[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poznali pana doktora jako jej bli\szego znajomego, natychmiast zaczęliby
myśleć o wnukach. Nie przypuszczała, \e kiedykolwiek dojdzie do takiego
spotkania, a tu nagle...
Trey sam je sprowokował. Callie spojrzała mu w oczy, a on odwzajemnił
spojrzenie i uśmiechnął się na widok jej zmieszania. Pomyślała, \e całe to
spotkanie wyda mu się nudne i krępujące.
Wie pan, moja bratanica, Mary Jo, najstarsza córka mego brata, Boba,
wyszła za mą\ za neurochirurga powiedział Jack, gdy wchodzili po schodach.
Callie nie wspominała o tym?
Tak? Trey wydawał się zainteresowany. Nie, nie wspominała.
Jack Sheely nie potrzebował zachęty, by mówić dalej.
Mary Jo jest pielęgniarką jak Callie, ale nie pracuje, odkąd jej i
Steve owi urodziła się Elissa. Mój brat jest szczęśliwym dziadkiem, a ja
dziadkiem stryjecznym, ale to nie to samo co mieć własne wnuki, wie pan.
Jest pan za młody na dziadka zauwa\ył taktownie, lekarz.
Callie zajęła się przygotowywaniem kawy, lecz jej mieszkanie było tak
małe, \e doskonale słyszała rozmowę mę\czyzn.
Czy to nie niezwykły przypadek, \e obie dziewczyny z naszej rodziny,
które zostały pielęgniarkami, pracowały z neurochirurgami? ciągnął Jack.
To interesujący zbieg okoliczności mruknął doktor Weldon.
Właśnie tak Mary Jo poznała swego mę\a. Była pielęgniarką na
oddziale intensywnej terapii. Dobrze im się współpracowało ze Steve em, więc
spotykali się równie\ poza szpitalem. Ich wesele było naprawdę wspaniałe!
Callie nie mogła spojrzeć Treyowi w oczy, gdy podawała kawę.
Pana doktora nie interesują śluby i wesela, tato. To nie w jego stylu
rzekła znacząco.
Chwilę potrwało, nim Jack Sheely pojął, o co jej chodzi.
Rozumiem zawołał. Nie chcę, by pan myślał, \e mam jakieś
uprzedzenia. Ka\dy ma prawo do prywatności. Mogę tylko powiedzieć, \e
szanuję pański sposób \ycia dodał, rzucając niepewne spojrzenie na córkę,
która odpowiedziała zachęcającym uśmiechem, choć omal nie roześmiała się
głośno, widząc, jak Trey reaguje na słowa jej ojca.
Lekarz otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zdą\ył.
Lepiej wrócę po Bonnie do szpitala odezwał się Jack, podnosząc się z
krzesła. Ona ma jakieś plany na wieczór. Wiadomo, młodzi lubią poszaleć
rzekł, nie próbując nawet kawy.
Do widzenia, tato. Dziękuję, \e wpadłeś. Callie odprowadziła go do
drzwi.
Ja te\ dziękuję. Dobranoc. Jack szybko pocałował córkę w policzek i
skinął głową Treyowi. Miło mi było pana poznać powiedział, lecz widać
było, i\ jego zainteresowanie panem doktorem znacznie osłabło.
Callie zamknęła drzwi i odwróciła się, by napotkać oskar\ycielskie
spojrzenie Treya.
Pozwoliłaś ojcu uwierzyć, \e jestem homoseksualistą! wykrzyknął,
Naprawdę? Callie wzruszyła ramionami. Chodziło mi tylko o twoje plany
pozostania kawalerem do czterdziestki, choć tata mógł coś zle zrozumieć.
Doskonale wiedziałaś, jak to zrozumiał! Widziałem, jak dawałaś mu
znaki spojrzeniem. Twoje oczy potrafią mówić!
Przecie\ to nie ma znaczenia, prawda?
Ma, do licha! Trey zbli\ył się do niej tak bardzo, \e a\ oparła się o
drzwi.
Dlaczego? Ju\ nigdy nie spotkasz mego ojca. Czemu ciÄ™ obchodzi, co o
tobie pomyśli?
Nie chcę, by rozpowiadał kłamstwa o mnie rodzinie Radocaya, który
jest moim pacjentem. Powinnaś wiedzieć, \e nie znoszę \adnych plotek, a ju\ z
pewnością nie zamierzam być tematem rozmów w szpitalu. Jestem pewien, \e
twój Jimmy z ochotą będzie opowiadał o wszystkim, co usłyszy od twojego
ojca, który myśli, \e...
Jimmy wie, \e nie jesteś homoseksualistą. Wszystko mu wyjaśnię na
temat dzisiejszego wieczora, jeśli chcesz. On wie, jacy są moi rodzice. Jego
bywają podobni, gdy sprawa dotyczy mał\eństwa. Zrozumie.
Jest bardzo wyrozumiały, nieprawda\?
Callie coraz bardziej odczuwała bliskość Treya. Sytuacja zaczynała
przypominać tę, która skończyła się w łó\ku.
Wiem, \e bardzo nie lubisz plotek, ale, niestety, jesteÅ› ostatnio tematem
rozmów w szpitalu. Callie popatrzyła na lampę, nie ryzykując spojrzenia w
oczy ukochanemu mę\czyznie, by nie stracić kontroli nad sobą.
GadajÄ… o nas obojgu. Jimmy powiada, \e ty i ja...
No có\, skoro tak, to dajmy im powód.
Zamiast poczuć się obra\ony plotkami, Trey ujął w dłonie twarz Callie i
pocałował, wsuwając głęboko język między jej wargi. Ona zaś z westchnieniem
poddała się pieszczocie. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się. Trey jęknął.
Przesunął rękami po jej plecach i piersiach. Sięgnął do suwaka sweterka i na
moment przestał ją całować.
Nie jestem gejem oznajmił. Pragnę cię tak bardzo, \e...
Nie! Callie odsunęła się, chwytając gwałtownie powietrze i szybko,
dr\ącymi palcami, zapięła sweterek.
Przerwa w pocałunkach pozwoliła jej się opanować.
Czy ta scena czegoś ci nie przypomina? spytała.
Callie... Trey zbli\ył się o dwa kroki.
Zostań tam, gdzie jesteś, a najlepiej od razu wyjdz rzekła i wzięła trzy
pełne kawy fili\anki, by przenieść je do kuchni. Jeśli zostaniesz, mogę
przewidzieć, co będzie. Nie potrzebuję do tego zdolności pani Radocay. To
błędne koło i ja...
Nie mów, \e mnie nie pragniesz. Wiem, \e tak nie jest.
Jednego mnie \ycie nauczyło, Trey. Ludzie nie zawsze dostają to, czego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]