[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w nagrodę za to zwycięstwo zyskać odrazę lub niechęć ca-
Å‚ego otoczenia.
Komendant sprawował absolutną władzę. Wyspa od-
dychała w rytm jego oddechu, a gniew tyrana groził zgubą.
Cóż dziwnego, że wszyscy, co chcieli żyć spokojnie, musieli
nienawidzić znienawidzonych przez niego? Był jednak czło-
wiek, który nie uległ ogólnemu nastrojowi: oczekujący
472
śmierci więzień-morderca, Rufus Dawes. Przez wiele dni
milczał uparcie, lecz North nie szczędził starań, by zyskać i
ocalić zgnębioną duszę, której ratunek uważał w pewnym
sensie za odkupienie własnych win i grzechów. Było to
przekonanie złudne zapewne i chorobliwe, lecz w każdym
razie bardzo mocne.
Ocalę go lub zginę myślał często kapłan. Ocalę go,
choćbym dla odkupienia musiał przelać własną krew".
Frere nie potrafił zrozumieć, czemu skazany na śmierć
zbrodniarz z przykładną pokorą znosi wszelkie udręki i
poniżenia. Sądził, że Dawes udaje pobożność, aby zyskać
lepszy wikt, począł więc traktować go jeszcze bardziej
surowo. Kazał zabierać go do pracy w porze, kiedy North
zwykł przychodzić do karceru. Pod pretekstem, że to niebez-
pieczny przestępca, zarządził, aby dozorca asystował przy
wszystkich rozmowach, gdyż kapelan mógłby paść ofiarą
morderstwa". Ale szykanował przede wszystkim Northa.
Wydał polecenie, że więzniowie sprawujący funkcję straż-
ników mają prawo zatrzymywać i legitymować wszystkich,
wobec czego kapelan musiał odpowiadać co chwila na
wrzask: Stój! Kto idzie?" i słuchać rubasznego śmiechu
towarzyszÄ…cego zazwyczaj jego odpowiedzi. Kolejny rozkaz
upoważniał strażników i dozorców do przeprowadzania
rewizji wszędzie, gdzie więzień przydzielony do służby
mógłby ukryć skradzioną cudzą własność". Służący Northa
był oczywiście więzniem, wobec tego pan Troke myszkował
dwa razy tygodniowo w szafach i szufladach kapelana.
Nieszczęśliwy kapłan znosił przykrości bez słowa i Frere
nie mógł zrozumieć jego chłodnego uporu, póki szkuner
Lady Franklin" nie przywiózł zadowalającego wyjaśnienia.
Okazało się, że wielebny North poprosił przed dwoma
miesiącami o dymisję, a jego miejsce ma zająć świątobliwy i
zawsze poprawny Meekin.
Komendant utracił władzę nad niemiłym kapelanem, a
dotknięty porażką postanowił wywrzeć zemstę na Da-wesie.
473
Xiii
Wyznanie wielebnego Nottha
Metoda i technika zemsty kapitana Frere a stała się
rychło tematem szeptanych plotek. Opowiadano, że North
otrzymał zakaz widywania skazańca, lecz nie ugiął się
i grożąc czymś, co zrobi po wylądowaniu w Hobarcie,
uzyskał zmianę decyzji komendanta. Atoli komendant za-
uważył u Dawesa objawy niesubordynacji i zabrał się od
nowa do łamania oporu" złamanego już w swoim czasie tak
skutecznie. Nieszczęsnego więznia głodzono, gnano do naj-
cięższych robót, zakuwano w specjalne" kajdany, budzono
wielekroć w ciągu nocy. Troke z szatańską złośliwością
napomykał, że sytuacja ulegnie zapewne poprawie, jeżeli
Dawes nie zechce gadać z kapelanem.
Ale zabiegi starego wygi więziennego nie osiągnęły celu.
Rufus pewien był rychłej śmierci, nie myślał więc odtrącać
jedynego pocieszyciela udręczonej duszy. Frere zirytowany
tym uporem karał swoją ofiarę orłem" albo kratą".
Pogłoski o mękach zadawanych nieugiętemu więznio-
wi z rozkazu jej męża dosięgły Sylwii. Ostatnia rozmowa
z Northern, a zwłaszcza niezwykła historia pączka róży
przypomniała pani Frere Rufusa. Raz jeszcze odżyły w jej
wyobrazni ułudy czy mgliste wspomnienia związane z tym
człowiekiem, a prześladujące ją od dzieciństwa. Jakie ogniwo
może łączyć ją z rabusiem i mordercą? Czemu współczuje
niekiedy jego losowi? Czemu on jej niedoszły morderca
prosił o kwiat, którego dotknęła jej ręka?
Zapytała męża, jaką zbrodnię popełnił ów człowiek, ale
Frere ofuknął ją tylko i szorstko odmówił odpowiedzi. Był
zły i zbity z tropu jak zawsze, gdy w rozmowie między nimi
padło nazwisko Rufusa Dawesa. Podsyciło to tylko cieka-
wość Sylwii. Czemu Maurycy żywi tak wielką niechęć do
tego biedaka? Czemu w Hobarcie ścigany zbieg zwrócił się do
niej z ufnością i wiarą? Czemu przechowywał pieczołowicie
strzęp jej dziecinnej sukienki szmatkę, którą kapitan Frere
rzucił z pogardą do strumienia? Jakie to wszystko ma
znaczenie?
474
Młoda kobieta drżała na sam dzwięk nazwiska Dawes",
zarazem jednak kojarzyła z tym dzwiękiem niepojęte uczucie
pociechy i nadziei. JakÄ… tajemnicÄ™ okrywa mrok spowijajÄ…cy
wspomnienia z jej lat dziecięcych? Pozbawiona życzliwości
Northa, któremu tak niedawno mogłaby zwierzyć się ze
swoich strapień, powzięła decyzję trudną i nieprzyjemną.
Oto sama pójdzie do więzienia i przekona się, ile prawdy
zawierają plotki o okrucieństwie jej męża.
Pewnego popołudnia, kiedy Frere wybrał się na inspekcję
dalej położonych osiedli, Troke ocknął się z drzemki przed
drzwiami nowego karceru i z nie lada zdziwieniem zobaczył
przed sobą małżonkę komendanta.
Czym mogę służyć wielmożnej pani? zapytał nie
wierząc własnym oczom.
Chcę zobaczyć więznia nazwiskiem Dawes.
Zobaczyć więznia nazwiskiem Dawes? powtórzył
dozorca tonem zakłopotania.
Tak. Gdzie on jest?
Troke mógłby skłamać, lecz onieśmielił go władczy ton
i dumne spojrzenie młodej damy.
Jest tutaj, proszę wielmożnej pani odpowiedział.
Chcę go zobaczyć.
On... ehem... odbiera teraz karÄ™.
Jak to odbiera karÄ™? Co to znaczy? Czy go w tej chwili
chłoszczą?
Nie... Ale to człowiek niebezpieczny. Pan komen-
dant...
Proszę otworzyć drzwi, panie Troke. Widać było, że
dozorca woli, by drzwi zostały zamknięte.
Pan komendant zakazał wyraznie...
Czy mam poskarżyć się komendantowi? rzuciła
Sylwia z cechującą ją niegdyś stanowczością.
Pomyślała, że strażnicy torturują zapewne więznia dla
własnej rozrywki, wiec dodała gniewnie:
Proszę otworzyć drzwi, Troke! Rozumiesz? Otwórz
zaraz!
Zbity z tropu dozorca bąknął, że to nie jego sprawa
i wielmożna pani powie na pewno komendantowi, jak do
tego doszło", a następnie otworzył drzwi celi pierwszej po
prawej stronie korytarza.
475
Było tam ciemno i zrazu Sylwia dostrzegła tylko jakby
nosze i rozciągniętą na nich postać ludzką. Pomyślała, że to
zwłoki, lecz przekonała się wnet o swojej omyłce, gdyż
domniemany trup jęknął. Stopniowo wzrok jej przywykł do
półmroku, zorientowała się więc, na czym polega odbierana
przez Dawesa kara. Nad podłogą umieszczono żelazną ramę
mniej więcej na sześć stóp długą, a dwie i pół szeroką, za-
opatrzoną w pręty rozmieszczone poprzecznie w odstępach
dwunastu cali. Człowiek, którego pani Frere pragnęła od-
wiedzić, był przywiązany do kraty w takiej pozycji, że kar-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]