[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Poczuła dreszcz. Miała ochotę odwrócić się i uciec. Nadal ją
pociągał i nie potrafiła tego zwalczyć. Jeśli mu ulegnie, on i tak
wyjedzie po kilku dniach. Zostawi ją jeszcze bardziej rozżaloną. Może
w przeszłości zmarnowali szansę, by coś zmienić? - zastanawiała się.
Spojrzała na ozdoby choinkowe. Przeczucie podpowiadało jej, że nie
powinna wybierać z Jakiem choinki. Albo chciała zakończyć
małżeństwo, albo nie. Wspólna praca i wyjazdy nie ułatwiały
rozstania.
- Raczej nie - powiedziała.
- Dlaczego? - spytał. Zamknął książkę i odłożył ją na stół.
Podszedł do Cath i powoli odwrócił ją do siebie.
- Cath, przecież chodzi tylko o choinkę. Przyznasz sama, że to
niczego nie może zmienić, prawda?
41
R S
Może, ale jak mu to wytłumaczyć? Przypominała sobie kolejne
szczęśliwe chwile. Nie było ich wiele, a i tak kończyły się wyjazdem
Jake'a. Każde rozstanie było dla niej ciosem. Już najwyższy czas
zakończyć sprawę bez niepotrzebnego rozdrapywania ran i
zastanawiania siÄ™...
- Cath?
Uniosła wzrok. Spoglądały na nią znajome ciemne oczy, które
potrafiły przeszywać na wskroś. Jake podszedł bliżej, pochylił się i
dotknął wargami jej ust. Przez krótką chwilę czuła się szczęśliwa.
Jednak szybko oprzytomniała.
- Przestań, Jake. Zostaw mnie w spokoju. Odsunęła się i przeszła
na drugi koniec pokoju.
- Nie chcę, żebyś tu został. Dobrze o tym wiesz. Nie mogę
zmusić cię do wyjazdu, ale chcę, żebyś trzymał się ode mnie z daleka.
Jeśli nie, sama wyjadę.
- DokÄ…d pojedziesz?
- Do Abby. Zapraszała mnie na święta. Ucieszy się na mój
widok.
Ale nie na widok Jake'a. Nie musiała tego dodawać. Uniósł
dłonie.
- Dobrze. Będę trzymał się z daleka od ciebie, a ty ode mnie.
- Słucham? - spytała, nie wierząc własnym uszom.
- Mówię to na wypadek, gdybyś poczuła nieodpartą chęć i nie
mogła nad sobą zapanować - wyjaśnił zaczepnie.
42
R S
Gdyby stał bliżej, walnęłabym go, pomyślała Cath. Czasem na-
prawdę potrafił wyprowadzić ją z równowagi.
- Doskonale panuję nad sobą - oświadczyła opryskliwym tonem.
Sięgnęła po pamiętnik, odwróciła się i ruszyła do swojego
pokoju. Przynajmniej tam mogła być sama. Uznała, że poznawanie
przeszłości będzie mniej stresujące niż zmaganie się z
rzeczywistością.
- Zaczekaj! - zawołał za nią. Zatrzymała się i spojrzała na niego
przez ramiÄ™.
- Co z jutrzejszym wyjazdem? - spytał.
- Sam pojedziesz po choinkę - stwierdziła.
Zamknęła drzwi sypialni i położyła się na łóżku. Było jeszcze za
wcześnie na sen, ale mogła zająć się starym pamiętnikiem. Z
przyjemnością wyciągnęła się na łóżku. Odwykła od fizycznego
wysiłku i bolały ją wszystkie mięśnie. Zawinęła się w kołdrę.
Starała się nie myśleć o Jake'u, który na parterze rozpakowywał
świąteczne dekoracje. Powtarzała sobie, że nie są to prawdziwe
święta. Po prostu ostatnie, jakie przyszło im spędzić razem. Smutne.
Może powinna dotrzymać mu towarzystwa? Czuł się samotny,
podobnie jak ona. Jednak w ten sposób dałaby mu niepotrzebną
nadzieję. Tym razem była zdecydowana nie ustąpić i zacząć zupełnie
inne życie.
Sięgnęła po pamiętnik. Otworzyła i zaczęła czytać. Pierwsze
słowa wywołały w niej dreszcz.  Cztery dni przed Bożym
Narodzeniem". Litery były drobne, ale czytelne. Kto to pisał? -
43
R S
zastanawiała się. Zerknęła na wewnętrzną stronę okładki. Nie było
żadnego podpisu ani daty. Autor pisał to wyłącznie dla siebie, a nie
dla szerszej publiczności. Cath zdała sobie sprawę, że zaczęła to
czytać właśnie cztery dni przed Bożym Narodzeniem. Niesamowity
zbieg okoliczności, pomyślała.
Nienawidzę tej wojny. Przynajmniej, jak mówią, Jonathan jest w
Karolinie Północnej. Czy będzie mógł wrócić na święta? Modlę się o
to. Brał udział w bitwie pod Kings Mountain, na drugim końcu stanu.
Długa droga, szczególnie gdy leży śnieg. Nie miałam od niego
żadnych wiadomości. Chciałabym, żeby napisał albo wrócił do domu.
Może jest w drodze właśnie teraz, gdy to piszę. Oddałabym wszystko,
żeby wszedł do kuchni i powiedział: Tansy, kochanie, chodz
pocałować męża.
Czy chodziło o wojnę secesyjną? Cath starała się przypomnieć
sobie poszczególne bitwy, ale przychodził jej do głowy tylko
Gettysburg. Trzeba sprawdzić, co się działo pod Kings
Mountain, pomyślała. %7łałowała, że tak niewiele pamiętała z
historii.
Dziś rano Ben, syn pani Talaiferro, przyniósł mi trochę masła.
Przy okazji naprawił obluzowane zawiasy przy wejściu do kurnika.
Podzieliłam się z nim szynkę, bo niedawno zarżnęliśmy wieprza. Nie
przetrwałabym bez sąsiedzkiej pomocy. Gospodarstwo potrzebuje
44
R S
mężczyzny. Jonathan świetnie daje sobie z tym radę. Oby wrócił na
wiosenne zasiewy.
Doskwiera mi samotność. Dni są krótkie i mrozne. Staram się
nie wychodzić z domu bez potrzeby. Przyniosłam jaja z kurnika. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl