[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nigdzie ani śladu ich bytności  odezwał się Jeff do Jupitera, przestawiając silnik na
wolne obroty.  W tej części zatoki nie ma żaglówki małego Greka. Jedyne, co mi teraz
przychodzi do głowy to, że chłopcy popłynęli na wschód. Też musimy to zrobić, przeczesując po
drodze każdy metr wybrzeża.
Jupiter pokiwał głową. Jeff przesunął dzwignię, motor wszedł na wyższe obroty i łódka
zaczęła oddalać się od Dłoni.
W tym samym czasie w jaskini pod Dłonią na pokrytym glonami występie skalnym siedzieli
skuleni Bob, Pete i Chris. Woda sięgała im już do pasa. Nie mieli pojęcia, jak długo tu
przebywają. Z dziury przebijającej na wylot skałę dochodziło jednak już słabsze światło, a
przypływ podniósł poziom wody co najmniej o pół metra.
Początkowo byli zbyt podnieceni, by myśleć o czymkolwiek poza złotymi monetami.
Zebrali już około czterdziestu czy pięćdziesięciu dublonów. Wypełniły one mały brezentowy
woreczek, który Chris zabrał ze sobą właśnie w tym celu. Co prawda nie była to wielka fortuna,
ale z pewnością już samo znalezienie skarbu mogło wywołać dreszcz emocji.
Nagle Chris zorientował się, że zaczął się przypływ.
 Lepiej się stąd wynośmy  zaproponował.  Myślę, że i tak znalezliśmy całe złoto,
jakie tu było.
 Rzeczywiście co najmniej od pół godziny nie przybył nam ani jeden dublon  zgodził
się Pete.  Poza tym jestem głodny. Musi być strasznie pózno.
To właśnie Pete, który płynął na czele, pierwszy zauważył łódkę blokującą wejście do
jaskini. %7łaglówka wsunęła się bokiem do otworu w kształcie oka, maszt z trzepoczącym żaglem
znalazł się w środku tunelu prowadzącego do pieczary. Ruch wody osadził łódkę mocno w
piasku, a czubek masztu wcisnÄ…Å‚ do szczeliny w skale.
Pete omiótł dokładnie światłem latarki cały zablokowany wylot z jaskini. Między łódką a
skalną ścianą było nie więcej niż trzydzieści centymetrów przestrzeni. Nie było mowy, żeby
ktokolwiek zdołał się tamtędy przecisnąć. Zrozumiał, że wszyscy trzej znalezli się w pułapce.
Pete i Bob oparli się o żaglówkę i usiłowali ją wypchnąć z otworu.
Osiągnęli tyle, że sami przekoziołkowali w wodzie. Aódka ani drgnęła. W tym momencie
nadpłynął Chris. Mknął jak strzała i dopiero w ostatniej chwili zobaczył zatarasowane wejście.
Szybko rozeznał się w sytuacji, po czym odwrócił się i popłynął z powrotem do pieczary. Musiał
wynurzyć się ponad powierzchnię i nabrać powietrza do płuc, bo czuł, że już mu go brakuje.
Bob i Pete też uświadomili sobie, że w ich butlach jest coraz mniej tlenu. Spróbowali
jeszcze raz wypchnąć żaglówkę z wylotu jaskini, z tym samym skutkiem co poprzednio. Potem
dołączyli do Chrisa. Kilka minut pózniej wszyscy trzej siedzieli skuleni na skalnym występie.
 Jesteśmy zablokowani  martwił się Chris.  Prąd wody solidnie wklinował żaglówkę
w otwór.
 O, z pewnością  zgodził się ponuro Pete.  Kto mógł przypuszczać, że coś podobnego
siÄ™ wydarzy?
 Już wcześniej zauważyłem, że prąd popycha łódkę  włączył się Bob.  Nie przyszło
mi jednak do głowy, że może ją wcisnąć w wejście do jaskini. Co my zrobimy?
Zapanowało długie milczenie.
 Teraz nadchodzi przypływ  przerwał je Chris  i wciska żaglówkę do środka. Może
odpływ wypchnie ją z powrotem. Sądzę, że to nasza jedyna nadzieja.
 Ale przypływ dopiero się zaczął i będzie trwał wiele godzin!  jęknął Pete.  A co
będzie, jeśli łódka się nie ruszy?
 Mamy większe zmartwienie  powiedział Bob.
 Większe zmartwienie?  powtórzył Chris.  Co masz na myśli?
 Spójrzcie.  Bob poświecił latarką ku górze. Tuż nad ich głowami znajdowało się
sklepienie pieczary, mokre i śliskie od glonów.
 Widzicie?  spytał.  Kiedy przypływ narasta, jaskinia wypełnia się wodą. Nim
doczekamy się odpływu, woda nas zakryje.
Nikt nie powiedział ani słowa. Wiedzieli, że Bob ma rację.
Motorówka zaczęła odpływać od Dłoni, kiedy Jupiter krzyknął nagle:
 Panie Morton! Wracajmy! Zauważyłem coś na brzegu.
Jeff Morton zmarszczył brwi, ale obrócił łódkę. W chwilę pózniej dobijali do maleńkiej,
piaszczystej plaży. Jupiter wyskoczył z motorówki i pobiegł wzdłuż brzegu ku skale, na której
mignęły mu ubrania przyjaciół. Jeff zdążył w tym czasie przycumować łódkę i dołączył do
Jupitera, który rozgorączkowany przetrząsał suchą już teraz odzież.
 To wszystko ich ubrania  poinformował Jeffa.  Moi przyjaciele nadal muszą gdzieś
tu być. Może nurkują po drugiej stronie Dłoni. Pójdę to sprawdzić.
Jeff Morton ze zdumieniem wpatrywał się w porozrzucane koszulki i spodenki.
 Nigdzie w pobliżu nie ma ich żaglówki!  zawołał.  Zostawili ubrania i z nieznanego
powodu odpłynęli łódką wraz z akwalungami. My...
Jednak Jupiter był już zbyt daleko, by cokolwiek usłyszeć. Wspinał się na garb pośrodku
Dłoni, poruszając się dużo szybciej niż zwykle. Kiedy osiągnął już szczyt wierzchołka, spojrzał z
nadzieją na drugą stronę wyspy. Przez chwilę nie mógł uwierzyć, że horyzont jest pusty. Był
całkiem pewien, że zobaczy przyjaciół lub ich łódkę. Jednakże niczego nie było widać.
Zrozumiał teraz, jak bardzo się niepokoi o losy Boba, Pete a i nowego kolegi, Chrisa.
Skonsternowany, osunął się na głaz.
Po chwili, sapiąc głośno, nadszedł Jeff.
 Obeszliśmy wszystkie kąty na tej wysepce  powiedział.  Musisz przyjąć do
wiadomości, że chłopców tu nie ma. Pytanie, dokąd mogli się udać?
Podniósł mały kawałek skały i ze złością cisnął go w dół. Odłamek wylądował w małej
dziurze przed nimi, odrobinę się potoczył i zniknął w innej dziurze, oddalonej od pierwszej o
około dwadzieścia centymetrów. Po chwili usłyszeli w dole nikły plusk.
Jupiter ledwo zwrócił na niego uwagę.
 Ma pan rację  powiedział.  Sądzę, że powinniśmy przepatrzyć wschodni brzeg
zatoki. Chociaż przyznaję, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego moi przyjaciele zostawili tutaj
swoje ubranie.
 Chodzmy  powiedział Jeff.  Moim zdaniem powinniśmy wezwać straż przybrzeżną,
by pomogła nam w poszukiwaniach. Za chwilę się ściemni i bez pomocy nie damy sobie rady. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl