledwie dziewięć lat,
podeszła do siostry.
- Nie opuszczaj nas, Dominiko - prosiła błagalnym
głosem. - Bez ciebie w ogóle sobie nie poradzimy.
Dominika otoczyła ją ramieniem i przyciągnęła do siebie.
- Właśnie tego się boję! - powiedziała. - Nie wiem,
dziewczynki, czy podjęłam właściwą decyzję? Przyjmując
propozycję lorda Hawkstona, liczyłam, że w ten sposób będę
mogła jakoś wam pomóc.
- Mogłybyśmy mieszkać u ciebie - powtarzała
uporczywie Nadzieja.
- Mogłabyś oddawać nam ubrania, których sama już nie
będziesz nosić - zaproponowała Wiara.
- On ma pewnie mnóstwo pieniędzy - domyślała się
Charitas. - Lordowie sÄ… bardzo bogaci.
Dominika upiła trochę herbaty i to dodało jej sił.
- Lord Hawkston obiecał, że jeśli poślubię jego
siostrzeńca, zapewni nam dostatnie życie - powiedziała. -
Wtedy będę mogła wam pomóc. I muszę jakoś przekonać tatę,
że Mallika powinna przychodzić codziennie i zajmować się
domem. Raz w tygodniu nie wystarczy.
- Będzie musiała zająć się gotowaniem - rzuciła Wiara. -
Wiesz, że mnie to w ogóle nie wychodzi. Nie umiem
podporządkować sobie kuchni.
- Ale czy tata się zgodzi? - zastanawiała się Dominika. -
Och, nie powinnam była mówić tak! A poza tym, chyba nie
należy wychodzić za człowieka, którego się nigdy nie
widziało.
- Pewnie jest wysoki i przystojny jak jego wujek -
zgadywała Charitas. - I gdy tylko cię zobaczy, Dominiko,
natychmiast zakocha się w tobie do szaleństwa, a ty w nim.
Będzie zupełnie jak w bajce!
Dominika odstawiła filiżankę i wstała od stołu.
- Nie mogę uwierzyć, że to prawda! - krzyknęła. - Czy
lord Hawkston naprawdę tu był, czy tylko mi się to przyśniło?
- To prawda! Szczera prawda! - zapewniła ją Charitas. -
Sama otworzyłam mu drzwi. Potem przywołałam tatę. Och,
Dominiko, pomyśl tylko, jak to fajnie mieć wesele w rodzime.
Czy tata udzieli wam ślubu?
Dominika spojrzała na siostrę zmartwiona.
- Obawiam się, że nie. Myślę, że lord Hawkston chce,
żeby ślub odbył się w Kandy.
- Więc nie będziemy druhnami! - krzyknęła zawiedziona
Wiara. - Tak bardzo chciałam być twoją drużką.
- A dlaczego ten kawaler, jak mu tam, nie wyjechał po
swego wujka do Kolombo? - zaciekawiła się Nadzieja.
- Bo jest chory - odpowiedziała Dominika. - A nazywa się
Gerald Warren.
- Uważam, że Gerald to bardzo romantyczne imię -
oznajmiła Charitas.
- Warren brzmi jakoś nieciekawie - wydało się Wierze. -
Pani Warren... no cóż, chyba jednak niezle. Szkoda, że nie jest
lordem.
- Kiedyś nim będzie. Jeśli oczywiście jego wuj się nie
ożeni, a powiedział, że zamierza pozostać kawalerem -
poinformowała siostry Dominika.
Trzy najstarsze dziewczynki wydały dziki okrzyk radości,
a Charitas powiedziała zachwycona:
- A więc otrzymasz tytuł lady! Och, pomyśl tylko o tym,
Dominiko! Jako lady będziesz zapraszana na kolacje do Domu
Królowej i będziesz zasiadać po prawej stronie gubernatora!
Po raz pierwszy od wyjścia gościa Dominika uśmiechnęła
siÄ™.
- Nie tak szybko! Przecież lord Hawkston nie jest jeszcze
stary.
- Kiedy widziałam go w kościele, wyglądał na jakieś
trzydzieści pięć, trzydzieści sześć lat - zauważyła Wiara. -
Dość trafnie oceniam wiek.
- Moim zdaniem jest znacznie starszy - sprzeciwiła się
Charitas. - Ale wygląda bardzo dystyngowanie. Chciałabym
go zobaczyć z koroną na głowie.
- Nie wydaje mi się, żeby woził ją ze sobą - powiedziała
Dominika z uśmiechem.
- A co jeszcze...? - zaczęła Wiara, ale zadzwięczał
właśnie dzwonek i zapanowała cisza. - To tata! - wykrzyknęła.
- Charitas, sprawdz, o co chodzi!
- Nie, ja pójdę - wtrąciła Dominika. - Jestem pewna, że to
ze mną chce rozmawiać.
%7ładna z dziewcząt się nie sprzeciwiła. Wszystkie, z
wyjątkiem Dominiki, bały się ojca i nawet myśl o nim
wystarczała zwykle, by przycichły i zmieniły temat rozmowy.
Dominika podeszła do stołu i dopiła herbatę, po czym,
jakby wzmocniona tym napojem, wyszła z kuchni bez słowa.
Przeszła wąskim, krętym korytarzem prowadzącym do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl