[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podejrzewała jednak, że również w przyszłości mała będzie nazywana Gwiazdeczką.
Wciąż padało na nich cudowne światło. Wypełniała ich miłość do całego świata i
wyrozumiałość dla wszelkiej odmienności. Lilja czuła się taka... dobra.
Ona i Marco musieli złożyć przysięgę, że będą się troszczyć w przyszłości o
Gwiazdeczkę tak, by nie przydarzyło się jej nic złego. W końcu światło znowu zgasło.
Ceremonia dobiegła końca.
Faron wezwał do siebie Siskę, Misę i Mirandę. W jego głosie brzmiała głęboka
powaga.
- Sisko i Mirando! Obie urodziłyście piękne dzieci. Ale na tym koniec! Przy
następnym porodzie zdrowie, a nawet życie Mirandy byłoby narażone na wielkie ryzyko, a ty,
Sisko, dobrze wiesz, co mogłoby się stać. Następnym razem mogłabyś urodzić istotę ziemi,
nigdy bowiem nie wiadomo, jakie dziedzictwo przeważy w dziecku. A więc nie możesz
więcej rodzić! Ty, Miso, natomiast możesz mieć tyle dzieci, ile zapragniesz. Należysz do
wyjątkowego, wymarłego gatunku i z wielką radością powitamy w naszym Królestwie
kolejnych, wspaniałych Madragów.
Wszystkie trzy kobiety kiwały głowami na znak, że rozumieją. Pojmowały powagę
słów Farona.
Jak zwykle to Indra przerwała niemal dręczący, sakralny nastrój w sali. Objęła czule
Rama.
- No, mój przyjacielu, teraz jesteś moim mężem!
Wszyscy uśmiechali się lekko. W takim świętym pomieszczeniu nikt nie roześmiałby
się głośno.
25
Wrócili w samą porę, by pożywić się jedzeniem przy wspaniale zastawionych stołach,
których pełno było w całym parku.
Lilja świadomie pozostawała poza szeregiem ław tak długo jak to możliwe. Chciała
jak najdłużej zachować wolność.
Goram jednak nie dotrzymywał jej już towarzystwa, wymówił się obowiązkami i
poszedł.
Lilja przypomniała sobie złożoną kiedyś obietnicę. Ponieważ teraz miała własny
telefon, zadzwoniła do tamtej sympatycznej kelnerki z miasta nieprzystosowanych i
opowiedziała jej o wszystkim, co ostatnio przeżyła.
%7ładnych szczegółów nie mogła, rzecz jasna, opowiadać, poza tym ukryła
najważniejsze. Bała się, że mimo wszystko kelnerka ją przejrzy, że domyśli się jej płomiennej
miłości do Gorama.
Bo rzeczywiście uczucie było gorące. Przenikał ją dotkliwy smutek, gdy tylko o nim
pomyślała. Nigdy by nie przypuszczała, że miłość może być taka bezlitosna. Wyobrażała
sobie raczej coś rozkosznego i pięknego, co łączy dwoje ludzi. Nie stało się to jednak jej
udziałem, ona nieustannie wędrowała po pustyni tęsknoty spragniona najlżejszego choćby
znaku świadczącego, że jej uczucie jest odwzajemniane.
Nagle zobaczyła przepiękną młodą dziewczynę, stojącą nieco na uboczu z tęsknym
wyrazem twarzy.
- Czy ty też chciałabyś być członkiem tej grupy? - zapytała Lilja trochę skrępowana.
- Ja należę do tej grupy - odparła dziewczyna z urazą w głosie. - Ale nie zabrali mnie
na wyprawę do Gór Czarnych. Mam na imię Berengaria. A ty?
Lilja przedstawiła się. Na pytanie, dlaczego jej nie zabrali, Berengaria odparła:
- Ponieważ w moim otoczeniu nieustannie wybuchają awantury.
Uśmiechnęła się w końcu.
- I rzeczywiście wybuchają. Ale dzisiaj jestem boleśnie dotknięta. Nikt mnie nawet nie
zapytał, czy nie chciałabym być matką chrzestną.
Lilja szczerze jej współczuła. Miała zresztą wyrzuty sumienia, może powinna była
zamienić się z tą dziewczyną, to ją powinno spotkać wyróżnienie, ale teraz było już za pózno.
Zauważyła, że matka ją wzywa. Najchętniej by to zignorowała, ale nie mogła.
Pożegnała się z Berengarią i wróciła do obowiązków córki.
Matka chciała wiedzieć, gdzie Lilja podziewała się tak długo. Opowiedziała jej więc o
ceremonii zaślubin i nadania imion, o podróży do świątyni Zwiętego Słońca.
- To ja powinnam była tam być - mruknęła matka. - Wybierać takiego dzieciaka!
Lilja uśmiechnęła się. Słyszała zazdrość w słowach matki. Ale też i dumę. Zwiadczyły
zresztą o tym jej przesadnie wyprostowane plecy i lekki triumfalny uśmieszek posyłany w
kierunku szwagierki.
Uroczystości zaczęły się znowu. Lilja obserwowała scenę. Jej zadanie zostało
wypełnione, ale nadal działy się różne wspaniałe rzeczy! Tym razem chodziło o coś zupełnie
innego.
Teraz głos zabrał ów piastujący najwyższą godność Obcy, jego słowa brzmiały tak,
jakby przemawiał w katedrze o wspaniałej akustyce. Uniósł w górę jakiś amulet lub coś
podobnego i wyjaśnił, że są to odznaczenia, które przyznano osobom najbardziej zasłużonym.
A jest takich wiele.
- Będę odznaczonych prosił do siebie po kolei, a wy dowiecie się, że Królestwo
Zwiatła winne jest im wielką wdzięczność. Ryzykowali własne życie, ale dzięki nim
będziemy mogli wykonać nasze największe zadanie: zbudować pokój i dobrobyt na
udręczonej planecie. A jak jest ona udręczona, wiedzą tylko ci, którzy byli w zewnętrznym
świecie w ciągu ostatnich lat.
Lilja przyglądała się przedmiotowi, który trzymał w ręce, Przedstawiał Zwięte Słońce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl