[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wskazał folder leżący na jej kolanach. - Chcę produkować masowo potrawy sporządzone
według twoich najlepszych przepisów. Szczególnie te, które tak bardzo smakowały
prezydentowi.
Kady zamrugała oczami, nie mając pojęcia, o czym on mówi.
- Produkować masowo... - powtórzyła, patrząc na niego pytająco.
- Tak. Ale ty zepsułaś całą niespodziankę. Przeprowadziłem wiele rozmów z
potencjalnymi inwestorami, gotowymi wyłożyć pokazne sumy na ogólnokrajową sieć
Domowych Restauracji Normana. W noc poślubną zamierzałem ci powiedzieć, że będziesz
mogła obmyślać dania, które ja włączę do menu sieci.
- Chciałeś udzielić mi koncesji na moje własne pomysły? - spytała zdumiona.
Gregory jednak nie zwrócił uwagi na jej ton.
- Amerykanie uważają, że ich żony powinny siedzieć w domu i zajmować się
dziećmi. Wiele kobiet bardzo cierpi z tego powodu. Ale ja nigdy w ten sposób o tobie nie
myślałem - powiedział z dumą. - Traktuję cię jak... - zawahał się przez chwilę. - Jak
wspaniałą inwestycję - dokończył z takim uśmiechem, jakby nigdy nie powiedział żadnej
kobiecie równie wielkiego komplementu.
- Nie kochałeś mnie, prawda? - spytała cicho Kady.
- Oczywiście, że cię kochałem - odparł wznosząc oczy do nieba. I nadal kocham.
Kocham to wszystko, co możemy osiągnąć.
- A namiętność? Seks?
- No wiesz! Jeśli sama się tego nie domyśliłaś, muszę ci powiedzieć, że należę do
bardzo praktycznych mężczyzn, choć kobiety uważają mnie za romantyka. Cóż! Taką już
mam powierzchowność. Postaraj się spojrzeć na to realnie. Gdybym pragnął żony do łóżka,
wybrałbym kobietę... - urwał i otaksował ją wzrokiem.
- Z inną figurą? - podpowiedziała Kady.
- Naprawdę nie musimy się nad tym zastanawiać. Małżeństwa oparte na seksie
kończą się na ogół kosztownymi rozwodami. A nasz związek jest jak dom z cegieł
zbudowany na solidnym podłożu.
Nagle Kady poczuła, że spadł jej ogromny ciężar z serca. Powinna właściwie wpaść w
absolutną rozpacz, bo przed chwilą się dowiedziała, że jej narzeczony nigdy nie darzył jej
uczuciem. Zamierzał natomiast zmusić ją do tego, by mu pomagała wtłaczać do gardeł
Amerykanów tanie potrawy pozbawione całkowicie wartości odżywczych.
Ciekawe, czy otrzymałabym chociaż pół akcji tej sieci? - pomyślała.
Ale ona wcale nie rozpaczała. Odwrotnie. Poczuła się o wiele szczęśliwsza i
spokojniejsza. Nie musiała wychodzić za mąż za Gregory'ego! Może zrozumiała, że to nie ma
sensu już pierwszego dnia po powrocie z Legendy, kiedy Gregory nie pozwolił się pocałować.
A może nawet w Kolorado czuła, że wcale go nie kocha. Nie chciała tylko uwierzyć w swoją
miłość do Cole'a.
- %7łegnaj, Gregory - powiedziała, kładąc mu na biurku klucze od restauracji, po czym
odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknął, chwytając ją za ramię. - Kocham cię, Kady - dodał
natychmiast łagodniej, widząc wyraz jej twarzy. - Poprosiłem cię o rękę, bo cię kocham. - Z
tylu kobiet wybrałem właśnie ciebie...
Na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz rozbawienia.
- A więc mnie wybrałeś. Ty, z twoją wspaniałą aparycją wybrałeś grubą, niską Kady,
taką biedną myszkę, która niczego od ciebie nie żądała. Nie musiałeś przysyłać mi kwiatów,
100
zabierać mnie na wycieczki. Nawet nie musiałeś wydawać pieniędzy na pierścionek
zaręczynowy. Ani też zapraszać mnie na kolacje.
- Kady, to nie było tak. Popatrz. Właśnie kupiłem dwa bilety na rewię. Na czwartek
wieczór - dodał, wyciągając je z kieszeni.
- Ale ja w czwartki pracuję. Zapomniałeś? - spytała. Gdy jednak zerknęła na bilety
zobaczyła, że ktoś coś na nich napisał.  Nie mogę się już doczekać spotkania z tobą,
Misiaczku. Buziaczki. Bambi Wszystkie  i miały zamiast kropek maleńkie serduszka.
- Pozdrów ode mnie Bambi - powiedziała Kady ze śmiechem i wyszła z biura, nie
słuchając bełkotu Gregory'ego.
19
Gotowe - mruknęła z zadowoleniem, patrząc na pokazny stosik starannie
zaadresowanych i opatrzonych znaczkami kopert. - Wszystkie, a było ich aż trzydzieści jeden,
czekały na wysłanie do najlepszych hoteli oraz restauracji w Ameryce.
Odkąd opuściła  Onions , zostawiając Gregory'ego z biletami i Bambi, minęły trzy dni.
Tamtego wieczoru czuła się wolna i gotowa na podbój na świata. Potem jednak zaczęła się
poważnie zastanawiać nad konsekwencjami swojej decyzji. W banku miała sześć tysięcy,
dwieście dwanaście dolarów i trzydzieści dwa centy. Nie za wiele na życie do czasu
znalezienia pracy. W dodatku Kady nigdy nie musiała szukać posady i była zbyt długo swoim
własnym szefem, żeby pójść na każde warunki.
Pobyt w Legendzie najwyrazniej dodał jej jednak odwagi, bo nie załamała rąk, tylko
zatelefonowała do kilku koleżanek ze szkoły i sporządziła spis lokali, do których
zdecydowała się napisać.
Teraz wrzuciła listy do torby na zakupy i postanowiła zanieść je na pocztę.
Na progu - jak co dzień - leżały kwiaty od Gregory'ego. Podniosła je, rzuciła na łóżko,
odpięła liścik, po czym zamknęła za sobą drzwi i wyszła na ulicę.
- Ciekawe, co dziś pisze - mruknęła pod nosem, wyjmując kartonik z koperty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl