[ Pobierz całość w formacie PDF ]

położyła na niej swoją.
 Ale pan nie gniewa się?  mizdrzyła się doń z całą bezczelnością.
 Nie bÄ…knÄ…Å‚ ale ja spieszÄ™...
Sięgnął do kieszeni, chcąc dać jej napiwek, lecz wygląd tej dziwnej pokojówki onieśmielał
go i pobrzęczawszy drobnymi w kieszeni kamizelki, wyjął rękę. Ona stała tak blisko, że było
to już wręcz nieprzyzwoite, a cofnąć się nie mógł, gdyż w ciasnej framudze drzwi nie było na
to miejsca.  Jak się to otwiera?  zapytał czerwieniąc się.
 Wie pan  patrzyła mu z kokieterią w oczy  że pan mi się podoba.
 Bardzo mi przyjemnie, ale...
 Niech pan do nas przychodzi częściej.
 O... owszem, możliwe  powiedział, do reszty zdetonowany i pomyślał, że nie wróci tu
za żadne skarby i że to jest okropne, gdy pokojówka wygląda jak panna z dobrego domu, a
zachowuje się jak kokotka. Wprost nie wiadomo, co w takim wypadku czynić.
 A nie miał pan laski?  pytała, wciąż trzymając rękę na klamce.
 Nie.
 No to do widzenia...  pomału zaczęła otwierać drzwi  do widzenia. Podoba mi się pan i
może pocałowałabym pana na pożegnanie, gdyby pan nie był taki nieśmiały.
Zaśmiał się nieszczerze.
 Mówię prawdę  zapewniła go  no, ale. powetujemy to sobie innym razem. Do
widzenia.
Uchyliła drzwi i skinęła mu główką z miną łaskawej księżniczki.
Domaszko był zły, ubawiony, zaintrygowany  w ogóle zdezorientowany. Cieszyło go
tylko spotkanie z redaktorem Swojskim.
Przebrał się w smoking, przez chwilę myślał o zatelefonowaniu na Wilczą, lecz poniechał
zamiaru i tylko polecił Piotrowi na wypadek telefonu powiedzieć, że jest na posiedzeniu.
Na dancingach w  Europejskim bywał dawniej dość często. I teraz spotkał tu wielu
znajomych z kółka mecenasostwa Neumanów.
Ich samych zobaczył z daleka, siedzących przy stoliku wraz z dwiema starszymi córkami.
W tłumie tańczących dostrzegł Rosiczkę w objęciach rozbawionego i nieco spoconego
sportowca, narzeczonego Nuny.
Pani Neumanowa przywitała go z najsłodszą uprzejmością,
Klima obojętnie, mecenas z hałaśliwą serdecznością, a Nuna ironicznie. Po kilku
zdawkowych frazesach poprosił Klimę i tańczył sztywno, obejmując jej chudą, wymykającą
się z rąk kibić.
104
Gdy orkiestra umilkła, zastali już Rosiczkę przy stole. Była widocznie zemocjonowana,
lecz spokojnie podała mu rękę z krótkim:
 Dobry wieczór.
Znowu kilka zdań mecenasa i tego głupawego sportowca, kilka konwencjonalnych
odpowiedzi i zagrała orkiestra.
Józef pochylił się przed Rosiczką:
 Pani pozwoli?
Wstała z takim wyrazem twarzy, jakby mu robiła łaskę i zaczęli tańczyć.
Szukał w myśli słów, od których należałoby zacząć i wreszcie wykrztusił:
 GorÄ…co tu.
A wobec jej milczenia, dodał:
 Na korytarzu jest mniej duszno.
 Dobrze, przejdziemy tam powiedziała tak, jakby ją o to prosił, i ruszyła do drzwi.
W korytarzu stanęła przy poręczy schodów i zapytała zimno:
 Cóż pan chciał mi powiedzieć?
 Ja?  zdziwił się, lecz przywoławszy siebie natychmiast do porządku, dodał:  Ja
chciałem zaproponować pani, by nie... by przestała na mnie gniewać się...
 To wszystko?  rzuciła z wyniosłością śmieszną u tej smarkatej.
 No, nie. Chciałem zapytać, dlaczego pani, panno Rosiczko, zdaje się mieć do mnie żal?
Przecież ja dla pani żywię serdeczną sympatię. Jeżeli zaś między nami były pewne
nieporozumienia...
 To się ich w ten sposób nie załatwia  wybuchnęła, wpadając mu w słowo.
 No więc w jaki?
 W prosty, po męsku.
 Przecież mówię po prostu.
 Nie. Po prostu  to inaczej  przygryzła drżące usta.
 Niech mi pani powie jak, bo sam nie znam innego sposobu.
Spojrzała nań niemal z nienawiścią:
 Więc dobrze, powiem...
Widocznie nie mogła się zdobyć na to, gdyż gniotła w ręku wachlarz.
 Powiem  zdecydowała się  prawdziwy mężczyzna postawiłby kwestię tak: kocham
panią i ożenię się z panią lub: kocham panią i chcę mieć cię za kochankę, albo: jest mi pani
obojętna i proszę na mnie nie liczyć... Tak zrobiłby prawdziwy mężczyzna... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl