[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obecności przez wiele dni.
 Bardzo by pani zgłodniała do tego czasu  zauważył markiz.
 To nie było... istotne  odparła Caterina.  Teraz wie pan, dlaczego to zrobiłam.
Markiz poprawił się w krześle nieco niespokojnie.
 Zdaję sobie sprawę z pani kłopotliwego położenia  rzekł  ale musi pani wiedzieć,
Caterino, że nie byłem w Wenecji jedynie dla swej własnej przyjemności.
 Wiem  odparła Caterina.  Lecz jeśli senat nie przejął się pana argumentami,
dlaczego pan miałby się przejmować ich stosunkiem do mnie?
 Dlatego że jest to sprawa, która może wywołać skandal na skalę międzynarodową 
odpowiedział markiz.  Senat z pewnością poskarży się na mnie rządowi brytyjskiemu, a
ja zdradzę zaufanie premiera, jeśli wezmę udział w czymś tak nieodpowiedzialnym jak
ucieczka wnuczki doży od tego, co oni postrzegają jako jej zobowiązania.
Jego głos był szorstki. Caterina drgnęła, jakby markiz ją uderzył.
 Nie odeśle mnie pan... z powrotem?  spytała prawie szeptem.
 Taka była moja pierwsza myśl  odparł markiz.  Lecz wymyśliłem inny plan.  Ca-
terina słuchała go w napięciu.  Natychmiastowy powrót nie bardzo by mi odpowiadał 
ciągnął bo myślę o sobie tak samo, jak o pani. Dlatego zawiozę panią do Neapolu, który
leży niemal po drodze.  Ton głosu markiza był obojętny.  Tam przekażę panią
ambasadorowi Wenecji, a pani zachowa się jak uzna za stosowne. Zostawię też
wystarczającą sumę pieniędzy, aby mogła pani czuć się niezależna, przynajmniej przez
jakiÅ› czas.
Zabrzmiało to bardzo stanowczo. Caterina przez chwilę milczała, a potem powiedziała
pogardliwie:
 RozwiÄ…zanie godne polityka!
 Co pani przez to rozumie?  zapytał markiz.
 Niewątpliwie jest to rozwiązanie  odparła  a w dodatku w najmniejszym stopniu
nie zagraża pana głównemu celowi.  Przerwała na chwilę, a potem cichym,
oskarżającym głosem dodała:  Którym jest oczywiście... pozbycie się mnie!  Wstała z
krzesła i rzuciła się na kolana przed markizem.
 Proszę  błagała go  proszę zabrać mnie ze sobą do Anglii! Mam tam... krewnych,
którzy zaopiekują się mną. Nie sprawię panu
kłopotu, nikt nawet... nie dowie się, że jestem na jachcie. Pozostanę w mojej kabinie,
ilekroć zawiniemy do jakiegoś portu, i jestem pewna, że jeśli wyda pan odpowiedni
rozkaz, załoga też będzie milczała.  Wyciągnęła ręce i chwyciła go za ramię.  Proszę...
proszę  błagała.  Wie pan dobrze, że mam dość pieniędzy i dam sobie radę, kiedy już
będę w Anglii. Nie potrzebuję ani pańskiej pomocy, ani nikogokol-wiek innego. Zwrócę
siÄ™ do... moich krewnych i oni... zaopiekujÄ… siÄ™ mnÄ….
 Dlaczego nie zwróciła się pani do nich wcześniej?  zapytał markiz.
Caterina zawahała się, a on miał wrażenie, że szuka odpowiednich słów.
 Oni nie są... bogaci  odparła wolno.  Nie chciałam być dla nich ciężarem. Sądziłam
też, że... powinnam odwiedzić... rodzinę mojego ojca.
 To ma sens  przyznał.
 Zabierze mnie pan... do Anglii?  Zdawało się, że markiz to rozważa, lecz Caterina
była pewna, że stanowczo zaciśnięte usta i kwadratowa linia podbródka wskazują raczej na
myślenie o skandalu i kłopotach, jakich mogłaby mu przysporzyć.  Przyrzekam na
wszystko co dla mnie święte  odezwała się  że nigdy nikomu nie powiem o naszej
znajomości, jeśli tylko wysadzi mnie pan bezpiecznie na brzeg w Anglii. Pozostanie to...
naszÄ… tajemnicÄ….
I będę się trzymała z dala od pana! Wiem, że kobiety są dla pana utrapieniem, ale ja po-
staram się nie nudzić!
 Za to z pewnością potrafi mnie pani irytować!  odparł markiz.  Jest to najbardziej
kłopotliwa i potencjalnie niebezpieczna sytuacja, w jakiej kiedykolwiek się znalazłem.
Uwolnił się od obejmujących go ramion Cateriny i wstał. Ona osunęła się na podłogę i
patrzyła, jak chodził niespokojnie po salonie. W końcu usiadł najdalej jak mógł od niej,
celowo nie patrzÄ…c w jej stronÄ™.
 Powinien był pan... pozwolić mi utonąć  powiedziała cicho.  To by było roz-
wiÄ…zanie... dla nas obojga.
 Histeryzuje i dramatyzuje pani zupełnie świadomie  stwierdził krótko markiz. 
Zmiem twierdzić, że rzucając się do morza dobrze pani wiedziała, że zostanie uratowana.
W jej oczach pojawił się ból, a twarz pokryła się rumieńcem, który po chwili zniknął,
pozostawiając jej twarz jeszcze bledszą niż przedtem.
Zastanawiał się, co w niej jest takiego, że poczuł się jakby uderzył małe bezbronne stwo-
rzonko. Była w niej jakaś dziecięca wrażliwość. Przypomniał sobie, że do tej pory miał do
czynienia tylko z kobietami doświadczonymi, które dobrze wiedziały, jak o siebie zadbać.
 Boże Wszechmogący!  wykrzyknął głośno.  Czy kiedykolwiek był ktoś bardziej
skonsternowany nieprzewidywalnymi kaprysami kobiet!
 Ja... przepraszam...  wyszeptała Caterina.
W głowie markiza brzmiał gniew, a zobaczywszy łzy w błękitnych oczach Cateriny,
rozezlił się jeszcze bardziej.
 Niech to licho!  zakrzyknął.  Teraz znów łzy! Użyje pani każdego środka, aby
osiągnąć swój cel, prawda?
Rozdział 5
Gniew markiza sprawił, że opanowanie Cateriny podtrzymywane ostatnim wysiłkiem woli
załamało się i dziewczyna wybuchnęła płaczem. Potem podniosła się i wybiegła z salonu.
Markiz uniósł się z krzesła. Pomyślał przez moment, że Caterina wybiegnie na pokład i
znów rzuci się do morza. Z uczuciem ulgi usłyszał, że biegnie w kierunku swojej kabiny,
wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi.
Poczuł lekkie wyrzuty sumienia, przypomniawszy sobie, że podczas rozmowy na placu
zapytał:  Czy mogę w czymś pomóc?" Pożałował tych słów, zanim skończył je mówić.
Były przecież tylko konwencjonalnym wyrazem współczucia.
 To wszystko jest niedorzeczne!  przekonywał sam siebie.  Jako wnuczka doży, ma
zapewnioną pozycję w towarzystwie, nawet jeśli
jej ojciec, przez małżeństwo z kobietą z niższej klasy, utracił dla siebie i swoich potomków
członkostwo w Wielkiej Radzie. A jeśli markiz Soranzo ją przeraził... cóż, nauczy się, jak
inne kobiety, radzić sobie z mężem.
Zdawał sobie jednak sprawę, jak odrażająca była dla niego myśl, że dziewczyna tak za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl