[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najemnikiem. Czuje z tego powodu rozgoryczenie. Nie przeszkadza to panu, prawda? Partia
może sobie na to pozwolić i nie jest to duża cena do zapłacenia za wyeliminowanie tarć na
górze.
Po chwili odzyskałem całkowite panowanie nad sobą.
- To nie moja sprawa. Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać, skoro taka jest decyzja
pana Bonforte'a?
Pochwyciłem przelotną wymianę spojrzeń pomiędzy Dakiem a Cliftonem.
- Bo chyba tego chce pan B.? - upewniłem się. - Mam rację, Rog?
- Powiedz mu, Rog  chrapliwie odezwał się Dak.
- Wymyśliliśmy to z Dakiem sami - wyznał Rog. - Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej.
- To znaczy, że pan Bonforte nie zatwierdził tego? Oczywiście, zapytaliście go o
zdanie?
- Nie, nie zapytaliśmy.
- Dlaczego?
- Szefie, to nie są sprawy, którymi należałoby mu zawracać głowę. To zmęczony,
stary, schorowany człowiek. Konsultuję z nim jedynie najważniejsze decyzje polityczne, a ta
do nich nie należy. Jest to okrąg, który kontrolujemy niezależnie od tego, kto stoi na jego
czele.
- To po co w ogóle pytacie mnie o zdanie?
- Cóż, sądziliśmy, że warto, aby pan o tym wiedział i znał przyczyny. Uważamy, że
pan powinien to zatwierdzić.
- Ja? Pytacie mnie o decyzję, jakbym był panem Bonforte. Nie jestem nim. -
Poklepałem biurko nerwowym gestem, który idealnie sobie przyswoiłem. - Albo ta decyzja
należy do najważniejszych i powinniście zapytać jego, albo nie jest, a wtedy nie powinniście
pytać o to mnie.
Rog przez chwilą w milczeniu przeżuwał cygaro.
- W porzÄ…dku, nie pytam pana.
- Nie!
- Co to znaczy?
- To znaczy nie! Zapytaliście mnie, co oznacza, że macie wątpliwości. Jeśli
oczekujecie, że przedstawię to nazwisko komitetowi, tak jakbym był Bonforte'em, to idzcie i
zapytajcie go samego.
Usiedli, ale się nie odezwali. Wreszcie Dak westchnął ciężko.
- Powiedz mu wszystko, Rog. Albo ja to zrobię. Czekałem. Clifton wyjął cygaro z ust
i oznajmił:
- Szefie, Bonforte miał udar cztery dni temu. Nie można mu przeszkadzać.
Znieruchomiałem. Wyrecytowałem w myśli wszystkie wieże tonące w obłokach,
wspaniałe pałace i tak dalej. Kiedy już przyszedłem do siebie, wykrztusiłem:
- Co z nim?
- Umysł ma chyba dość jasny, ale jest potwornie zmęczony. Ten tydzień więzienia był
dla niego większą torturą, niż sobie wyobrażaliśmy. Po udarze leżał w śpiączce przez całą
dobę. Teraz już się zbudził, ale ma sparaliżowaną lewą stronę twarzy, a cała lewa strona ciała
odmawia mu posłuszeństwa.
- A co na to doktor Capek?
- Uważa, że kiedy skrzep się rozpuści, nikt nie będzie w stanie zauważyć różnicy. Pan
B. powinien jednak więcej odpoczywać niż przedtem. Ale na razie, Szefie, jest bardzo chory.
Musimy jakoś przeżyć tę kampanię bez niego.
Poczułem się trochę zagubiony, jak po śmierci mego ojca. Nigdy nie widziałem
Bonforte'a. Nie miałem z nim innego kontaktu, niż pogryzmolone maszynopisy. Przez cały
czas jednak stanowił dla mnie podporę. Wszystko było możliwe tylko dlatego, że on
znajdował się po drugiej stronie tamtych drzwi.
Zaczerpnąłem tchu głęboko w płuca, wypuściłem powietrze i odpowiedziałem:
- W porządku, Rog. Będziemy musieli.
- Tak, Szefie - wstał.  Musimy jakoś przebrnąć przez to spotkanie. A co z tym? -
skinął głową w kierunku listy okręgów.
- Och... - Próbowałem zmusić się do myślenia. Może Bonforte zechciałby nagrodzić
Billa przywilejem używania tytułu ,,Szanowny", tylko po to, żeby gość poczuł się lepiej. Nie
był skąpy, jeśli szło o takie sprawy. Nie głodził bydła, którym orał ziemią. W jednym ze
swoich esejów politycznych powiedział: ,,Nie jestem intelektualistą. Jeśli mam jakikolwiek
szczególny talent, polega on na dobieraniu sobie ludzi i pozwalaniu im na swobodne
działanie".
- Jak długo Bill jest z nim? - zapytałem nagle.
- Co? Około czterech lat. Może trochę więcej. Prawdopodobnie Bonforte'owi
podobała się jego praca.
- To więcej niż jedna kadencja, prawda? Dlaczego nie zrobił z niego członka
Zgromadzenia?
- Hm, nie mam pojęcia. Nigdy nie było o tym mowy.
- Kiedy zatrudniono Penny?
- Około trzech lat temu. Wybory dodatkowe.
- Masz już odpowiedz, Rog.
- Nie nadążam.
- Bonforte mógł zrobić z Billa członka Zgromadzenia w dowolnej chwili. Nie zrobił
tego. Zmieńcie tę nominację na ,,rezygnacja". Wtedy, jeśli pan Bonforte zechce wstawić tam
Billa, może załatwić mu pózniej wybory dodatkowe... kiedy już będzie sobą.
Clifton nie okazał żadnej reakcji. Po prostu wziął listę i rzekł:
- Doskonale, Szefie.
Nieco pózniej tego samego dnia Bill złożył wymówienie. Podejrzewam, iż Rog mu
doniósł, że jego wybieg nie odniósł skutku. Kiedy jednak dowiedziałem się o tym, omal się
nie rozchorowałem, bo zdałem sobie nagle sprawę, że mój sztywny kark wpędził nas
wszystkich w okropne kłopoty. Przecież on o wszystkim wie! Od początku to był jego
pomysł. Ileż brudu może teraz nawrzucać do ogródka Ludzkości!
Powiedziałem to Rogowi, a on zaprzeczył ruchem głowy.
- Zapomnij o tym, Szefie. Bill może jest wszą, ale nie potrzebuję kogoś, kto opuszcza
nas w środku kampanii. Tego się po prostu nie robi. Jednak nie jest kompletną świnią. W jego
zawodzie nie rozpowiada się tajemnic klienta, nawet, jeśli się z nim rozstaje.
- Mam nadzieję, że wiesz, co mówisz.
- Zobaczy pan. Proszę się tym nie martwić. Trzeba kontynuować naszą pracę.
Minęło kilka dni i musiałem przyznać, że Rog znał Billa lepiej niż ja. Nie słyszeliśmy
nic ani o nim, ani od niego, i kampania posuwała się zwykłym torem. Z czasem zmagania
stawały się coraz brutalniejsze, ale nic nie wskazywało na to, że nasz wielki przekręt został
ujawniony. Poczułem się trochę lepiej i zająłem się na nowo produkowaniem najlepszych
mów Bonforte'a, na jakie było mnie stać, czasami samodzielnie, czasami z pomocą Roga, a
czasami jedynie za jego aprobatą, Pan Bonforte czuł się znowu coraz lepiej, ale Capek
nakazał mu całkowity spokój. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl