[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wiem, ale cuda się zdarzają. Spojrzała na niego uważnie.
- Nie sądzisz chyba, że zaszłabym w ciążę specjalnie, żeby
tobą manipulować, jeśli o to ci chodzi. - Pragnęła dziecka nade
wszystko w świecie, ale nie w ten sposób. Na pewno nie w ten
sposób.
- To dobrze. - Sięgnął po butelkę whisky stojącą na stole i
napełnił sobie szklankę.
- Po prostu byłam ciekawa, jak byś zareagował, gdyby tak się
stało przypadkiem.
- Nie zamierzam tracić czasu na hipotetyczne rozważania w
rodzaju  co by było, gdyby" - żachnął się niecierpliwie, a ją
ponownie ogarnęło uczucie, że rozmawia z obcym człowiekiem.
RS
84
- Chciałbyś tego dziecka?
Jego dłoń zacisnęła się kurczowo na szklance.
- Mówiłem ci już...
- Przecież to nie jest skomplikowane. Rand. Gdybym miała
urodzić twoje dziecko, zostawiłbyś je czy nie?
Odstawił szklankę tak gwałtownie, że whisky wylała się na
stół.
- Nie - wyrzucił z siebie ponuro. - Nie porzuciłbym mojego
dziecka!
Była tak wstrząśnięta gwałtownością jego reakcji, że nie
wiedziała, co odpowiedzieć. Spojrzał na nią nachmurzony.
- Zapewne ożeniłbym się z tobą - dodał obojętnie.
- Twój entuzjazm pochlebia mi - odcięła się równie chłodno. -
A twoja wspaniałomyślność jest doprawdy wzruszająca. -
Zimny dreszcz przeniknął ją do szpiku kości.
- No cóż, a jakiej odpowiedzi oczekiwałaś? - spytał. Ogarnęła
ją bezsilna złość.
- Posłuchaj, pytanie było czysto teoretyczne, ale teraz mam
nadzieję, że nigdy nie zajdzie taka potrzeba. Ponieważ ja na
pewno nie wyjdę za człowieka, który nie chce mnie dla mnie
samej!
Już miał coś odpowiedzieć, ale najwyrazniej zmienił zamiar.
Oczy mu pociemniały. Przetarł twarz dłonią, zupełnie jakby
chciał pozbyć się jakiejś natrętnej myśli.
- Co, u diabła, ma znaczyć ta rozmowa?
Nagle poczuła straszliwe zmęczenie, nie tyle fizyczne, ale
psychiczne.
- Sama nie wiem - odparła bezbarwnie. - Gdzieś po drodze
straciłam cel, do jakiego zmierzałam.
Dlaczego zapytała? Po co? Czyżby podświadomie chciała go
wystawić na próbę? Ta myśl ją samą przygnębiła. Ogarnął ją
smutek, ciężki, bezgraniczny smutek. Przez dłuższą chwilę
oboje milczeli. Rand dopił drinka i odstawił szklankę. Następnie
RS
85
przeszedł przez pokój i usiadł przy niej na kanapie. Nie dotknął
jej.
- Wiem, że pragniesz dziecka - powiedział, nie patrząc na nią.
- Ale nie o to mi chodziło. Rand. Nigdy nie zaszłabym w
ciążę naumyślnie, bez... bez zgody ojca.
Przymknął na moment oczy, znużony.
- Wierz mi, Shanno, nie jestem nieczułym, samolubnym
draniem.
- Nigdy tego nie twierdziłam.
- Ale czasem mi się zdaje, że tak myślisz.
- A mnie się czasem zdaje, że chcesz, bym tak myślała.
- Naprawdę? - wydał się zaskoczony. - Ale dlaczego?
- Ponieważ boisz się, że mogłabym cię zanadto polubić.
Dlatego trzymasz mnie na dystans.
Zanadto pokochać, tak miała powiedzieć. Wypowiadane na
głos słowa raniły, ale wyrażały prawdę o ich związku. A Shanna
niczego bardziej nie pragnęła, jak otworzyć się przed nim, móc
dzielić z nim najgłębsze myśli i rozterki serca.
Nie odpowiedział.
- Nie mylę się, prawda? - powiedziała miękko. Zacisnął
mocno powieki, jakby nie miał siły na nią spojrzeć.
- Chcę tylko spokojnego życia, bez komplikacji.
- I ja ci je komplikuję? - spytała.
- Nie. Ale twoje pytanie zbiło mnie z. tropu. Wybacz mi,
zareagowałem jak ostatni łajdak. Nie chciałem cię zranić.
- W porządku. Nie ma sprawy. Ale tak nie było.
Któregoś dnia Rand musiał pojechać do Nyahururu. W
przerwie między spotkaniami postanowił coś zjeść w pobliskim
barze. Nim zdążył zamówić, zjawiła się Antonia. Wypatrzyła go
w cieniu tarasu, przemaszerowała energicznie przez ulicę i już
sadowiła się przy jego stoliku. Miała na sobie czarne obcisłe
spodnie i luzną białą koszulę z podwiniętymi rękawami; szyję
jej zdobił etiopski krzyżyk ze srebrnego filigranu. Przed laty
Antonia uganiała się za Randem, wcale się z tym nie kryjąc. W
RS
86
końcu dała za wygraną, co zresztą uczyniła z wielkim
wdziękiem. Ze swoją niespożytą energią była straszliwie
męcząca. Rand zawsze z podziwem myślał ojej mężu.
- Coś podobnego! - wykrzyknęła na powitanie. - Ty tutaj?
Samotnie? Co nowego, opowiadaj.
- Nie ma nic specjalnego do opowiadania
Skinęła na kelnera zamówiła kurczaka w sosie curry i piwo.
- Nie masz nic przeciwko temu, prawda? - raczej stwierdziła,
niż spytała.
- Ależ nie, skądże - mruknął ponuro.
Udawała że nie zauważa jego sardonicznego tonu.
- A jak tam Shanna, co u niej? Dawno się nie widziałyśmy.
- Wszystko w porządku. Pracuje nad swoją książka Poza tym
uczy się, jak być kobietą z interioru. Strzela już jak zawodowiec.
- Shanna ze strzelbą? Fantastyczne! Od razu wiedziałam, że
ona ma to we krwi - roześmiała się Antonia, po czym przyjrzała
się Randowi uważniej.
- I jak, zamierzasz się żenić?
Znając Antonię, powinien był się tego spodziewać, ale mimo
wszystko pytanie zaskoczyło go.
- Nie. - Zabrzmiało to obcesowo, ale nie życzył sobie
dalszych komentarzy.
- A dlaczego nie? - Antonia nie dawała łatwo za wygraną, to
również powinien był wiedzieć. Spojrzała na niego ostro. -
Byłaby doskonałą żoną dla ciebie.
- Zamierza wrócić do Bostonu.
- Powiedziała ci to?
- Nie, ale to oczywiste. - Przełknął łyk piwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl