[ Pobierz całość w formacie PDF ]

binetem w okolicy. Ale nie chcieliby z tej drugiej opcji korzy­
stać. Ten drugi gabinet był zawsze uważany za coś w rodzaju
konkurencji. Oczywiście przyjaznej, ale zawsze...
- Wiec co postanawiasz? - spytała. Zwiadomie patrzyła nie
na Nicka, ale na psa.
- Myślę, że nadszedł czas, żebym wrócił w rodzinne strony.
Zawsze wiedziałem, że w końcu tak zrobię, ale nie myślałem,
że nastąpi to tak szybko. Właściwie to obiecałem sobie jeszcze
jeden wyskok w świat, choć to było, zanim... - Nie dokończył
i Helen mogła tylko domyślać się, że tym razem Nick nie ma
na myśli telefonu matki.
- Gdzie będziesz mieszkał? Z matką? - spytała głucho, ot
aby o coś zapytać.
- Ach nie. Bardzo kocham matkę, ale nie potrafiłbym z nią
mieszkać. Poszukam sobie czegoÅ› w okolicy. W pobliżu Nor­
folk są śliczne stare domy. Trzeba tylko czasu, pieniędzy i trochę
wyobrazni, żeby je przekształcić w cudowne gniazdka. Są tam
też stare farmy... A poza tym zawsze uważałem, że dla mojej
żony mieszkanie z teÅ›ciowÄ… może stwarzać problem. Nie sÄ…­
dzisz?
Spojrzała na niego nieco zdumiona, nie mogąc z początku
pojąć, o co mu chodzi. Potem zaczerwieniła się.
- Nie wiem, o czym mówisz - wyjąkała.
- Po prostu ci się oświadczam, Helen - odparł. - Wyjdziesz
za mnie? Zgódz się i pojedziemy razem do Norfolk. Razem
będziemy szukali starej farmy, w której urządzimy nasz dom.
Dom dla nas i naszych dzieci...
- Ale...
Przerwał jej pocałunkiem.
- Kocham cię - powiedział chwilę potem. - Pokochałem cię
od pierwszego wejrzenia, od chwili, kiedy cię zobaczyłem na
weselu Kate. Chcę, żebyś była moją żoną i matką moich dzieci.
Ale... - położył jej dłoń na ustach, gdy chciała coś powiedzieć
- nie odpowiadaj mi teraz. Przemyśl wszystko. Przemyśl to
dobrze, Helen! Bardzo ciÄ™ proszÄ™.
Bezradnie patrzyła na Nicka, a potem przeniosła wzrok na
Chestera, który raz niespodziewanie warknął, a potem usiadł ze
wzrokiem wbitym w swoją panią. - A co się z tobą stanie? - spytała p
- Nie pytaj jego, pytaj mnie. Chester pojedzie oczywiście
z nami - odparł Nick.
Po tym weekendzie, ostatnich dniach babiego lata, pogoda
radykalnie siÄ™ zmieniÅ‚a. NadeszÅ‚y silne wiatry, które spowodo­
wały wysokie fale na morzu i do reszty ogołociły drzewa z liści.
Kolejne dni Helen spędziła jak w malignie. Chwilami, w stanie
wielkiego uniesienia, gotowa była na wszystko, kiedy indziej
wpadaÅ‚a w gÅ‚Ä™bokÄ… depresjÄ™, nie wiedzÄ…c, jak z tego wszystkie­
go wybrnąć.
Automatycznie wykonywała pracę, mając głowę nieustannie
zaprzątniętą koniecznością podjęcia decyzji.
Gdyby ją ktoś spytał, jak to się dzieje, że jednak jeszcze
działa, zajmuje się bezbłędnie organizacją pracy i pacjentami,
to odpowiedziałaby, że kieruje nią chyba jakiś wewnętrzny pilot
i instruktor. Miała jednak nadzieję, że nikt o nic nie zapyta i że
nikt nic nie zauważył i nie zauważy. I może by się jej nawet
udało, gdyby po kilku dniach urlopu na oddział nie wróciła
Georgina.
Było około jedenastej przed południem i w recepcji czekało
wielu pacjentów. Helen właśnie wyszła ze swego pokoju, gdzie
uzupełniała zaległą dokumentację. Nick i Susan Joliffe byli
w salach zabiegowych, gdzie zajmowali się ofiarami różnych
wypadków. Georgina natomiast rejestrowała pacjentów, którzy
sami zgłosili się do recepcji.
- Miło ci minął urlop? - spytała ją Helen.
- Wspaniale - odparła Georgina. - Andrew też wziął kilka
wolnych dni. Dziewczynki były przez cały czas w szkole, a my
spędzaliśmy czas na drobnych robotach w domu, no wiesz, zre-
perować to, poprawić tamto, żeby było ładniej. Od dawna nie
było nam tak dobrze.
- Nie żałujesz powtórnego wyjścia za własnego męża?
- Ach nie. Oboje wyciągnęliśmy wnioski, no i udało się.
%7łałujemy tylko, że straciliśmy tyle czasu, nie decydując się na
to wcześniej.
- Mam nadzieję, że sobie to zapisujesz - rozległ się głos
Nicka.
Obie odwróciły się zaskoczone. Nie wiedziały, jak i kiedy
Nick tu się pojawił.
- Helen ma coś zapisywać? - spytała Georgina.
- Powiedziałaś, że nie żałujesz ponownego ślubu z Andrew
i że szkoda było tak długo na to czekać. No więc mam nadzieję,
że Helen to zrozumie. Długie czekanie nie ma sensu, bo życie
jest zbyt krótkie.
Georgina otworzyła ze zdumienia usta, a potem kilka razy
przeniosła wzrok z Nicka na Helen i z powrotem.
- Wiecie co? O tym samym mówiłyśmy wczoraj z Dot -
oświadczyła z tajemniczym uśmiechem.
- Z Dot? - zdumiaÅ‚a siÄ™ zaczerwieniona Helen i chcÄ…c zmie­
nić temat, spytała szybko: - Jak się czuje Dot?
- Bardzo dobrze. Jest w Yarmouth, mieszka u siostry Nor­
mana.
- I może słychać już dzwony weselne? - spytał Nick. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl