[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poszarpanych tętnic.
Conan zakończył oględziny martwego towarzysza i podniósł le\ący obok miecz. Cheen,
Tair i Hok stanęli u jego boku.
 Czy on&  zaczÄ…Å‚ Tair.
 Tak  odparł Conan.
 Co to było?  spytał Hok.
Cymmerianin potrząsnął głową.
 Nie wiem. Ale wiem, \e Sargasso nie jest miejscem dla nas. I czym szybciej siÄ™ stÄ…d
wyniesiemy, tym lepiej.
 Pośpieszmy się zatem  powiedziała Cheen.  Lepiej opuścić to miejsce, nim
zapadną ciemności.
Tak, to była mądra uwaga  przyznał w myślach Conan. Głośno zaś powiedział:
 Do zamku zatem. Musimy rozmówić się z tym, kto nasyła na nas te wszystkie potwory.
 Tak  potwierdził Tair.  Tak właśnie uczynimy.
XXII
Gdy rządy słońca nad światem zaczęły ju\ zmierzać ku końcowi, ustępując nadciągającym
zza linii horyzontu ciemnościom, Sargassowy Pałac stał się wyraznie widoczny. Kleg był ju\
tak blisko, \e widział nawet dwóch selkich, uzbrojonych w długie lance, stojących na warcie
przy południowo  zachodniej bramie. Nareszcie. Był w domu. Stra\nicy dostrzegli go i
zareagowali błyskawicznie, kierując ku niemu ostrza swej broni. Przez krótki moment Kleg
poczuł niepokój  czy\by działo się tu coś, o czym nie wiedział? Ale po chwili został
rozpoznany. Stra\nicy rozluznili się i unieśli broń. Kleg tak\e pozwolił sobie na ciche
westchnienie ulgi. Zwolnił i podszedł ku nim dostojnym krokiem.
 Lordzie, Pierwszy  powitał go jeden z selkich.
Kleg skinął władczo głową.
 Jak przebiega warta?
Drugi ze stra\ników, samica, która dzieliła z nim gniazdo, mogła sobie pozwolić na
swobodniejszy ton, rozmawiając z Pierwszym. Tote\ właśnie ona udzieliła odpowiedzi.
 Nuda, bracie.
Kleg skrzywił się w uśmiechu. Wszyscy selkie byli równi, ale niektórzy byli jednak
równiejsi. Dlatego stali właśnie przy tej bramie. Południowo zachodnie wejście było
przyjemnym posterunkiem, gdy\ znajdowało się najbli\ej kuchni. Szybki stra\nik mógł się
tam przebiec i posilić albo skorzystać z wdzięków jednej ze słu\ebnic kuchennych i wrócić na
swe stanowisko, zanim ktokolwiek odkrył jego nieobecność. Kleg pamiętał o tym doskonale.
W dawniejszych czasach bywało, \e sam stał tutaj na warcie.
 Miejmy nadzieję, \e nadal będzie tak nudno.
Podszedł do pierwszej pary wysokich drzwi i pchnął cię\kie drewniane skrzydło. Drzwi
dzięki dobrze naoliwionym zawiasom ustąpiły bez najmniejszego dzwięku, a on wszedł do
środka. Znajdująca się tam pochodnia wyraznie oświetlała następne wrota, które były o dwa
zaledwie kroki od pierwszych. Za tym zaś portalem był jeszcze trzeci, mniejszy. Ka\de z
czterdziestu sześciu wejść do pałacu było skonstruowane w podobny sposób. Nawet w bardzo
burzliwy dzień potrójne drzwi zapewniały, \e \aden, najmniejszy nawet, podmuch wiatru nie
wtargnie do środka. Stwórca, w tej formie, jaką posiadał, nie mógł ścierpieć wiatru w
komnatach zamku i biada temu, kto o tym zapomniał.
Kleg nie zostałby Pierwszym, gdyby nie pamiętał o takich drobiazgach. Tote\ poczekał
bardzo cierpliwie, a\ ustały najmniejsze nawet ruchy powietrza i przekroczył drugie, a potem
trzecie wrota. Będąc ju\ we właściwym pałacu, ruszył przed siebie szerokim, oświetlonym
pochodniami korytarzem.
Mało prawdopodobne, by spotkał tu Stwórcę, gdy\ pochodnie tak\e powodowały drganie
powietrza, które było dla niego nieprzyjemne. Dalej w głębi korytarza spał jednak na
wytartym chodniku szczególny zwierzak. Ta istota była jednym z tworów władcy. Swym
wyglądem przypominała krzy\ówkę wilka i małpy, przy czym korpus nale\ał do pierwszego z
tych zwierząt, a głowa do drugiego. Stwórca nazwał te istoty vundami. Nie były zbyt
inteligentne, ale szybko biegały i potrafiły powtórzyć proste komunikaty.
Kleg kopnął vunda, który warknął rozbudzony, zerwał się i spojrzał na niego badawczo.
 Idz i znajdz Mistrza. Powiedz mu  Twój Pierwszy powrócił. Rozumiesz?
Vund potwierdził mrugnięciem.
Strona 73
Perry Steve - Conan wyzwoliciel
 Powtórz!
Głos, który wydobył się z gardła istoty, bardziej przypominał warczenie ni\ mowę, nie
mniej fraza była zrozumiała:
 Fujrr errszy porróciłrr.
 Dobrze. Biegnij! Spiesz siÄ™!
Vund pomknął przed siebie korytarzem co najmniej dwa razy szybciej, ni\ potrafiłby biec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl