[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dolarów gwarancji.
 Rozsądna propozycja  wtrącił Miodousty.  Bardzo rozsądna.
Kubańczycy zaczęli mówić między sobą po hiszpańsku. Ja nie rozumiałem, ale wiedziałem, że Harry
rozumie.
 Zgoda  powiada wreszcie. Roberto, ten wielki.  Kiedy pan może jechać?
 W każdej chwili, począwszy od jutra wieczór.
 Może będziemy chcieli jechać dopiero pojutrze wieczór  wtrącił jeden z tamtych.
 Mnie tam wszystko jedno  powiada Harry.  Tylko żebyście mnie zawiadomili na czas.
 Kuter jest w dobrym stanie?
 No chyba  mówi Harry.
 Bardzo ładny kuter  odzywa się ten młodzik.
 Gdzie pan widział mój kuter?
 Mecenas Simmons mi go pokazał.
 Aha  mruknÄ…Å‚ Harry.
 Napij się pan  powiada jeden z tamtych.  Dużo razy był pan na Kubie?
 Kilka razy.
 Mówi pan po hiszpańsku?
 Nigdy się nie uczyłem.
Patrzę i widzę, że Miodousty, adwokat, łypie okiem na Harry ego, ale on jest taki oszust, że woli, jak
ludzie nie mówią prawdy. Kiedy przyszedł rozmówić się z Harrym co do tej roboty, też nie mógł zagadać
do niego wprost. Nie, musiał udawać, że chce się zobaczyć z Juanem Rodriguezem, który jest biedny,
śmierdzący i własną matkę by sprzedał, a teraz znowu siedzi, bo go Miodousty wpakował, żeby go potem
bronić.
 Pan Simmons mówi dobrze po hiszpańsku  powiada Kubańczyk.
 Bo jest wykształcony.
 Umie pan nawigować?
 Umiem popłynąć na Kubę i wrócić.
 Pan jest rybakiem?
 Tak, proszÄ™ pana  odpowiada Harry.
 Jak pan łowi ryby jedną ręką?  pyta ten z grubym głosem.
 Dwa razy szybciej niż dwiema  powiada Harry.  Chciałby się pan jeszcze czegoś dowiedzieć?
 Nie.
Kubańczycy gadali coś do siebie po hiszpańsku.
 To ja już pójdę  mówi Harry.
 Dam panu znać co do kutra  obiecał Miodousty.
 Potrzebne będą pieniądze na wydatki  przypomniał mu Harry.
 ZajmÄ™ siÄ™ tym jutro.
 No to do widzenia.
 Do widzenia  odpowiedział młody Kubańczyk, ten sympatyczny. Ten z grubą gębą nic nie
powiedział. Było ich tam jeszcze dwóch, z twarzy podobnych do Indian, ale ci ani razu się nie odezwali,
tylko tyle, że mówili po hiszpańsku do tego Roberto.
 Spotkamy się pózniej  powiada Miodousty.
 Gdzie?
 U Freddy ego.
Wyszliśmy i w kuchni Freda spytała:  Jak się miewa Maria?
 Dziękuję, teraz dobrze  powiada Harry.  Teraz czuje się już dobrze.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z powrotem na bulwar. I Harry ani razu się do mnie nie
odezwał. Widać było, że mu coś chodzi po głowie.
 Chcesz, żeby cię odwiezć do domu?  spytał.
 Owszem.
 Mieszkasz teraz za miastem?
 Tak. Co z tÄ… jazdÄ…?
 Nie wiem  powiada.  Nie wiem, czy w ogóle gdzieś pojedziemy. Do jutra!
Wysadził mnie przed domem. Wchodzę, ale zanim zdążyłem otworzyć drzwi, moja stara napadła na
mnie z pyskiem, że mnie tak długo nie było, że piłem i że się spózniłem na kolację. Spytałem ją, jakim
cudem mogłem pić, kiedy nie mam pieniędzy, ale ona na to, że pewnie piłem na kredyt. To ją spytałem, co
ona sobie myśli  że niby kto mi da na kredyt, odkąd dostałem pracę z funduszu bezrobocia, ale ona
wrzasnęła, żebym na nią nie chuchał, bo śmierdzę wódką, i żebym siadł do stołu. To siadłem.
Dzieciaków nie było w domu, poszły na mecz baseballowy, więc siedziałem sam i ona przyniosła
kolację, i nie odezwała się do mnie ani słowem.
ROZDZIAA II
Harry
Wolałbym się nie pchać w ten interes, ale co robić? Człowiek nie ma teraz wyboru.
Powiedzmy, że na to nie pójdę. No i co dalej? Nie szukam takich okazji, ale jak trzeba coś zrobić, to
trzeba, i już. Nie powinienem chyba brać Alberta. Miękki facet, za to porządny i pierwsza klasa na
morzu. Tchórz nawet nie jest, ale nie wiem, czy dobrze robię, że go biorę.
Nie mogę brać Murzyna czy jakiegoś pijusa. Muszę mieć kogoś, na kim można polegać. Jak nam
dobrze pójdzie, moja rzecz, żeby mu się to opłaciło. Ale nic mu nie powiem, boby się nie zgodził, a ja
muszę mieć kogoś do pomocy. Lepiej byłoby, żebym to zrobił sam, zawsze wolę robić wszystko sam, ale
tym razem nie dałbym chyba rady. Tak, byłoby dużo lepiej, żebym to zrobił sam. Dla Alberta lepiej, żeby
nic o tym nie wiedział. Jest jeszcze Miodousty. Ten na pewno wie o wszystkim. Swoją drogą oni musieli
to wziąć pod uwagę. Musiało im to przyjść do głowy. A może Miodousty jest na tyle głupi, że się nie
połapał, co oni chcą zrobić?
Ciekawe. Zresztą kto wie, może oni wcale nie chcą tego robić. Może wcale nie mają takiego zamiaru.
Tylko że to na nich wygląda, a zresztą słyszałem wyraznie to słowo. Jeżeli to zrobią, to chyba przed
samym zamknięciem, bo inaczej wyślą za nimi samolot straży przybrzeżnej z Miami. Ciemno robi się
teraz o szóstej. Samolot nie przyleci z Miami prędzej niż w godzinę.
Jak się zrobi ciemno, będą bezpieczni. No więc jeżeli mam ich przewiezć, muszę się dobrze
zastanowić, co z kutrem. Nie będzie go trudno wyprowadzić, ale jak go wyprowadzę dzisiejszej nocy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl