[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego życiu słodyczy, żeby mu wynagrodzić brak zaufania Lankonów. Będzie się mógł z
nią wszystkim dzielić. Tak jak pan Bóg przykazał  będzie towarzyszką życia
mężczyzny. Prosił Boga o znak i w chwilę potem znalazł Jurę.
Przed świtem usłyszał pierwszy ruch w obozie. Wstał, ubrał się i wyszedł. Z daleka
25
widniały zamglone góry, powietrze było rześkie i chłodne. Nigdy jeszcze Lankonia nie
wydawała mu się taka piękna.
Cilean przystanęła obok niego.
 Dzień dobry. Idę na ryby. Może byś poszedł ze mną?
Rowan popatrzył na nią dłużej i po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że może mieć
kłopoty z poślubieniem Jury.
 Tak  powiedział  pójdę.  Powędrowali razem do lasu w kierunku szerokiego
strumienia.
 Dziś dojedziemy do Escalonu  przypomniała Cilean. Rowan nie odpowiedział. Co
będzie, jeśli król Thal będzie nalegał na małżeństwo z Cilean? A jeśli będzie musiał
ożenić się z Cilean, żeby zostać królem? Przypominały mu się wszystkie kary, jakie mu
wymyślał Feilan.
Czy mogę cię pocałować?  spytał nagle.
Cilean spojrzała na niego zdumionymi oczami, buzia jej się zarumieniła.
 To znaczy, jeśli mamy się pobrać... myślałem...
 Przerwał, bo Cilean objęła ręką z tylu jego głowę i przycisnęła swoje usta do jego ust.
Był to przyjemny pocałunek, ale Rowan nie zapomniał, kim jest i gdzie jest i nie kusiło go,
by zawrzeć pakt z diabłem. Delikatnie się odsunął i uśmiechnął do dziewczyny. Teraz już
by pewien. To właśnie Jurę Bóg dla niego wybrał. Pomaszerowali zgodnie do strumienia.
Rowan był pogrążony w myślach o Jurze i nieświadom tego, jak szczęśliwa poczuła się
Cilean. Myślała o tym, że pocałował ją mężczyzna, którego miała poślubić, i bardzo ją
pociągała perspektywa tego małżeństwa.
Do Escalonu jechało się na północny zachód około pięciu godzin. Drogi praktycznie nie
istniały i Rowan przysiągł sobie, że natychmiast opracuje system. utrzymania ich.
Lankonowie przeklinali czternaście wozów bagażowych, jakie Rowan i Lora zabrali z
Anglii ze swoimi meblami i sprzętem domowym. Jedynym luksusem, na jaki pozwolili
sobie Lankonowie, było ich otoczone murami miasto, a gdy podróżowali, zabierali tylko
to, co zmieściło się na konia, a Rowan podejrzewał, że w czasie podróży kradli jedzenie
od chłopów.
Escalon leżał na brzegu rzeki Ciar i był chroniony w sposób naturalny przez zakola
rzeczne z dwóch stron, a strome wzgórze z trzeciej. Mur wysoki na dwanaście stóp
otaczał dwie mile kwadratowe miasta. Wewnątrz Rowan ujrzał następny mur, jeszcze
jedno wzniesienie, a na nim rozpostarty kamienny zamek, z pewnością dom jego ojca.
 Jesteśmy prawie w domu  stwierdziła Lora, jadąca na koniu obok Rowana. Mały
Filip siedział przed nią. Na jego twarzyczce widać było zmęczenie trwającą kilka tygodni
podróżą. Lora westchnęła.  Gorące jedzenie, gorąca kąpiel, miękkie łóżko i ktoś miły
do pogadania oprócz tych wojowników. Czy myślisz, że dworscy muzycy znają jakieś
angielskie piosenki? Jakie tańce tańczą ci Lankonowie?
Rowan nie mógł siostrze odpowiedzieć, bo Feilan nie uważał za stosowne opowiadać mu
o rozrywkach Lankonów. A poza tym, istniała tylko jedna rozrywka w Lankonii, jaka
interesowała Rowana, a była nią piękna, słodka Jura, najwspanialsza kobieta,
najwspanialsza... Znił na jawie przez całą drogę do miasta.
Ich pochód wkraczający do Escalonu nie wzbudził zbyt wielkiego zainteresowania. Było
26
to brudne miejsce, pełne ludzi i zwierząt, ogłuszającego hałasu żelaznych młotów
walących o stal podkuwanych koni i krzyczących do siebie ludzi. Lora przykładała do
nosa pachnidła, żeby nie czuć unoszących się woni.
 A gdzie są kobiety?  zawołała do Xante poprzez hałas.
 Nie w mieście. Miasto jest dla mężczyzn.
 Czy kobiety trzymacie gdzieś zamknięte?  krzyknęła znowu.  Czy nie
wypuszczacie ich na świeże powietrze i słońce?
Daire odwrócił się i popatrzył na nią z zainteresowaniem i pewnym zdziwieniem.
 Kopiemy jamy na zboczach gór i tam je trzymamy  odparł Xante.  Raz na tydzień
rzucamy im wilka. Jeśli go zabiją, mogą go zjeść.  Lora wpatrywała się w niego nie
wiedząc, ile w tym było prawdy.
W północno-zachodnim rogu murów, w najbardziej osłoniętym miejscu, wznosiła się
kamienna forteca zamieszkała przez Thala. Nie był to zamek podobny do tych, które znał
Rowan, lecz niższy, dłuższy, bardziej niedostępny, zbudowany z kamieni tak ciemnych
jak Lankonowie.
Przed fortecą stał jeszcze jeden kamienny mur, L gruby na osiem stóp, a wysoki na
dwadzieścia.
W jego środku umieszczona była zardzewiała żelazna podwójna brama pokryta
winoroślą, a po lewej stronie mniejsza furtka, przez którą mógł przejść tylko jeden koń.
Xante wydał rozkaz i drużyny Lankonów poczęły formować pojedynczy rząd i posuwać
siÄ™ w stronÄ™ furtki.
 Zaczekaj  zawołał Rowan  musimy otworzyć bramę, żeby mogły przejechać wozy.
Xante ściągnął wodze i stanął przed Rowanem. Widać było po twarzy, że cierpliwość
jego już się wyczerpała. Wyglądał jak człowiek, którego zmuszono, by zajmował się
głupim, rozpuszczonym, irytującym dzieciakiem.
 Wozy nie przejdą. Trzeba je będzie tutaj rozładować, a meble, które nie zmieszczą się
w furtce, trzeba będzie rozebrać.
Rowan zacisnął zęby. Był u kresu wytrzymałości. Czy ci ludzie nie mieli żadnego
szacunku dla człowieka, który miał być ich królem?
 Rozkażesz swoim ludziom, aby otworzyli bramę.
 Ta brama się nie otwiera  rzeki Xante pogardliwie.  Nie była otwierana od stu lat.
 Więc czas, żeby ją otworzyć  krzyknął Rowan.
Obrócił się w siodle i zobaczył czterech ludzi niosących belkę długości dwunastu stóp
do warsztatu stolarskiego.  Montgomery!
 Tak jest!  Montgomery zgłosił się ochoczo. Uwielbiał sprzeciwiać się Lankonom.
 Wezcie tę belkę i otwórzcie bramę.
Trzej rycerze Rowana natychmiast zeskoczyli z koni. Z radością robili wszystko, czego
zdaniem Lankonów nie należało robić. Złapali za brudne karki sześciu najtęższych
robotników i nakazali im belką staranować bramę.
Rowan siedział na koniu sztywny i wyprostowany i patrzył, jak walili w stare, zardzewiałe
żelazo. Brama ani drgnęła. Nie śmiał spojrzeć na triumfujące twarze Lankonów.
27
 Brama nie otwiera się  powiedział Xante, a w jego głosie przebijał ton wyższości.
Rowan wiedział, że z bramą tą związany jest jakiś przesąd, ale prędzej by umarł, niż
zapytał, jaki. Teraz należało przezwyciężyć prymitywne przesądy tych aroganckich ludzi.
 Ja otworzę bramę  powiedział schodząc z konia, lecz nie patrząc w twarz żadnemu
Lankonowi.
Miał konia bojowego i konie swoich rycerzy. Były to olbrzymie, ciężkie zwierzęta, zdolne
uciągnąć tony. Jeśli taran nie zadziałał, może mógłby obwiązać bramę łańcuchami, a
konie by to pociągnęły. Teraz, gdy robotnicy zaprzestali wysiłków, zebrały się tłumy
gotowe obejrzeć, jak angielski królewicz zrobi z siebie głupca. Na murach stali strażnicy
z rozbawieniem przyglądając się z góry tej scenie. Więc ten słabowity dzieciak Thala miał
zamiar otworzyć Bramę św. Heleny!
 Xante  zawołał ktoś  czy to nasz nowy król? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl