[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wystarczajÄ…co inne .
W mojej pierwszej wydrukowanej nowelce Centaurus Changeling (Podmieniony centaur)
poddałam się pokusie użycia tych dziko obcych imion: Rai Jeth San, Nethle, Wilidh (jeśli
ktoś wie, jak wymówid to ostatnie, niech się do mnie odezwie). Ale w opowieści dominuje
Cassiana, a jestem przekonana, że łatwośd, z jaką postad ta zapada w pamięd, leży po części w
prostym i sugestywnym imieniu. Cass sugeruje KasandrÄ™ greckie imiÄ™ o tragicznej
wymowie, a Anna to uniwersalne imię żeoskie. Tragizm i kobiecośd to właśnie dwie cechy,
którymi starałam się obdarzyd Cassianę.
Gdy pracowałam nad The Door Through Space (Bramą w Przestrzeni) dla Boba Millsa, z
początku nadałam bohaterowi imię Lew Marcy. W jednym ze swych listów Mills sugerował,
żebym zmieniła imię bohatera na nieco mocniejsze . Z początku nie domyślałam się, o co
mu chodzi. Ale nagle zrozumiałam. Lew to oczywiście skrót od Lewis, ale wymawiane brzmi
jak Lou co jest również żeoskim imieniem a Marcy to wyraznie dziewczęce imię. Ten
poznaczony bliznami facet nie potrzebował imienia Lou Marcy, a raczej czegoś w stylu
Percy Smithers . Wybrałam Cargill , ponieważ jest to dośd gardłowy dzwięk, podobnie
zresztą, jak głos mojego zgorzkniałego bohatera i zaczęłam poszukiwad odpowiedniego
imienia. Odrzuciwszy wiele z nich, wybrałam w koocu Race . Szybko zorientowałam się, że
Race to chyba jedyny możliwy skrót od Horace , i że facet, który musiałby borykad się z
chrześcijaoskim imieniem takim jak Horacy szybko zmieniłby je sobie na twardzielskie Race.
Reasumując: obce nazwy mogą byd obce, chociaż niekoniecznie niewymawialne albo
prostackie. Cóż byłoby prostszego niż imię kobiety Shambleau z pozoru tylko losowo
przemieszane sylaby, ale jakże skomplikowane i pełne znaczenia, jeśli pomyślimy, ile
kłopotów (ang. shambles ) sprawiła ona Northwestowi Smithowi.
A jeśli już o to chodzi, to jakież mogłoby byd prostsze imię dla włóczącego się Ziemianina
niż Northwest Smith?
Albo bardziej wymowne?
WOPEK PEWNEGO CZAOWIEKA
R. BRETNOR
Niewiele jest kwestii, które wywołują równie zażarte spory wśród fanów fantasy i science
fiction, jak sprawa ilustracji. Niektórzy chcą je mied wszędzie. Inni nigdzie. Ale bardzo
niewiele osób, czy to fanów, czy profesjonalistów, stara się rozważyd ten temat czy zgłębid
argumenty za i przeciwko ilustracjom, w ogóle i w poszczególnych przypadkach.
Osobiście, chod zawsze cieszyłem się z ilustracji zamieszczanych obok tekstów science
fiction i fantasy, to mimo wszystko byłem przeciw ogólnemu stosowaniu obrazu na tym polu.
Przez dłuższy czas nie do kooca wiedziałem dlaczego, więc zacząłem się zastanawiad nad
tym problemem. Wynikiem tych rozważao jest poniższy artykuł, który, mam nadzieję, okaże
się interesujący nie tylko dla czytelników, ale także dla redaktorów i artystów. Moim
zamierzeniem jest przeanalizowanie niektórych funkcji ilustracji i oparta na tej analizie
sugestia, gdzie należałoby, a gdzie absolutnie nie wolno używad obrazów.
Każde opowiadanie, długie czy krótkie, fantasy, science fiction czy mainstream, stanowi
strukturę symboliczną. Postaci, sytuacje i wydarzenia, które zawiera, nie istnieją w
prawdziwym świecie, poza naszą własną głową i skórą. Są syntetyzowane w umyśle pisarza z
materiałów pochodzących z jego przeszłych doświadczeo, bezpośrednich oraz odległych. On
sam wybiera kolejnośd symboli językowych, za pomocą których chce nam przekazad te z
cech powyższych elementów, które wyodrębnił ze swej wyobrazni. Funkcją tych słów, a tym
samym funkcją opowiadania jako całości, jest przywołanie. Muszą one wydobyd z zebranego
w umyśle czytelnika doświadczenia emocje, wrażenia i obrazy zgadzające się z tymi, które
zapisał autor. Efektywnośd tego przywołania jest dokładną miarą talentu autora.
Oznacza to, że dla każdego czytelnika Klubu istnieje inny pan Pickwick, że wcieleo
Sherlocka Holmesa i doktora Watsona jest tyle, ilu jest wszystkich (nawet czasowych)
członków Baker Street Irregulars, a tak wiele jest wersji Becky Sharps, Rawdona Crawley a i
Markiza Steyne, jak wielu czytelników ma Targowisko Próżności. Nie mówiąc już o
Hobbicie, Swelterze i Steerpike u, Goricu XII z Carce i Mule. Fakt, że postacie te byłyby
natychmiast rozpoznane, jeśli nadano by im ciało, niczego nie zmienia. Jest to po prostu hołd
dla umiejętności ich twórców. Wyjaśnia to też, dlaczego żadna z nich nie potrzebuje tak
naprawdę ilustratora, by ukazał jak chodzą, oddychają i czują się istotami ludzkimi. Chociaż
jeśli czytelnik jest ignorantem w kwestii kostiumów, dajmy na to z czasów Thackeray a, to
ilustracje mogą mied pożyteczną wartośd poznawczą.
Prowadzi to nas do niewątpliwie największego paradoksu ilustrowania: większośd
opowieści, które najmniej potrzebują tego typu dodatków, jest zwykle tymi, które mogą byd
najlepiej zilustrowane, ponieważ ich moc przywoływania obrazów działa równie skutecznie
na artystę, jak na czytelnika. Wtedy jego praca (jeśli tylko jest on kompetentny i podziela
zainteresowanie tematyką, którą ilustruje) będzie przynajmniej uśredniad to, co miał na myśli
pisarz i nie będzie stad w tak radykalnej sprzeczności z wizją przywołaną w umyśle
czytelnika.
Za sztandarowy przykład mogą posłużyd ilustracje Cruikshanka i Boża do prac Dickensa.
Zdominowane przez otoczenie, które przedstawiają, i kierowane przez wrażliwego, silnego
pisarza stanowią doprawdy raczej echo niż interpretację. Chod są niepotrzebne, wzbogacają
opowieśd taką, jak wyobraża ją sobie czytelnik, czyniąc ją tym samym pełniejszą, bardziej
zwartÄ….
Takie zjawisko jest dośd rzadkie w fantasy i prawie nieznane w science fiction.
Szczególnie w tym ostatnim przypadku sceneria nie tylko jest nieznana, lecz może byd obca
w każdym niemal szczególe, a istoty, które w niej żyją, mogą byd odmienne w formie i
oddalone od ludzkości w swych procesach myślowych. W rzeczywistości, oczywiście, ich
odmiennośd od nas jest prawie zawsze powierzchowna i powstaje często przez proste
zaprzeczenie różnych ziemskich norm na zasadzie kontrastu. Dlatego też większośd tych
dzieł, mimo że oddalonych od nas o kilka kroków, i tak będzie nas przypominad. Jednakże,
zarówno istoty, jak i tło są zwykle na tyle nieznajome, że czytelnik zamiast wybierad z
powszechnie znanego zasobu ogólnie akceptowanych obrazów celem ich odtworzenia, musi
szukad ich części składowych, korzystając z własnego zbioru. Z czego zrobione są małe
WOPki (WyłupiastoOkie Potworki)? Z glist, ślimaków i szczurzych ogonków niewątpliwie.
A poza tym z całej reszty. WOPek jednego może byd Bóg wie czym drugiego, nie mówiąc
już o narzeczonej WOPka, jego łóżku, domu czy WOPburgerach.
Nawet przy ilustrowaniu konwencjonalnej opowieści istnieje wiele pułapek czyhających na
artystę. Zbyt często, chodby nie wiem jak perfekcyjnie przerysowywał postacie na papier,
rysownik robi tak potworne błędy, jak przedstawienie niezwykle atrakcyjnej bohaterki z
uśmiechem dokładnie przypominającym ci znienawidzoną nauczycielkę z podstawówki, albo
narysowanie bohatera (który powinien wyglądad jak ty) jako wiernej kopii twojego rywala w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]