[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym względem najniższą pozycję wśród wierzeń ludów cywilizowanych, zgadza się to całkiem z
faktem, że jest on także jedyną religią, która zupełnie nic ma doktryny nieśmiertelności, ani nawet
jakiegokolwiek jej śladu (zob. pierwszy tom niniejszego dzieła, s. 119 n.).
Choćby nawet dowód Leibniza, że spośród możliwych światów len właśnie jest jeszcze najlepszy,
był słuszny, to nic dawałby on jeszcze podstawy do teodycei. Stwórca bowiem stworzył przecież nie
tylko świat, lecz i samą możliwość; powinien by ją przeto nakierować na to, iżby dopuszczała lepszy
świat.
W ogóle zaś przeciw takiemu widzeniu świata, jako udanego dzieła wszechmądrej, wszechdobrej i
wszechpotężnej przy tym Istoty, podnosi dobitnie głos z jednej strony niedola, która go przepełnia, z
drugiej zaś uderzająca niedoskonałość i przeradzające się w farsę wypaczenie najkompletniejszych z
jego zjawisk - istności ludzkich. Tkwi w tym nic dający się rozwikłać dysonans. Natomiast te właśnie
przykłady będą zgodne z naszą opinią i posłużą za jej dowody, gdy ujmiemy świat jako dzieło naszej
własnej winy, a więc jako coś, co nie powinno by raczej istnieć. Podczas gdy - przy owym
pierwszym założeniu - stają się one gorzkim oskarżeniem przeciw Stwórcy, dając temat do
sarkazmów, jawią się przy drugim jako oskarżenie naszej własnej istoty i woli, zdolne nas upokorzyć.
Przywodzą nas bowiem do poglądu, że my - niczym dzieci rozpustnych ojców - przyszliśmy "na
świat już zawinieni; t dlatego tylko, że musimy nieprzerwanie ów dług (winę) odsługiwać, istnienie
nasze tak nędznie wypada i ma za swój finał śmierć. Nic pewniejszego nad fakt, że mówiąc ogólnie
to właśnie ciężki grzech świata pociąga za sobą mnogie i wielkie Jego cierpienie', i ma się tu na
myśli nic fizyczny związek empiryczny, lecz związek metafizyczny. Zgodnie z tym poglądem, to wy-
Å‚Ä…cznie historia grzechu pierworodnego pojednuje miÄ™ ze Starym Testamentem; jest ona nawet w
moich oczach jedyną metafizyczną, choć przybraną w szaty alegorii, prawdą starotestamentową.
Istnienie nasze bowiem niczego tak wiernie nie przypomina, jak następstwa jakiegoś błędu i
karygodnego pożądania. Nic mogę tu nie polecić myślącemu czytelnikowi popularnej, lecz niezwykle
uwewnętrznionej rozprawy na ten temat pióra Ciaudiusa, która wyjawia zasadniczo pesymistyczny
duch chrześcijaństwa; figuruje ona, pod tytułem Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu", w
czwartej części Wandsbecker Bolę.
Aby zawsze mieć pod ręką niezawodny kompas do orientowania się w życiu, i aby je - nigdy nic
tracąc rozeznania - widzieć stale we właściwym świetle, najstosowniej jest przywyczaić się do
uważania lego świata za miejsce pokuty, a więc niejako za zakład karny, a penal colony -
ergasierion, jak zwali go już najstarsi filozofowie (Klemens Aleksandryjski, Strom., L. III, c. 3, s.
399), a z godną pochwały odwagą wyraził to wśród Ojców chrześcijańskich 0-rygenes (Augustyn, De
civitate Dei L. XI, c. 23). To właśnie widzenie świata znajduje też swe teoretyczne i obiektywne
uzasadnienie nie tylko w mej filozofii, lecz i w mądrości wszystkich epok, mianowicie w
21
braminizmie, buddyzmie, u Empcdoklcsa i Pitagorasa; jak to przytacza także Cycc-ron (Fragnienta
de phUosophia, t. 12, s. 316, red. Bip.), mówiąc iż dawni mędrcy oraz wtajemniczający w misteria
mys-tagogowie uczyli: nos ob aligua scelera suscepfa m vita supe-riore, poenarum iuendamm causa
nalos esse. Najdobitniej wyraża to Vanini, którego łatwiej było spalić niż obalić jego tezy, głoszące:
Tof, tantisque homo repletus miseriis, ut si Christianae religiom non repugnaret, dicere auderem: si
daemones dantur, ipsi, m hominum corpora transmigrantes, sceleris poenas luunl (De admirandis
nalurae arcanis, dial. L, s. 353). Ale nawet w autentycznym i dobrze rozumianym chrześcijaństwie
ujmuje się nasze istnienie jako następstwo pewnej winy, jakiegoś błędu. Jeśli przyjmiemy ów
zwyczaj, będziemy formułowali swe oczekiwania wobec żyda zgodnie z rzeczywistym stanem
rzeczy, i przeto nie będziemy już uważali przeciwności losu, cierpień, udręki i nędzy istnienia - w
szczegółach i w całości - za coś anormalnego i nieoczekiwanego, lecz stwierdzimy, że wszystko to
jest regułą, dobrze zarazem wiedząc, iż tu na ziemi każdy ponosi karę za swe istnienie, i to każdy na
swój sposób. Do utrapień zakładu karnego należy bowiem także towarzystwo, które się tam zastaje.
Jak to z nim lulaj jest, będzie i beze mnie wiedział ktoś, kto skądinąd zasługiwałby na lepsze. Otóż
piękna dusza, jak i geniusz, może niekiedy się w nim czuć, niczym szlachetny więzień stanu na
galerze pośród pospolitych przestępców; stad ci pierwsi, podobnie jak on, będą się starali izolować.
W ogóle jednak wspomniany pogląd da nam możność rozważania tak zwanych niedoskonałości, Ij.
moralnie i intelektualnie -odpowiednio zaś także fizjonomicznie - podłego stanu większości ludzi,
bez zdziwienia, a tym bardziej oburzenia; będziemy bowiem stale mieli na uwadze, gdzie jesteśmy, a
zatem uznamy każdego najsamprzód za istotę, która istnieje tylko wskutek swej grzesznej kondycji i
której życie jest odpokutowaniem winy jej urodzenia. Ta ostatnia stanowi właśnie to, co
chrześcijaństwo zwie grzeszną naturą człowieka: jest ona więc podstawą istot żyjących, które
spotykamy na tym świecie jako sobie podobne. Dochodzi do tego jeszcze fakt, iż przeważnie
znajdują się one wskutek jakości tego świata mniej lub bardziej w stanic cierpienia i niezadowolenia -
nic najodpowiedniejszym, by uczynić je bardziej współczującymi i życzliwszymi; wreszcie -zaś, iż
ich intelekt jest w większości wypadków taki, że ledwo wystarcza na potrzeby służby woli. Musimy
więc po temu regulować nasze wymagania co do towarzystwa w tym świecie. Kto obstaje przy tym
punkcie widzenia, mógłby ów instynkt towarzyskości nazwać zgubną skłonnością.
W istocie rzeczy przekonanie, że świat, a więc i człowiek, jest czymś, co właściwie nic powinno
być, jest wymarzone do tego, by napełnić nas pobłażliwością względem siebie; czegóż bowiem
można oczekiwać od istot o takim prcdykamcncie? - Ba, z tego punktu widzenia można by wpaść na
pomysł, iż najodpowiedniejszym sposobem zwracania się do siebie - zamiast monsieur, sir, pan etc. -
byłby zwrot towarzysz niedoli, soci malorum, compagnon dc misćrcs, my feuow-sufferer".
Jakkolwiek dziwnie może to brzmieć, odpowiada przecież faktycznemu stanowi rzeczy, rzuca na
innego najwłaściwsze światło, i przypomina o tym, co najniezbędniejsze: o tolerancji, cierpliwości,
wyrozumiałości i miłości blizniego, których to cnót każdy potrzebuje i które przeto jest innym
dłużny.
Cechą rzeczy tego świata, zwłaszcza zaś świata ludzkiego, jest nie tyle - jak się często powiada -
niedoskonałość, co raczej wypaczenie: w sferze moralnej, intelektualnej, fizycznej, we wszystkim.
Przynależne często do wielu występków usprawiedliwienie: to przecież dla człowieka naturalne",
żadną miarą nic wystarcza; winno się na to odrzec: właśnie dlatego, że złe, jest to naturalne, i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]