[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sam z winami typu tokaj. Jeśli Sędziwój zechce delektować się jakimś rzadkim rocznikiem...
Chyba warto to sprawdzić?
 Niewykluczone, że masz rację... Ale ja wymyśliłam coś jeszcze. Skoro lubi tradycyjne
piwo, takie jakiego nikt już dziś nie produkuje, to może warto uwarzyć beczkę i zastawić
pułapkę? Tylko, choroba, jak zdobyć przepis sprzed czterystu lat?!
Stanisława patrzy na kuzynkę z zainteresowaniem.
 Uwarzyć mogę nawet u nas w domu...
 Umiesz?  oczy Kasi robią się okrągłe ze zdumienia.
 A co za filozofia? Za trzy tygodnie będzie gotowe. Tylko problem z tym, jak je
sprzedać... Ustawimy się na rynku z transparentem?
 Jeden z lokali na Starym Mieście jest własnością CBZ  zniża głos.  Urozmaicimy
nieco ofertę serwowanych trunków.
 Już nie pracujesz w CBZ.
 Ale nadal posiadam kilka użytecznych kontaktów... Trzeba nawarzyć tego piwa...
Bośniacka księżniczka nie zna polskiego przysłowia. Przyjmuje wypowiedz informatyczki
zupełnie naturalnie.
* * *
 Jak ją zlikwidować?  pyta biolog.
Przełyka nerwowo ślinę. Dymitr spogląda na niego mrużąc oczy.
 Przede wszystkim uspokój się, człowieku  warczy,  jeśli chcesz w życiu coś
osiągnąć, to musisz nauczyć się zabijać. Chciałeś wykończyć setkę dziewuszek, a masz opory
przed stuknięciem w łeb jednej kobitki?
 W Å‚eb...
 Tak tylko pomysł rzuciłem. Można przecież inaczej. Najlepiej będzie, jeśli upozorujesz
wypadek.
 A może wpuścić jej jadowitego węża?
Wspólnik patrzy na niego uważnie. Rozważa pomysł.
 Tylko jakiego?
 Na pewno nie żmiję. Jej jad działa za słabo. Wystarczy mieć mocne serce i godzinkę
poleżeć. Może żararaka? To agresywne bydlę, ma pół metra długości...
 Skuteczność?
 Sto procent. Jeśli antidotum poda się w ciągu dwudziestu minut po ukąszeniu, spada do
sześćdziesięciu. Ale skąd w tym mieście w dwadzieścia minut zdobędą surowicę? Tylko
pytanie, czy jad działa na takie jak ona.
 Tak.
 SkÄ…d wiesz?.
 Zaufaj mi. Mam swoje doświadczenia... Jak sądzę, wezmiesz węża ze swojej hodowli?
 Oczywiście.
 Ktoś może cię namierzyć?
 Nie są nigdzie rejestrowane, a i kupiłem z lewego zródła...
 Handlarza dorwą i dla złagodzenia wyroku sypnie także ciebie... Nie pomyślałeś?
 Spokojna marchewka. Nie wie kim jestem i kojarzy mnie tylko z widzenia. Za kilka dni
będę gotowy...
* * *
Zrodowa noc jest chłodna. Księżniczka Monika Stiepankovic pracuje nocami. W łazience
nie ma gdzie podłączyć laptopa. Na szczęście naród radziecki już dawno rozwiązał ten
problem. Wykręciła jedną żarówkę, w gniazdo wetknęła kupionego od Ruskich  złodzieja .
Kabel ledwo starczył... Pracuje. Dwa specjalistyczne słowniki, wydane jeszcze przed
pierwszą wojną światową, zdobyła w antykwariacie. Czasem musi z nich skorzystać  jak
się okazało, zapomniała niektórych słów. Inne brzmią jej zupełnie obco. Greka, którą się
posługiwała, nieco różni się od tej z czasów Peryklesa.
Pięć godzin pracy, dochodzi trzecia. Dwadzieścia stron tłumaczenia, po piętnaście złotych
za stronę... Niezła zapłata za zarwaną noc. Ale ma jeszcze cztery godziny, które można
poświęcić na sen. Zpi zawsze bardzo głęboko, szybko odzyskuje siły.
Kierowniczka skrada się jak stara hiena. Monika słyszy jej kroki, gdy ta jest o nie więcej
niż dwa metry od drzwi. Ups, wpadka. Nie zdąży poskładać swojego kramiku. Co robić? No
to gramy va banÄ…ue.
Baba otwiera drzwi znienacka. Co sobie wyobrażała? Wszystko tylko nie to... Zakładała
kilka hipotez roboczych: potajemne palenie marihuany, picie alkoholu, może uprawianie
seksu z jakimś przemyconym chłopakiem? Tymczasem zastaje swoją podopieczną, która w
zadumie studiując opasłą księgę, z wprawą stuka w klawisze laptopa. Monika udaje, że z
zamyślenia wyrwał ją dopiero skrzyp drzwi, podnosi wzrok i widząc kierowniczkę obdarza ją
uśmiechem, po czym spokojnie wraca do pracy. Dobrze gra, wygląda zupełnie naturalnie.
Kobieta przeżywa chwilę głębokiej konsternacji. Widok uczennicy pogrążonej w lekturze
w pierwszej chwili ją uspokoił. Nie dzieje się nic złego, Serbka coś sobie przepisuje siedząc
na wannie. W następnej sekundzie w głowie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,
zapalają się kolejne paragrafy regulaminu. Wychodzi na to, że dziewczyna złamała co
najmniej połowę.
 Co ty tu robisz?  z gardła baby dobiega warkot.
Czyli nie udało się...
 Uczę się starożytnej greki  odpowiedz jest konkretna i rzeczowa.  Fascynujący
język..
Nie znać w niej lęku, jak gdyby robiła najbardziej naturalną rzecz pod słońcem.
 W środku nocy?  sapie ze zdumienia kierowniczka.
 Nie mogę zasnąć...
Już wie, że popełniła fatalny błąd taktyczny, zaczęła się tłumaczyć... niedobrze.
 Regulamin mówi wyraznie, że o dwudziestej drugiej macie być w łóżkach  syczy
kobieta.  A tobie się wydawało, że cię to nie dotyczy? Bez przerwy wycinasz jakieś
numery, włóczysz się nie wiadomo gdzie... Od jutra masz szlaban.
 Co to znaczy?  dziwi się księżniczka.
Zna słowo  szlaban , ale kojarzy jej się wyłącznie z budką dróżnika i przejściem przez
tory.
 Będziesz, moja droga, siedzieć na tyłku pod kluczem, dopóki nie wyjaśnimy sobie paru
faktów  cedzi słowa.  Dziś po południu przyszedł list od dyrekcji szkoły... Podobno
pojawiłaś się tylko pierwszego dnia i tylko na dwóch lekcjach.
Mózg przez chwilę analizuje informacje. Co ta kobieta bredzi? Ach, jasne. Zapisali ją
przecież do tamtego obrzydliwego ogólniaka, z którego zwiała. Cholera. Może trzeba było
poinformować kierowniczkę o zmianie miejsca nauki?
 Marsz do łóżka, jutro się z tobą rozprawię  warczy baba i znika w drzwiach.
Co zatem robić? Możliwości jest sporo... Najpierw musi zapisać pracę a pózniej umyć się
dokładnie. Wraca do sypialni. Cztery pozostałe dziewczyny śpią głęboko. Księżniczka nie
lubi awantur. A ta, która nastąpi jutro, będzie naprawdę solidna. W dodatku babsztyl
poważnie zechce potrzymać ją pod kluczem. Draka zacznie się pewnie zaraz po śniadaniu.
Potrwa godzinę albo i lepiej, a przecież o ósmej trzeba być w szkole. Gdyby opuściła
francuski, Stanisławie będzie przykro...
A zatem? W drogę. Pakuje się szybko i metodycznie, nie zapalając światła. Nie musi.
Widzi w ciemności jak kot, choć już na przykład czytanie po ciemku bardzo męczy jej oczy.
W sumie nie ma specjalnie dużo rzeczy. Trzy tomy słownika, laptop, walkman, kilka kaset.
Tymczasowe dokumenty, choć na wiele jej się nie przydadzą, bielizna, sweter na zmianę.
Pieniądze, cienki pliczek banknotów... W kieszeń. Ubiera się cicho i ściele łóżko. Lubi
zostawiać po sobie porządek.
Można by jeszcze napisać list pożegnalny. Tylko właściwie do kogo i po co? Trzeba.
Kultura być musi, gościna była jaka była, ale wypada za nią podziękować. Na kartce z
zeszytu skrobie krótkie pożegnanie i kładzie na poduszce. Rano znajdą. Spogląda na zegarek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl